niedziela, 31 marca 2013

Pozytywnie dziesięć razy





Jest tak:

1. Lubię Was czytać i książki też.
2. Bardzo lubię się śmiać.
3. Lubię bo tak mam i już. Chociaż bywam krytyczna, ale to inna inszość.
4. Kawa z ekspresu, codziennie z mleczną pianką, za ekspres dziekuję Pauli i Andrzejowi, polecam kawę Vienna Melange Tchibo - nie nadaje się do ekspresów na kawę ziarnistą.
5. Lubię sobie czasami zapalić.
6. Cisza, cisza, cisza - cenię ogromnie.
7. Nosorożce uwielbiam i ludzi z którymi mi się kojarzą - między innymi Kasia Tchórz, bez której życie nie byłoby tak przyjemne.
8. Do wyznań zmotywowała mnie przeurocza istota Holigoli - poznajcie ją :)
9. Muzycznie - Troels Abrahamsen spowodował, że zgłębiam i zgłębiam.
10. Paddy oczywiście i jego kosmos, tego nie da się opisać.

Myślę, że dziesięć lajków w niedzielę świąteczną wystraczy... możecie dopisać swoje myśli.

sobota, 30 marca 2013

W święta

piekę

i końca nie widać.

Ale jakoś sobie ten czas wynagrodzę :) czego i Wam życzę.



piątek, 29 marca 2013

O opieraniu


                                                                        Aleksander Marek Korman



W zbliżeniach pokazujesz długie nogi, blizny,
tym bardziej bezczelny. Zwodzi, jakby nasza pierwsza przejażdżka
na rowerze niewiele znaczyła. Może powinnam jeździć bez majtek,
dla zabawy i krzyczeć, że jesteśmy szczęśliwi, gdy szerokie barki
Paddy'ego ciężko pracują. Uparł się pedałować rękoma.

Nic nie wspomniałam, ale dźwięki upchnięte w owce,
i chociaż dławią, za godzinę wybuchły w nas
śmiechem. Poszerzyliśmy siodełko do dwóch siedzeń.

Słuchaj, mamy być lepsi czy zwyczajni? Pytałam, gdy Paddy
na wietrze zmienił kolor i przestraszył mnie, jakby wewnątrz
umierał. Energia rozproszyła się na dobre dlatego otworzyłam
notes z numerami telefonów. Jesteśmy wolni, cicho powtarzałam,
kiedy on jakimś cudem wkręcił w łańcuch nogę.

czwartek, 28 marca 2013

Przechodzenie przez warstwy


Fantazjuję o pogodzie, kto dzisiaj tego nie robi? Żyjemy w swoich bajkach. Przekonani, że z jednym mężczyzną, bądź kobietą będziemy szczęśliwi po kres. Terapie, które wydają się możliwe tylko na kozetce u psychiatry - odkrywamy krok po kroku. To tu, to tam. Serwisy informacyjne troszczą się o czytelnika w wyjątkowy sposób. Posuwają się coraz dalej i dalej. Dokumentujemy naszą żywotność, wydajemy książki, albumy fotograficzne, piszemy blogi. Wobec kogo jesteśmy krytyczni? Czy obraz patetycznego świata mdli, czy ciekawi? Jest tyle grup, ile określonych dróg o wyspecjalizowanych w kształtach mentalnościach. Media rzucają się na te grupy i próbują zapanować, a kiedy im się udaje, okazuje się, że odstajemy od każdej z nich, szukamy. Szukamy siebie. Jak niewiele przenika, albo jak dużo, do tego co pijemy? Zostało mi jeszcze kilka pomysłów... ale, no właśnie - ale...

środa, 27 marca 2013

Potrząsanie



Miałam pomysł, kiedy robiliśmy to po omacku. Blisko ziemi,
która wypełniła kieszeń. Opowiem o tym i o tamtym odgłosami
lasu, galopu zwierząt, ale nie teraz. Prostuję się, wycieram, ocieram
jak wtedy. Podwajam ciekawość, żeby się znowu zgubić. Z trudem lądujemy
w jeziorze, znikamy aż dziennik przerywa ciszę.

