wtorek, 28 listopada 2023

Wyplątuję pamięć chłopca



Wokół stare gazety, wycięte ogłoszenia. Wiele z nich hodujesz
niczym papierowe kwiaty. Zamknięte w szklanych słojach udają,
że wkrótce rozkwitną. Spójrz, zatoka podmywa wydmy,
śmieci, domy z czerwonej glinki.

Z kolorowych gazet wypływają opinie ekspertów alpinizmu,
w salonie unosi się zapach transparentnych roślin wyrwanych
z biletu powrotnego. Już wiesz, kolekcjonuję
dobre miejsca, nagle przedatowane.

Spoglądaliśmy w dół, a kiedy zszedłeś z dachu,
mieliśmy w nosie imperialistyczne państwa.
Mocna ściana powstrzymała lęk. Mówiłam ci, że ten chłopiec

rozplecie supeł, nakreśli linie, uniesie głowę.
Z mokrego papieru wyparuje woda.
Będziemy wolni, spróbujemy
żyć długo.


z liczb nieparzystych


czwartek, 23 listopada 2023

Niebieskie żyłki

 


Nie pamiętam powieści z zimowych wieczorów
ani imitacji płócien, na których rozrzucone dłonie
zawsze prezentowały się szaro, z domieszką zieleni.
Chciałabym precyzyjnie przyciąć kwiaty,
wjechać bez słowa w oślepiające słońce, nie poczuć

zmęczenia, utraty tchu, zgubić się i odnaleźć.
Rybki w akwarium mijają mnie w oczekiwaniu na tetra betta
pokarm dla bojowników. Zakładam, że nie otwierają ust i plują
piaskiem, gdy wybuchają ich ciała. Czy piasek nadal jest piaskiem?

Ubiegłej nocy niezmordowanie ćwiczyłam bujanie.
Huśtawka rozpędzała się i zanim straciła impet, zrozumiałam,
że bez sensu wyłamywać futrynę.

Plamy pokrywają opuchliznę liter.
Kreski drgają, gdy próbuję odczytać wzór,
spisaną skargę. Obok drzwi łopata, wieko
pudełka z owadami przesuwa się.

z liczb nieparzystych 


wtorek, 21 listopada 2023

W gipsie

 



Czekam na pszczoły,
wystarczy ruch słoneczników i z dźwięków
sypiących się pestek, można odczytać
hieroglify. Dzień po dniu. Gubię granicę
między snem a przytomnością.

Podchodzę do sztalug pokrytych kurzem,
przez chmurę pyłu wykrzykuję to,
co wyparte z ulgą, aż widać perseidy
spadają zamiast naszych imion.
Przyzwyczajamy się do uzależnień,
szkłem zbawiamy noce.

sobota, 18 listopada 2023

Skok

 


Białe plamy na fartuchu kurczą się, jakby utrata minut
albo ciepła nie irytowała bardziej niż rany w wyniku tarcia.
Suchość, w tle okularów niewidoczna tajemnica.

Grzecznie popycham niepotrzebne przedmioty, spadają,
z ręki, do ręki obcej osoby. Czy żałuję, że nie mam
niczego, co można by odnaleźć w biografiach, omawiać
synonimy, podobieństwo, rozwiewać kurz?

Przejrzystość rodzi pragnienie, a zło wynika z bezczelności
kodów, czarnych kresek, przedawnienia. Jesteś wyjątkowo wysoka, więc
chłodne akwarele wzbudzają w tobie rozkosz. Zapominasz o sobie
i stoisz w mokrej trawie.

Znudzeni chłopcy kopią piłkę.
Dołki wypełnione żółcią, stamtąd ciągnie się linia
do samej krawędzi. Rytmiczne uderzenia ołówkiem, tytuły książek,
większość o tobie, w wyobraźni obce niebo. Trwa na marginesie
słowa. Scena upadku i podnoszenia.


wtorek, 14 listopada 2023

Powrót

 



Nie ma cię w ziemi, w gruncie rzeczy wykopanych.
Gdzie zima ukrywa tajemnice przy brzegu wody.
W mglistym błocie odczuwam utratę, tak głęboko,
jak tylko potrafisz sobie wyobrazić.

Malujesz obraz.

W nocy śnieg wzrasta, pokrywa wszystko do horyzontu. Nikogo
na wyciągnięcie ręki. Zastanawiam się i nie odnajduję
zakończenia.

poniedziałek, 13 listopada 2023

Empatia

 



W niebieskiej komodzie zabrakło pudełek.
Przeterminowane tabletki rozsypały się jak kopiejki.
Babcia w pokoju liczyła muchy uczepione żyrandola.
Im wyżej, tym więcej trupów, więc straciła rachubę.
Przez ostatni rok

odpowiadała na każde pytanie, skinieniem głowy.
Wspominałam o epidemii, wpatrzona w kwiaty.
Obsypane mikroskopijnymi bąbelkami egzemy sprawiły
że zasłony nie przepuszczały światła. W kruche liście
wsiąkał kurz. Babcia w pamięci liczyła pieniądze, co tydzień

odkładała na czarną godzinę. Nie chciała słyszeć, że nie urodzę
z powodów, które się kształtują i przytłaczają.
Od dawna nie biegnę wszerz i wzdłuż plaży.
Przestałam nurkować, chyba że do szafy, z której wysypały się półki.
Układam rzeczy na nowo.

