Pojechaliśmy na Connemarę, Coral Strand. Przyglądałam się kilkudniowym owcom, czarnym brykającym i krukom. Patrzyłam w słońce, w chmury. Grzebałam patykiem w oceanie, w umarłych muszlach, algach. Rozmawiałam z osłem, usmiechał się. I wróciłam do domu, internetów, do smutku. Umarł człowiek, którego lubiłam słuchać, czytać... I te wszystkie suszące się korale, jednorożce, calvados... Przynoszą ulgę na kilka chwil. Poszedł sobie i nie wróci.
buziaki,ściskam Margo
OdpowiedzUsuńUściski...
UsuńPrzytulam.
OdpowiedzUsuńOn odszedł, ale jego słowa pozostały...żyją
OdpowiedzUsuńBył jeszcze taki młody i ta ilość katolickiego hejtu, to mnie jakoś odciąga od ludzi. Wiem, że rozumiesz. Kiss
UsuńMoże liczyć na nieśmiertelność w sztuce.
OdpowiedzUsuńKsiądz Kaczkowski?
UsuńŹle zrozumiałam, myślałam, że chodzi o Benjamina o którym przyznam, że nie słyszałam!
UsuńJego piosenka "Kondolencje" idealnie wpasowała się w odejście ks.Kaczkowskiego
Usuńwczoraj koleżanka opowiadała mi o stulatce, której tylko czasem miesza się troszkę w głowie, ale poza tym to ok, oj nie równo te karty są rozdane...
OdpowiedzUsuńKażdy ma swój jakiś koniec i początek :* stulatka... och
Usuń