Dlatego podajesz podłużne przedmioty, jesteś pewien, że zbudowaliśmy dom,
mieszka w nim człowiek z wędką, kowboj, kilku Azteków i nie zapędzisz mnie
pod kołdrę. Zgaduję czego szukasz, przewracasz mebel, naprawdę cieszę się,
marzenia przywierają do podłogi, skóra zmienia kolor, ktoś nas obserwuje.
Zapisujemy kartki, ukrywam je w notesie, w książkach,
w zasięgu szafek.

Pragnę cię zatrzymać. Mam tysiąc pomysłów, odruchów, przekręcam klucz dwa razy,
wymyślam gwiazdy i chwilę, kiedy się ode mnie odwrócisz, zawiesisz jemiołę
nad drzwiami, coś w rodzaju trwałości i mocy. Nadal podobają ci się moje oczy,
mały dołek z prawej strony, zmiany. Namacalny haj, więc ze śmiechu,
jak w sambie de roda, dygoczę biodrami. Mam dość opowiadania, nudy,
leżenia na dnie.



wtorek, 26 marca 2013

eleWator 3 - Oburzeni

http://www.elewator.org/aktualny-numer/


Za rogiem 

Meble mi nie stroją, obrazy się nie mieszczą, muzyka gra, wszystko w głowie. Wszystko przez to, że pracuję, uczę się i piszę z dnia na dzień. Nie silę się w siłowni na żadne gadki literackie ani filozoficzne, facet patrzy na mnie groźnie, więc kładę się i ćwiczę. Jestem coraz lepsza, on głównie mnie krytykuje, więc się nie szarpię. Swoje wiem. To znaczy: mamy ze sobą współgrać, współpracować, że też w życiu współpraca zawsze kończy się zbyt szybko. A powodów jest wiele, tak. Moi oponenci głównie narzekają. Na brak reklamy, brak pijaru, brak dobrych liryków, smakołyków, kasy. Głównie kasy, bo do reszty się nie nadają. Taki jest ten kraj, nieuważny i nieważny. Dlaczego dopiero z dystansu widzimy to, co robimy, co nie jest poezją, malarstwem, grafiką. No właśnie, dystans - brzmi głupio. Jednak, aby właściwie widzieć, należy nazywać rzeczy po imieniu. Dzisiaj umarł Paddy, tak, umarł po raz kolejny. Paddy jest wszystkim i niczym. Bo weź określ faceta średniego wzrostu, ryżego, muskularnego, w stanie uśpienia. Albo szklankę whiskey - Paddy, z lodem lubię wyjątkowo. Bo nie zrzędzi, nie maluje, nie pisze, nie odzywa się i nie denerwuje ludzi, może oprócz konkurencji. Paddy nie jest zaściankowy, zobaczysz go, jeżeli tylko zechcesz spojrzeć, chociaż po czterech szklankach człowiek, choćby przyglądał się nie wiem jak długo, i tak wyjdzie na czterech. Tu się nic złego nie dzieje, nic. Taka mała stypa, trudno właściwie określić jak mała i jak długo potrwa. Kto go zobaczy za rogiem, kto bardziej czuje się bezpiecznie i gdzie. Czy bycie martwym cokolwiek gwarantuje? Te wszystkie licencje, prawa autorskie, innowacje, e-booki, języki. Obrona języka? Też coś. Poeta, im bliżej grobu, tym szczęśliwy z każdego ściągnięcia z sieci. To udostępnianie ma swoje korzyści. Nie sposób pisać o śmierci, kiedy człowieka nikt nie zna, kiedy nie interesują się nami, malarzami, muzykami, nikim. Nie pytaj mnie o nic. Nie wiem, czy za pięćdziesiąt lat będzie głośno o rozmyślaniu czy o Zen, a może o niczym. Rymy będą w modzie, tak, prosty zapis w stu osiemdziesięciu znakach, ze spacjami i bez polskich znaków. Okazuje się, że polskie znaki to przekleństwo, w wymowie i w piśmie. Kiedy Paddy wraca do życia, zadaję mu proste pytanie: zjesz jajka na twardo czy na miękko? No i zaczyna się. Jak szybko można się cofnąć, wymazać? Tak, wolę pisać opowiadania, nieszczególnie dla dzieci. Wolę nie skupiać się na szczególe, a jajka to szczegół. Miękko poproś Paddy'ego, żeby ci powiedział, jak jest dzisiaj? Dzisiaj ważne, aby na śniadanie był bekon, jajka i fasolka. Taka publiczność nam rośnie. Dorosły mężczyzna nie powinien pić mleka. Bo zamiast mózgu tężeje mu budyń o smaku pełnowymiarowym lub tłustym. Debiutant, wieczny debiutant, autor książek literackich, krytycznych, chłopiec. Paddy powiedział, że mężczyźni się obrażą. A niech obrażą! Myślę o lodzie. O czym to miałam napisać? O malarstwie. Dokładnie to nie wiem, kto ma na mnie wpływ, oczywiście można naśladować ptaki, owce i krowy, gdy tymczasem tematy powinny dotyczyć ludzi. Wrastać w siebie i poruszać. Śmierć zbliża, pewnie wtedy naprawdę dzielimy się czułością, oni się dzielą bardziej, oni - malarze. Pisarz zawsze musi klarowniej. Czy doczekam, kiedy ten chaos w końcu zniknie? Czy nie może być tak, że rzeczywistość, realizm zdefiniuje się podobnie i odpowie na proste pytania. I dlaczego amerykańskie są lepsze, ciekawsze, łagodniejsze, celne? Właściwie nie mogę się połapać, czy chodzi o wygrzebywanie z popiołów, czy grzebanie. Proszę odegraj się i wskaż mi autorytet. Chciałabym, aby ktoś miał na mnie wpływ tak samo, jak ja mam wpływ na smak sadzonego jajka. To wystarczające w czasie i przestrzeni określenie poglądów. Jest wielu dobrych poetów, o których nikt nie przeczyta, malarzy, których obrazów nie obejrzy żaden marszand. Formalnie tak naprawdę chodzi o wpływy, ten poleci tego, tamten tamtego, zmieni się forma, wyczyści język. Dawka emocji zbyt hermetyczna, aby komuś zechciało się skupić na zbliżeniu do sedna. Z całą pewnością ruch, o którym ciągle nie napisałam słowa, jest anonimowy, pozbawiony życia prywatnego, żaden z nich nie został malarzem, ani pisarzem. Społeczność, o której nikt nie słyszał dziesięć lat temu.

