czwartek, 31 marca 2016

Siusianie w krzakach i katar pod nosem



Ocean mocno cofnięty. Zimą zabiera ląd, podtapia wioski i miasta, wiosną odchodzi i odkrywa plaże, kamienie, łagodnieje pod chmurami. 


- Zatrzymaj się przy jakimś McDonaldzie, muszę siku.

Po 100 km.

- Ale nie ma żadnego w pobliżu. 

Przyznaję, TOI TOI na Downpatrick Head czysty i przestronny, oczywiście jak na kabinową toaletę. 





środa, 30 marca 2016

Osły Connemary





Wysiadłyśmy z auta, żeby sfotografować owce. I nagle pojawił się on. Zaczepny i śmiały. Popatrzyłyśmy na siebie i w nogi. Rozmawiam dzisiaj z mamą o osłach.

- A wiesz, że one gryzą?!
- Oj, dobrze, że uciekłyśmy. 




poniedziałek, 28 marca 2016

Benjamin Clementine - Condolence

Pojechaliśmy na Connemarę, Coral Strand. Przyglądałam się kilkudniowym owcom, czarnym brykającym i krukom. Patrzyłam w słońce, w chmury. Grzebałam patykiem w oceanie, w umarłych muszlach, algach. Rozmawiałam z osłem, usmiechał się. I wróciłam do domu, internetów, do smutku. Umarł człowiek, którego lubiłam słuchać, czytać... I te wszystkie suszące się korale, jednorożce, calvados... Przynoszą ulgę na kilka chwil. Poszedł sobie i nie wróci.



 







Takie tam



Chciałam Wam zostawić wiersz na czas, kiedy będę spacerowała po koralowej plaży... I wtedy moglibyście myśleć o mnie, o sobie, emocjach układających się w całość. Ale to już było. Jedziemy autem z punktu widokowego na jezioro i rozlewające się leniwie słońce. Coś mówię, bla bla bla i badawczo przyglądam się zamyślonemu mężczyźnie mojego życia. Czuję, że jest daleko w kosmosie.


- Paddy... O czym rozmyślasz?
- O niczym. Rozglądam się.



Benjamin Clementine - Nemesis

czwartek, 24 marca 2016

Przewodnik


Alicja Rodzik



Wstąpiłam w bryłę lodu, w jej kształt i chłód,
jednak żeby zatrzeć pamięć trzeba czegoś więcej. Nie mogę iść 
dalej, zanim przebrzmi odgłos wiatru, zawróci w głowie.
Łodyżki, ogonki, półkola, to wszystko pozostaje w środku,
nie wiem, czy mogę je uratować.

Zostają pieszczotliwe piosenki, sznur, który nas łączy
z kosmosem. Wyspiarze tęsknie czekają na słoneczne dni
i wrzucają do szklanek kryształki. Uczę się z uśmiechem
wciągać powietrze i przytakuję świstem z bezdechu.

Może chodzi o krztynę dźwięku, co wydostaje się z obłędu,
kiedy wyplątuję zwiędłe kwiaty z wianków zawieszonych na drzwiach
albo łapię postrzępione kartki, później składam z nich statki.
Litery, wbrew mojej woli, rozpuszczają się i wypływają z wody
jak koła ratunkowe, w ich miejscu stoi nosorożec.


środa, 23 marca 2016

Przejście



Wiosna. Pąki. Rozrywany przez ptaki
mętny kolor światła na kartkach pokrytych akrylem.
Przesądy. Nie mogę zasnąć w czarnej piżamie w głębi śnienia,
pośród zbutwiałych pędów kwiatów.

Leczysz mnie mantrą. Nalewkami z dzikich owoców.
Nie były twoje. Haftowane lalki
w kolorze bzu sukienki. Nasłuchuję brzęczenia ważek,
melodii dzwonków, ciepłego wiatru.

Zostałam tu na całe życie. W cieniu żelaznych gór,
w smaku krwi, w spójności prostych zdań. Zbieram

spadające skórki pomarańczy. Zapach mokrego torfu,
skrzaty z bajek. Wejścia i wyjścia w pierwsze słowa.

Przebudzam się, kiedy opowiadasz o wielorybach,
ich sile, błyskach w oku. I nie mam nic innego na rękach
oprócz czerwieni. Wylewa się, osadza na dnie sadzawki,
tuż pod warstwą mułu. Wierci.

piątek, 18 marca 2016

Na prowincji

Zrobiłam ponad 500 zdjęć, więc to tylko wyimek. Było sympatycznie, chociaż Paddy twierdzi, że bywało lepiej. Oczywiście lokalne parady różnią się od tych w Dublinie czy NY, ale i tak świetnie się bawiliśmy. Poszliśmy na piwo do pubu, ale wcześniej zajrzeliśmy do ulubionej galerii, ale o tym jutro, bo ryję już nosem tu i tam...




wtorek, 15 marca 2016

na dobre

    