Zamykam drzwi. Sweter nie otula ramion jak kiedyś.
Na zewnątrz kolorowa młodzież zwija się ze śmiechu,
jakby tylko chichot był lekarstwem na strach.

niedziela, 12 listopada 2023

Odrzucenie

 




Kiedy poszedłeś, pozwoliłam sobie nie oszaleć. Wycierałam
plamy ze ścian. Zanim ruch uliczny rozwiał iskry
unoszące się nad palącym papierosem. Przytrzymał mnie mężczyzna
z tak efektownym akcentem, że jego zapach wody kolońskiej
osiadł na moich ramionach. Nie pytaj, skąd przyszedł i dlaczego tak dokładnie
znał rozkład mieszkania.

Byłoby bezpieczniej,
gdybyśmy nie rozłożyli się obok krzykliwej rybitwy,
która odebrała nam sen
w pełnym słońcu.

Zapamiętałam wyschniętą lemoniadę i długie linie
zacienionych słomek. Coraz łatwiej było nam brodzić w piachu
z trąbką przy ustach. Muszle jak kawałki chmur
wpadły w wyciągnięte ku sobie ręce.


Liczby nieparzyste

czwartek, 9 listopada 2023

Gorzkie żale przybywajcie...

 



Minęły trzy lata od premiery książki "Podróżowanie w przestrzeni", którą wydawca rozesłał do sprzedaży detalicznej, recenzentów, bibliotek i na konkursy. Niestety, mimo jego wysiłku, zbiór wierszy został przyjęty milczeniem - nie doczekał się ani jednej recenzji/omówienia. To było dość zastanawiające, zwłaszcza dla mnie jako autorki. A już patronaty medialne, to jakieś nieporozumienie, nie polecam. 


środa, 8 listopada 2023

Do środka

 



Odsunięcie, utrata wspomnień, niewłaściwe słowa,
uwierz mi, można się zgubić. Pochłonniaki Magdy,
od piątku dzielą się i wchłaniają śpiew, blask, śmiech.

Jedna ręka zabija muchy, druga spoczywa na poduszce,
nie ma już miejsca na nic innego. Drzewa wyrosły z głów ludzi,
konary sięgają po swoje. Kurczysz się, jakbyś był bliski końca.
W międzyczasie malujemy kamienie, bagaże klinują drzwi.

Akcja. Pisarze wpadają w obłęd, stąd mój bezruch.
Połamane gałęzie, infamia. Odrzućmy zarówno jednych,
jak i drugich bohaterów. Stertę much, stężałe stopy, atłasy, wagi.
Jeśli nie powrócę na czas, opowiadaj o powietrzu i o tym,
o czym jeszcze nie zdążyłam napisać.


2015


poniedziałek, 6 listopada 2023

Muszę cię zakończyć


 


Na dnie gorącego mleka migdałowego,
układają się ulubione słowa. Z odmiennych źródeł,
wydobywam korzenie, jak młode rośliny na deszczowy dzień.

Mówisz, że drapią w gardle.
Powietrze przepełnia brązowa woń torfu.
Czytam o niesprawiedliwościach,
o niewidomej, która bada palce w letniej wodzie.
Czy można dławić się z powodu zakończenia,
ważnego momentu, subtelnych szczegółów,
które przegapiamy?

Miłość, czasem przywiązana do czegoś trwałego,
choć może to tylko złudzenie, że nadchodzi sen,
który nas wyzwoli od ciężaru odpowiedzialności.
Wędrujemy po ścieżkach, mijając jeziora i szpilki,
które wystają z trawy.

Powstaje nowa droga, bez ołtarzy na skrzyżowaniach,
bez głębokich wżerów, które hamują wzrost zbóż.
Wtedy dociera do mnie poranek.
Pachnie świeżo upieczonymi bułkami i masłem.

Kawa. Nieproszeni goście. Przerwali moje czytanie,
zagięli strony. Ich odciśnięte na blatach linie szorowałam dwa dni.


sobota, 4 listopada 2023

Co mi się przytrafiło po pięćdziesiątce?/What happened to me after turning fifty?

 



Odczuwam pewien dystans do ludzi, którzy szybko zapomnieli o mnie, gdy tylko spełniłam ich potrzeby. Znowu koło życia się obraca, a dostęp do mojej osoby jest bardziej selektywny. Niespodziewanie wróciłam do rzeczywistości, ale wciąż jestem otwarta na tych, którzy widzą świat inaczej. To własny wybór i wspaniale, że mogę wyjść na powietrze i myśleć o sobie, bliskich, o życiu takim i owakim. Z radością odcinam się od relacji, które okazały się rozczarowaniem lub po prostu nie miały już sensu.