eleWator można kupić w każdym Empiku lub na stronie wydawcy http://www.elewator.org/aktualny-numer/

poniedziałek, 25 marca 2013

Abstrakcyjnie



                                                                      Urodzionowo

Obrazy zlepione od liźnięć; kiedy macham nimi
nad ranem w otwartym oknie, ruch pozwala zaistnieć
zanim się obudzę – słowami, początkiem w zegarku
– siatka zaciska się i wnika w podłogę w resztkach
wywiniętych skrzydeł, choć w zestawieniu – aplikacja.

Z zamyślenia wyrywa mnie pani w różowej spódnicy,
symbolicznie otwiera drogę, wkleja się pod język,
szczypie w podniebienie, więc krytykujesz plecione
warkocze, wyciągnięte rękawy,
chciałbyś, żeby równocześnie szczekała
i warczała.

Wyrastasz z jej ramion - spod łopatek oderwana metka
z rozpisaną lirycznie aluzją. Wilgoć, pleśń i resztki śliny
rozkładają swoich i zapożyczonych bohaterów.

W szczerości odkrywają nowe, niezbędne do śmierci
bóstwa, przynoszą im owoce. Smakujesz.

niedziela, 24 marca 2013

Zgłoszenia do nagród

Wydawca złogłosił moją książkę do Silesiusa
                                                       Nogrody im. Wisławy Szymborskiej
                                                       Orfeusza
                                                       Złotego Środeka Poezji

Łatwo policzyć ile książek do przejrzenia mają jurorzy, więc w żadnym z tych konkursów moja książka nie ma szansy.  Z prostej przyczyny, daleko jestem.