                                                              mamie

w jej włosach nie kłębią się białe myszki
i gdyby wiewiórka mogła wpaść na pomysł
razem zamieszkałyby na przedmieściach
przez chwilę trzymała kluczyki od samochodu
widzisz mam to po niej

trochę nas zdradzają kości policzkowe
i jedno warknięcie wystarczy że zamilkniesz
z podciętym gardłem ogolony śledziłeś
ruchy zanim się urodziłam
jej długie nogi chciałeś kupić za bilet
dookoła świata

podróżowaliśmy pociągiem z południa na północ
następnego dnia wystrojeni szliście ulicami
z daleka było widać że odurzeni peyotlem
zrobicie wszystko żebym się nie martwiła przyznaję
nie musimy niczego wymyślać
kiedyś o tym napiszę

listopad 2011

sobota, 12 marca 2016

Dmuchamy





Zdjęcia dmuchawca leżały w folderze od lata. Wydawały się takie banalne, słabej jakości ale nie wyrzuciłam ich do śmieci. Bywa, że usuwam świetne zdjęcia, a później ich szukam. Chaos jest we mnie, a może to coś innego. Dzisiaj nie mogłam odszukać nowej płyty Robota Kocha, a przecież  miałam pod ręką, jak inhalator, calvados i liście ginkgo.








czwartek, 10 marca 2016

Geniusz





Czytam Paddy’emu, jak to jedna z posłanek wykrzyczała do dziennikarzy:

Nie obchodzę Dnia Kobiet, proszę mi zejść z drogi.

Teraz strach rozmawiać o poglądach w miejscach publicznych, w pociągu. Więc co ja pocznę, jak polecę do Polski. Oczywiście mówię to wszystko głośno i zerkam na Paddy’go, bo czuję, że zastygł i się przygląda. Nagle mówi:

- Pani ja nie wiem, traktorzystką jestem! Tak odpowiadaj, jak cię ktoś zapyta o poglądy.

Taaak. Jest genialny!

Mogwai // Ether (Official Video)

środa, 9 marca 2016

Jedna z wielu






Kap, kap, kap. Cały dzień pogoda była znośna. Bez deszczu i wiatru. Umówiłam się w ostatni czwartek z zaprzyjaźnioną Ukrainką na wspólny sześciokilometrowy walking. O 5.30 po południu przebrałam się w dres, naciągnęłam czapkę, kurtkę do chodzenia. Odczepiłam brelok z nosorożcem od Katrhine. Zamknęłam dom, upchnęłam klucz, ręce w kieszeniach. Idę. Zaczyna padać. Zawsze jest tak, kiedy postanawiam w końcu coś dla siebie zrobić pogoda przypomina mi, że żyję w Irlandii. Kap, kap, kap. Idę i myślę: a niech pada, taki szałerek, nic takiego. Wysyłam do Any smsa, że idę w jej kierunku. Po dziesięciu minutach, to już nie szałerek, tylko najzwyklejsza ulewa. Jeszcze bez wiatru i błyskawic. Na drugim kilometrze dołącza Ana. Śmiejemy się, że nie jest źle, że w sumie co tam deszcz. Idziemy. Rozmawiamy. Już nie kap, kap, kap, tylko zacina w twarz, przymykamy oczy, i toczymy się z górki. Czuję, że deszcz ciurkiem leje się po plecach. Tego mi było potrzeba. Wróciłam do domu, powiesiłam kurtkę na mini kropielnicy, którą zostawił nam Landlord. Rozpaliłam w kozie. Nalałam sobie letniej wody z miodem. Kap, kap, kap, ścieka woda z kurtki, z domowej kropielnicy. Kap, kap.


wtorek, 8 marca 2016

Dzień kobiet, dzień kobiet....




(...) kobieta szepcze, pragnie za wszelką cenę
wynurzyć się z wody, dotknąć lustra.
Nie szuka w sobie nieszczęścia, liczy kochanków,
skuchy wynikające ze starodawnych metafor (...)
Inna kobieta przypomina jak przed kilkunastu laty inaczej
smakowały pomarańcze, wtedy biegała i nikt od niej nie wymagał
catwalku, a dzisiaj gazety powtarzają: bądź ostrożna, mięsożerne rośliny
gwałcą singielkę, zapuszczą w trzewia miód, żebyś nie mogła
otworzyć oczu, nie mogła się ruszyć. O losie! 
Jednym kliknięciem w klawiaturę znajdziesz sposób 
na upragnioną wolność, obok ryb i nocnych zwierząt.

niedziela, 6 marca 2016

Powrót






Zadziwiający, zwodniczy, zwraca ku sobie.
Kolejne zetknięcie z oceanem, torfem, wrzosami,
których nie mam odwagi wykopać nie zahaczając o przestrzeń
ogrodu. Mogłabym urządzić to inaczej, groźniej.

