Jutro zapalamy świeczki na grobach bezimiennych kobiet, które najczęściej pracowały do utraty tchu w licznych na wyspach
Pralniach Magdalenek, prowadzonych przez katolickie siostry zakonne. Premier Enda Kenny przeprosił rodziny i bliskich zmarłych kobiet, ale co z tego. Nie kończyło się jedynie na wyzysku fizycznym, dochodziła przemoc, gwałty, odbierano matkom zdrowe dzieci i sprzedawano do adopcji za ocean, a chore umierały z głodu i zaniedbania. Niedawno odkryto zbiorową
mogiłę w kanale na tyłach byłego domu zakonnego pod Galway. To jedna z wielu okrutnych historii z udziałem Kościoła Katolickiego zamieciona pod dywan. Mimo że media wciąż wracają do tematu, nic nie pozostaje wyjaśnione. Gdyby przez Irlandię przetoczyła się wojna, jak przez Polskę, zbiorowe mogiły można byłoby przypisać okupantowi, albo sowietom, tutaj nie ma takiej możliwości.
To nie dzieje się w domu. Od lat śpimy odwróceni
do słońca, chociaż lato zimne, pękają żarówki.
Niech mi pan da spokój. Powiedziałam na głos
i włożyłam do pieca szum siłą, od której nie mam siły.
Uklepujemy kulę, kopiec, ciasto, aż urośnie i zjawi się ktoś,
kto wyolbrzymi nasze pomysły. Mimo znoszonych butów,
skaczesz wysoko, opróżniasz portfel. Z nami nie chcą grać w szachy,
nie chcą jeść. Siedzimy nad rebusem przy butelce
whiskey. Powiedz, kto zgadnie, ile oddechów wypełni minutę.
Dla kogo Magdalenki zaśpiewają kołysankę i gdzie mieszkają
mężczyźni o obciętych uszach? Kartka po kartce tracimy się z oczu.
Znów nie obchodzi mnie ulga, o której napisałam kilka wierszy.
Skórki z melona, czy płaskie kotlety z soczewicy. Pachną cierpliwością.
Śpiewam, a oni liczą kalorie, narzekają na wiatr, ból przy zdmuchiwaniu
świeczek.
Kształty zmieniają się, galopują do wnętrza. Reszta nas nie obchodzi.
Jakiejś dżdżownicy pękło serce, odpadły skrzydła.
Tłum wykrzykuje rasistowskie hasła. Czy te głosy są realne?
Zamykam pewien etap mojej świadomości metalową klamrą. Śpiewam
pieśni, znane dowcipy.