                                                            

Ponad zatrzymaną akcją

z tomu Czeakjąc na Malinę

sobota, 23 marca 2013

Radio Azyll

W programie od 21 do 23 Tomek przeczyta moje dwa wiersze, jak ktoś ma ochotę http://radioazyll.pl/2012-02-20-18-31-00/autorskie/dotkniecie-nocy/451-dotkniecie-nocy-xxxi

O higienie

Leszek Bujnowski


Siedzę w łóżku z laptopem. Jest ciepło, miło, za oknem już tak nie wieje. Paddy chodzi i gada pod nosem. Nosi go. Nagle przystaje, widzi zasuszony liść, który przywiozłam z Polski. Wypadł z książki, którą wcześniej potrząsał.

- co to jest?
- Paddy, proszę 

Wywracam oczy na lewą stronę. Paddy otwiera i zamyka szuflady w komodzie. 

- zapomnieliśmy kupić chusteczek na zapas, ale na zapas, to nie znaczy, że nie ma
- schowaj tego liścia do książki, oo możesz do katalogu Laury Ashley, na naszą kapę połóż

Paddy kartkuje

- a może być na naszą lampę?

On się śmieje, ja się śmieję, sąsiedzi nie widzą o co chodzi. Poszedł. Patrzę na nosorożce. Słucham muzyki, planuję. Wpada. Wpycha ręce pod kołdrę. Podskakuję.

- masz lodowate ręce, matko
- miałem kontakt fizyczny z wodą

śmiejemy się.

- myślisz, że ludzie tak ze sobą rozmawiają?
- myślę, że jeszcze bardziej
- zejdziesz teraz na śniadanie? Mam wstawić herbatę? Czy najpierw prysznic?
- zaraz zejdę, jaki prysznic, jestem świeżutka?
- jak bułeczka?

Chemia

Z tomu Czekając na Malinę


piątek, 22 marca 2013

Im wolniej tym szybciej


Tomasz Trafiał


Zasnęłam z dwiema książkami:

Wybór idiomów angielskich i Zrób sobie sam... małą szklarenkę

Tak, poczułam się lepiej, mimo że wiatr za oknem równa się brnięciu przez zaspy. I zaczęło lać, czyli wiosna w pełni. Cielaki galopują po pastwisku, nie widzę, co one kombinują, deszcz jest zbyt gęsty. Zniknęło kilka blogów, niektórzy potrafią bez słowa rzucić blogowanie, a co z czytelnikiem?! Od kiedy układam szafkę, zawsze jest tak, że kiedy jest skończona, następuje ten moment, w którym nie mam już nic do zrobienia, wtedy nie wiem, co ze sobą począć. Trwa to zaledwie chwilę, bo już węszę nowe artykuły, wyszukuję wiersze, obrazy, zdjęcia. Czuję w sobie wiosnę, cztery razy w roku.

czwartek, 21 marca 2013

Z okazji urodzin

Carmen Van Den Eynde


                                                          Matyldzie

Mam dla ciebie spóźniony wiersz,
wiele zmian moja miła, wiele zmian.
Kiedy wchodzę po schodach, wykorzystuję poręcz
do nieba! Życzę, żeby twoja winda się nie zacięła
i gdybyś miała wątpliwości jak afirmować marzenia,
nigdy nie zapomnij - niektóre się spełniają!

Uwzględnij moje olśnienie, przestrzeń w której rozmawiamy.
Tropy do zrozumienia siebie. Piszę krótko, nasza znajomość
niczym cień, niewielka kropka. Od spotkania żadna z nas
się nie skurczyła, zaledwie kilka pytań bez odpowiedzi,
przed nami zawsze zjawią się kłamstwa, za nami niepewność.

Dlatego, poświęcając tobie każdą dostrzeżoną kometę, siadam w oknie,
skupiam się, próbuję w przestrzeni odnaleźć miejsca
bez wątpliwości. Wiem, kiedy przestaniemy stąpać po ziemi
ożyje coś, co wznosi się ponad schody i windy.