Niedawno zdiagnozowano u mnie ostrą anemię, ale trafiłam na świetną lekarkę, która zajęła się mną kompleksowo, czuję się zaopiekowana i doinformowana. Przyczyny anemii zostały rozwikłane dzięki mojej ginekolożce, która okazała się równie wyjątkowa jak jej poczucie humoru – bezcenne.

Życie wzięło mnie za twarz i skierowało w właściwym kierunku. Moje palce mogą być potargane farbami, tuszami i atramentem, ale cała ta chaotyczna mieszanka wydaje się harmonijna.

What happened to me after turning fifty?

I've developed a bit of distance from people who quickly forgot about me once their needs were met. Life's wheel is turning again, and access to me is more selective. I unexpectedly returned to reality, but I'm still open to those who see the world differently. It's my choice, and it's wonderful that I can step outside and contemplate myself, my loved ones, and life in all its forms. I happily cut ties with relationships that turned out to be disappointing or simply lost their purpose.

Recently, I was diagnosed with severe anemia, but I found an excellent doctor who's taken care of me comprehensively. I feel well looked after and well-informed. The causes of the anemia were unraveled thanks to my gynecologist, who turned out to be as exceptional as her sense of humor – priceless.

Life grabbed me by the face and pointed me in the right direction. My fingers may be smeared with paints, and ink, but all this chaotic mix seems harmonious.

Rzeczy bez znaczenia

 




Błąkam się wokół cedrów, metalowych skrzynek na listy,
tuż przy wejściu i wyjściu. Coś mnie przyciąga,
przywodzi bliżej ziemi, w jej zakamarki.

Czasami odsłaniam się, drżę,
gdy ludzie wygłaszają przemówienia
o nadajnikach, przekazach.
Przenoszą rany przez dłonie, słuch i szyję.
Strach bazujący na niejasnościach,
słowach rzucanych bez pośpiechu,
źródłach bez korzeni.

Każdy, kto zabiera głos bez zrozumiałego celu,
jest gotów do ataku, jakiegoś linczu, popychania w przepaść.
Dramat współczesnego życia - znajdować się w obrębie nauki,
ale jednocześnie sprzeciwiać się,
chronić tę część wiedzy, która wprowadza w błąd.


sobota, 28 października 2023

Ciekawość

 



Zawsze źle się kończy. Dlatego mówię sobie,
nie tym razem, wracam do kinematografii, historii, folkloru
i mitologicznych zwierząt.

Wkradam się w miejsca, gdzie nie można szydzić z drugiego człowieka.
Świat się przemienia, jest niepewny. Jeśli nam się nie uda,
przepłyniemy wodę, rozmyjemy się w mgle.
To tylko przegrana. Ziemia, nie jest nasza, bo ciągle tracimy grunt pod nogami
i ruszamy w nieznane. Jesteśmy w stanie zaprzeczyć wszystkiemu, co jest nieodwracalne. 

Obserwuję bydło brodzące po kostki w wodzie. Dni mkną, płyną.

To jest jak zawieszenie broni. Mimo że nadal myślę o ludziach jak o ciałach,
unoszących się i opadających za górami, za lasami. Ale wracają.
Wdzierają się przez ucho, starając się odnaleźć zapomniane słowa.
Udają dowcipnych, przemieniają wodę w deszcz. Czasami gwałtownie,
aż do utraty przytomności. Z litości, z pustki, z prostych czynności,
które kiedyś wykonywaliśmy w pierwszej klasie.

Ciągi wyrazów, zbyt długie, żeby je zapamiętać, żeby coś zrobić,
żeby je przekroczyć lub opuścić. W mroku obserwuję, jak się bawią,
zakładają ręce za głowę. Wybieram. "Mój kochany, poczekaj na mnie",
mówię i po chwili leży na moich udach.
Chciałam dowiedzieć się, jak to się robi.
Westchnienia, oddechy.
W myślach zachęcam siebie do wyjścia.
Obracam się tylko i przygryzam palce.

Uśmiecham się. Myślę, że nadal mogę żyć swoim życiem,
używając tego samego mydła i pasty do zębów.
Na życzenie płaczę i balansuję na krawędzi, spoglądając na stopy,
jak się zapadają. Kiedy woda podniesie się wyżej,
co zapewne niebawem się stanie,

będziemy musieli zastanowić się nad zmianą miejsca i ratować,
co się da. Spacerujemy ze sprawami, których nie unikniemy.
Nadchodzi czas oczyszczenia. Prawdziwego.

Zastanawiam się, co to oznacza. Ile listów będę musiała napisać.
Drobnym pismem wypełnić strony, zanim zrozumiem siebie
i na mojej twarzy pojawi się kolejny uśmiech?
Później wyśnię inny horyzont, zauważę ślady,
jakieś niewiarygodne światy.