Mniejsze i większe fale, gorliwość z jaką mnie tuliłeś
w przeszywającym wietrze. Zapamiętać myśli,
że nic lepszego nie mogło nam się przytrafić.
Poruszenie piekieł, tak mówiłeś o kotłach, gdy tworzyły pianę,
i sól pokrywała skały, mikroskopijne listki krzewów,

które wiatr przepędzał w naszą stronę. Pod górę.
Pomiędzy pustymi gniazdami, bo od dawna życie odebrało
beztroskie dzieci. Wolność nie wypełnia pustki, ulubionych rozmów
przy śniadaniu. Słowa jak upiory, kładą cienie, zarządzają oddechami
gdzieś w środku nie mojej wyspy. Nagość łasi się do nas.
Zastanawiam się, co możemy tu zostawić, rozsupłać. Spalić.


sobota, 5 marca 2016

W czasie

Jutro zapalamy świeczki na grobach bezimiennych kobiet, które najczęściej pracowały do utraty tchu w licznych na wyspach Pralniach Magdalenek, prowadzonych przez katolickie siostry zakonne. Premier Enda Kenny przeprosił rodziny i bliskich zmarłych kobiet, ale co z tego. Nie kończyło się jedynie na wyzysku fizycznym, dochodziła przemoc, gwałty, odbierano matkom zdrowe dzieci i sprzedawano do adopcji za ocean, a chore umierały z głodu i zaniedbania. Niedawno odkryto zbiorową mogiłę w kanale na tyłach byłego domu zakonnego pod Galway. To jedna z wielu okrutnych historii z udziałem Kościoła Katolickiego zamieciona pod dywan. Mimo że media wciąż wracają do tematu, nic nie pozostaje wyjaśnione. Gdyby przez Irlandię przetoczyła się wojna, jak przez Polskę, zbiorowe mogiły można byłoby przypisać okupantowi, albo sowietom, tutaj nie ma takiej możliwości. 







To nie dzieje się w domu. Od lat śpimy odwróceni
do słońca, chociaż lato zimne, pękają żarówki.
Niech mi pan da spokój. Powiedziałam na głos
i włożyłam do pieca szum siłą, od której nie mam siły.

Uklepujemy kulę, kopiec, ciasto, aż urośnie i zjawi się ktoś,
kto wyolbrzymi nasze pomysły. Mimo znoszonych butów,
skaczesz wysoko, opróżniasz portfel. Z nami nie chcą grać w szachy,
nie chcą jeść. Siedzimy nad rebusem przy butelce
whiskey. Powiedz, kto zgadnie, ile oddechów wypełni minutę.

Dla kogo Magdalenki zaśpiewają kołysankę i gdzie mieszkają
mężczyźni o obciętych uszach? Kartka po kartce tracimy się z oczu.
Znów nie obchodzi mnie ulga, o której napisałam kilka wierszy.
Skórki z melona, czy płaskie kotlety z soczewicy. Pachną cierpliwością.
Śpiewam, a oni liczą kalorie, narzekają na wiatr, ból przy zdmuchiwaniu
świeczek.

Kształty zmieniają się, galopują do wnętrza. Reszta nas nie obchodzi.
Jakiejś dżdżownicy pękło serce, odpadły skrzydła.
Tłum wykrzykuje rasistowskie hasła. Czy te głosy są realne?
Zamykam pewien etap mojej świadomości metalową klamrą. Śpiewam
pieśni, znane dowcipy.


03.04.2015

czwartek, 3 marca 2016

"Hermann Brunner i jego rzeźnia"




Więcej słońca, więcej czadu. Ale nie chodzi o zanieczyszczanie powietrza, o nie. Dumam tu sobie i mówię do siebie: daj spokój, nie wychylaj się, nie idź w stronę, z której nie ma powrotu. Więc uśmiecham się, chociaż nie powinnam rozpoczynać zdania od, więc, a wciąż rozpoczynam. Marzec, a myśli w lutym. W zdaniach z listów, w muzyce. Wyciągnęłam z szuflady poezję. Myślę, że napiszę kilka słów o wierszach z ostatniego tomu Marcina Zegadło, bo snują się za mną. Są jak cień, powiew wiosny i lasów z domieszką najróżniejszych smaków, za którymi czasami tęsknię.

Joshua Bell performs Bach's Chaconne, the final movement from Violin Par...

środa, 2 marca 2016

Buty o których śnię




Na FB znalazłam buty, które od pierwszego wejrzenia zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Odkrywanie Trippen było fascynujące. Mnóstwo niezwykłych wzorów, kolorów. Obejrzałam warsztat i zakochałam się w tym miejscu. Lubię detale, uśmiechniętych ludzi i fakt, że pracują z pasją. Kiedy Trippen ogłosiło konkurs na umieszczenie zdjęcia swoich butów lub komentarz - dlaczego Trippen, napisałam, że marzę... Nawet wybrałam się do Dublina, żeby przymierzyć i pogłaskać. Niestety nie znalazłam butów w moim rozmiarze, więc skończyło się na podziwianiu. Nie wygrałam konkursu, okazało się, że ilość lajków była istotna, ale dostałam prezent za wzruszający list...