środa, 20 marca 2013

Zaangażowanie

Tomasz Trafiał

Z czasem rodzi się niechęć. Pod wpływem koleżanek, kolegów, pod wpływem Paddy'ego. Wtedy tworzy się wokół mnie linia, a za nią horyzont. Mam jednak zaufanie do ludzi i jak Paddy mówi, że się utopię, to się utopię. Dzisiaj uśmiecham się widząc kolory. Czym jest człowieczeństwo? Ktoś napisał mi, że człowiek o wykrystalizowanych poglądach, zdecydowany i moralny - z góry jest przegrany i podejrzany. Więc ok, mogę być podejrzana, dobrze mi z tym, i nie czuję się przegrana, o nie.

wtorek, 19 marca 2013

O nauce

Tomasz Trafiał


Jesteśmy w kryzysie, tkwimy w nim i coraz częściej mam poczucie, że ogarnia mnie grzech acedii, "choroba duszy", którą poznałam w Ziemi Jałowej, w czasie rosnącej liczby twórców przy malejącej liczbie odbiorców. Jak się z tego wymiksować? Czy jest lekarstwo na kłujący w oczy kicz, rozedrgane alikwoty rozrywające słuch? Lipne piosenki, banalne sukienki, sztuczne torsy? Hasła, które brzmią jak utarczki, programy radiowe skostniałe od nadętej aktywności łatwizny. Efemeryczni artyści ze swoimi starannie wystylizowanymi dziełami pudrują noski, czoła. Upodabniają swoje dzieła do lukrowanych tortów, których dekoracje są niestrawne. Dzięki sZAFie czuję nieskrępowaną wolność i żyję zgodnie z prawdą, bez nacisków. Życzę wam uwagi i dbałości na każdej płaszczyźnie życia.

piątek, 15 marca 2013

wysadzanie z fotela

- Paddy, czytałeś komentarze?
- tak, taki nienaturalny jestem
- tak?
- nooo, takich rozmów się nie prowadzi
- ale my przecież tak rozmawiamy
- no to jesteśmy sztuczni
- serio?

no i parsknął śmiechem, mam za swoje

Wrócić na ziemię i umrzeć?



- eM, wytłumacz mi wiersz z tej książki
- boli mnie głowa
- szczególnie interesuje mnie dziwaczność pisania o pisaniu, uświadomiłem sobie, że to bez sensu
- do siebie mówisz?
- eM, no rusz się, nudzę się. Przejrzałem książkę dziesięć razy i nic z niej nie rozumiem
- boli mnie głowa, chcesz żeby mnie bardziej rozbolała? 
- jak się pogrążysz w rozpaczy napiszesz coś smacznego 
- nie licz na to, zrobię pasztet. I przestań opowiadać frazesy, z rozpaczy wychodzą potwory 
- a to nie jest z tobą tak źle, paluszek i główka... 
- nie wspomniałam nic o palcach, gdyby tak było olałabym pasztet 
- eM, dlaczego jesteś taka niedobra dla poetów?

I tu westchnęłam tak ciężko, że pewnikiem kot sąsiadów spadł z parapetu.

- Paddy posłuchaj! Smakuje ci przygotowywane przeze mnie jedzenie?
- tak
- a lubisz jak się ubieram? 
- lubię jak się rozbierasz
- he he, wróć, a lubisz nasz dom?
- bardzo
- a czujesz jak w nim pachnie
- czuję
- to co cię interesują moje relacje z poetami?
- bo cię boli głowa
- ożesz, to niech ciebie głowa nie boli o moją głowę, wszystko u nas działa jak należy
- ale głowa...
- dość! Już mnie nie boli
- to dlaczego...
- dobra, jestem jaka jestem, jedni mnie rozumieją, inni nie. Jakie to ma znaczenie? Ci co mnie unikają, to unikają, ja też unikam niektórych ludzi. Zobacz, przysłali nam promocję na herbatę...
- zmieniasz temat
- jaki temat?

I tu ucięłam bezsensowną dyskusję. Nie ma o czym. Jestem gadułą, muszę się częściej gryźć w język! 

czwartek, 14 marca 2013

Szereg małych domków



Dzisiaj rano miałam 30 min wolnego. Postanowiłam iść przed siebie, nie lubię stać w miejscu i czekać. Pomyślałam: zobaczę co jest za zakrętem i najwyżej wrócę. Nie wróciłam. Dziwne domy z figurkami osłów nad drzwiami, o fantastycznej architekturze to miejsce może jedynie pomarzyć. Obraz przede mną wznosił się, a widoczność wyłaniała charakterystyczne domki z lat pięćdziesiątych. Charakterystyczne dla Irlandii. Zagospodarowany każdy kawałek ziemi, żadnych subtelności - nie myślcie sobie. Jednak w tym wszystkim jest jakaś harmonia. Niewątpliwie mój szybki krok drażnił koty wylegujące się w oknach, nie miałam odwagi by wyciągnąć aparat i zbliżyć oko do obiektywu. Na ulicy nie było nikogo, jednak wrażenie, że ludzie śledzili mnie przez wąskie szpary żaluzji przykleiła się do oddechu. Nikt nie ograniczał mojej swobody, jednak czułam, że coś się na mnie zaciska, przyspieszyłam i zatoczyłam pętlę. Tak, już wiem, co jest za zakrętem.

środa, 13 marca 2013

Miało być i jest

Z mojej książki



Rozmawiamy o prawdzie, fajerwerkach, miodzie, truskawkach, dymie. O tym, że kiedyś papieże płodzili dzieci, byli mordowani. Kochanki, kochankowie, w końcu wprowadzono celibat, ale jak widać z historii, niewiele to dało. Zakazy powodują, że ludzie ulegają pokusom, są tylko ludźmi. Gorzej, jeżeli krzywdzone są dzieci, wtedy kontury, z których zrobiona jest prawda, pękają i stajemy się szorstcy. Po raz kolejny przez emigrację wewnętrzną skazałam siebie na pewien rodzaj przynależności. Przynależności do tu i teraz. Bez sentymentów, lamentu. Myślisz, że coś tracę. Jest tak, że moja intuicja manifestuje mi tę drogę, jakbym nie uznawała pewnych zachowań. Ciemniejsze są tylko linie i plamy za oknem, które z miejsca mojego siedzenia nie zdają się tak chłodne jak bezwzględna jest rzeczywistość.

wtorek, 12 marca 2013

wypieki i myślenie



Paddy robi porządki w lodówce. Nie zwracam na niego uwagi. W końcu krzyczy:

- eM, co to jest?
- twaróg
- co z tym zrobisz? Termin jest do dzisiaj
- pomyślę

Męczy go ten twaróg i po dziesięciu minutach mam przed nosem twarz Paddy'ego z białymi zębami, cedzącego kolejne pytania. 

- eM, dlaczego się nie odzywasz
- myślę, 
- ty ciągle myślisz
- dobrze, zrobię struclę
- od myślenia się zrobi?
- tymi rękoma 

i tu pokazałam mu wypielęgnowane łapki

- a to się da zjeść?
- zobaczymy, nigdy nie robiłam
- a skąd masz przepis?
- z Internetu
- ooooo, to ja może pojadę do Lidla i coś nam kupię do kawy
- milcz!

Paddy, zjadł struclę ze smakiem, wyszła bajeczna, jak zwykle zmodyfikowałam przepis, ale osnowę macie na stronie http://gorzkaczekolada.blogspot.ie/2012/06/strucla-serowa.html

Zrobiłam podwójną porcję bo wydawało mi się zbyt mało ciasta na 0,5 kg twarogu, dorzuciłam jedno opakowanie serka twarogowego, i dodałam irlandzkiego masła - czyli słonego. Do lukru starłam skórkę z cytryny plus sok - do smaku, posmarowałam ciasto zaraz po wyciągnięciu z piekarnika, wtedy skórka była smaczniejsza. Resztką lukru panowie obsmarowali herbatniki. To wszystko było, zjedli ze smakiem.

- eM?
- tak?
- a na święta upieczesz strucla?
- nie strucla, tylko strucel. Pomyślę
- znowu?

poniedziałek, 11 marca 2013

Sztorm

Wojciech Kukowski


Filiżanka rozbiła się – ktoś musi umrzeć.
Trzeciego dnia wstajemy zmęczeni czekaniem,
mrowienie karku przyciąga deszcz, gdy pierwszy
wiatr milknie, postacie z rysunku Sary mokną:
przewodnik zasnął, stopy oderwane od podłoża
puchną w wodzie.

Jesteś pewna mgły? Zablokowane furtki skracają drogę,
ćwiartki puszczone bez kontroli wypełniają miejsca.
Wynik testu na płodność, kartę pamięci opróżnioną do połowy
– ostatni raz zmyślę, obiorę z krążących wokół tajemnic
pułapki, które trwają w nieprzerwanej rozmowie malarza
ze mną i dziećmi, padającymi daleko od jabłoni.

Po latach rozumiem formy, których mogę użyć
w dialogach o obrazach; zanim spuchną i pękną,
dmuchamy.

niedziela, 10 marca 2013

gemmologia i plany wakacyjne



Kasa ma to do siebie, że się pojawia i jak się szybko pojawia, znika. Siedzimy sobie przed komputerami i rozmawiamy o planach wakacyjnych, o dzieciach, o ich dzieciach, o zwierzętach, o kamieniach.

- Paddy, tak wygląda żółto pomarańczowy agat, chodź tu zobacz
- kupiłaś sobie?
- tak, ma 20 mm i jest fasetowany
- cieszę się, że sobie kupiłaś
- tak?
- bo wiem, że to się kiedyś skończy
- jak to? Co się skończy?
- no, jak będziemy mieli wnuki to chyba przestaniesz kupować kamienie na pierścionki
- nie rozumiem, a my będziemy mieć wnuki?
- no kiedyś chyba będziemy?
- jakoś tego nie widzę
- no ja też nie, więc lepiej nie miejmy wnuków, będziemy mogli wyjechać pod namiot. Zostawisz sobie te wszystkie pierścionki
- nie, no po co mi pierścionki jak umrę, będą dla wnuków
- przecież nie mamy wnuków

No i tu Paddy zapodał Chopina i w milczeniu dopiliśmy kawę.

piątek, 8 marca 2013

dzień kobiet, dzień kobiet, niech każdy się dowie...




Jestem śpiąca - podskórnie. Coś tam we mnie łazi. Z jednej strony sypnęło na zielono i wszystkie rzeki, te tutaj, pachną wiosną. Opieram się świadomości i kasuję w różnych miejscach nadpisane historie, znajomości na fejsbuku. Również, które zniknęły, skończyły się, przeterminowały, osoby nadużywające mojego zaufania.

środa, 6 marca 2013

Zielone dni, bujne łąki, pachnące zioła

Zbliża się Paddy's Day. Z tej okazji będziemy świętować bardziej niż zwykle

- eM a może siedemnastego polecimy do Paryża?
- ty naprawdę chcesz żebym umarła?

I tutaj uśmieszek czarci. Od rana jesteśmy zrobieni z kawy, tostów i każde gna w swoją stronę. 

z sieci


poniedziałek, 4 marca 2013

Jeszcze dzisiaj


                                              Małgorzacie 

Jesień wchodzi szybciej,
tłumaczę Małgorzacie czasoprzestrzeń.

Bierz mnie w podróż, długą, senną.
Znowu zimny nos i bose stopy, w zakamarkach
zagięć, pachniesz resztkami drewna, mną.
Płacimy dzieciom, by nie zapominały o urodzinach.

Kalendarze odsłaniają powody do wymówek,
które przekładam na kolejne dni. W kubku ostatni łyk
galaretki, a w kolanach trzeszczy. Irlandia.
Nad Shannon uwierzyłam, że woda jest czysta

ale brzeg rozmywa się
na długość kija, trzech stóp, pół jarda - jesień wchodzi szybciej.
I nie mogę podejść.

Jeszcze dzisiaj
wytłumaczę Małgorzacie czasoprzestrzeń.

anatomia poezji

Od rana napływają na margową pocztę powiadomienia, że ktoś z czeluści Internetu wytargał moje stare wiersze. Wiersze z 2009 roku są okropne - serio. Poezja, nie jest całym moim życiem, być może jest odwrotnie. Pojawiła się i została, to wszystko. Z uwagą przyglądam się słowom, sobie, technologii, i nie narzucam już żadnych wspólnot. Napisałam w jednym z komentarzy, że z perspektywy czasu widzę ich naiwność i niedomagania. Po czym pani poetka przybiegła i skwitowała, że jak zmieniłam swoje pisanie, (od tego 2009 roku), to nie byłoby dobrze, to nie byłoby dla ludzi. Zmartwiła mnie tym jednoznacznym stwierdzeniem. Jestem przekonana, że tkwienie cały czas w jednym miejscu, jest bardzo złe dla poezji. Niestety wielu ludzi okupuje swoje jestestwo i nie rusza się z miejsca, ale każdy sam dokonuje wyboru. Ciągle szukam swojego języka, obrałam taką a nie inną drogę. Każde takie stwierdzenie jest toksyczne, nie tylko dla mnie. Poza tym, są gorsze występki przeciwko ludzkości niż moje obecne teksty.



niedziela, 3 marca 2013

Sesja

Po dzisiejszych rozmowach, doszłam do wniosku, że nie jestem nosorożcem, tylko dinozaurem. Zgodnie z logiką możecie sobie dopowiedzieć resztę. Dzięki braku luster nie odbijam się w postaciach kreowanych przez mainstream. Czyli jak ludzie czegoś nie pojmują, to odrzucają, upraszczają, redukują i... no właśnie. Nie ma na mnie wzoru, nie i już. 


sobota, 2 marca 2013

Podróż

Tomasz Trafiał


Przerywam na chwilę: Paddy czyta, egzaltuje słowa,
uśmiecha się. Nie prostuję go, po linijce
nucimy piosenki Troelsa, należy nas uszkodzić,
najlepiej ustami. Wydmuchujemy parę, oczy
kwitną, a od leczenia ziołami skóra wchłania zapachy
– któreś z nas pęknie. Intensywnie uwierają
sentencje z dramatów. Wszyscy w jakimś sensie
jesteśmy w sobie.

Dlatego, kiedy pyta, czy polecę z nim w Kosmos
innym kanałem niż zwykle, dokładnie nie pamiętam,
stajemy się bliscy w każdym poziomie. Wkręceni w pamięć
tracimy naskórek, coś należy pomiędzy, poruszane
od wewnątrz cebulki zahaczają o każdy włos. Wypiętrzenia
uderzają w człowieka, akurat wtedy jego funkcja spada
– język poruszany z niewłaściwej strony.

piątek, 1 marca 2013

Spotkanie

Zdeponowałam wszystko z czego jestem zrobiona. Cała ta kiczowata instalacja musi odleżeć, wygnie się, złuszczy. Później złamię pod kątem kartki, wygnę w przeciwną stronę i puszczę w śwat. Nie ma miejsca na pomyłki, tracenie czasu, czarny kolor, który pod ciężarem potrafi zlać się z otoczeniem. Wiadomo, coś, co jest uwięzione, wypełznie prędzej czy później, wyskoczy w marynarce i czapce niepodobnej do puchatego gościa z rękoma w kieszeniach. Obłożę go doniczkami, kamieniami i ziemią. Tam chcę mieć truskawki, maliny już są wielkie, a tam dalej pomidory i rzodkiewkę. Na środku lawendę, bez niej nie chce mi się rozpoznawać wiosny... no chyba, że dostaje się takie prezenty:



Mariolu, dziękuję, od dzisiaj Paryż nigdy nie ma końca, chyba że czasami w nocy, na piętrze, pod kołdrą...