Kap, kap, kap. Cały dzień pogoda była znośna. Bez deszczu i wiatru. Umówiłam się w ostatni czwartek z zaprzyjaźnioną Ukrainką na wspólny sześciokilometrowy walking. O 5.30 po południu przebrałam się w dres, naciągnęłam czapkę, kurtkę do chodzenia. Odczepiłam brelok z nosorożcem od Katrhine. Zamknęłam dom, upchnęłam klucz, ręce w kieszeniach. Idę. Zaczyna padać. Zawsze jest tak, kiedy postanawiam w końcu coś dla siebie zrobić pogoda przypomina mi, że żyję w Irlandii. Kap, kap, kap. Idę i myślę: a niech pada, taki szałerek, nic takiego. Wysyłam do Any smsa, że idę w jej kierunku. Po dziesięciu minutach, to już nie szałerek, tylko najzwyklejsza ulewa. Jeszcze bez wiatru i błyskawic. Na drugim kilometrze dołącza Ana. Śmiejemy się, że nie jest źle, że w sumie co tam deszcz. Idziemy. Rozmawiamy. Już nie kap, kap, kap, tylko zacina w twarz, przymykamy oczy, i toczymy się z górki. Czuję, że deszcz ciurkiem leje się po plecach. Tego mi było potrzeba. Wróciłam do domu, powiesiłam kurtkę na mini kropielnicy, którą zostawił nam Landlord. Rozpaliłam w kozie. Nalałam sobie letniej wody z miodem. Kap, kap, kap, ścieka woda z kurtki, z domowej kropielnicy. Kap, kap.
To był oczyszczający spacer ;-)
OdpowiedzUsuńTak, to był dobry czas i zapomniałam o tej chrzcielnicy :) do czegoś w końcu się przydała :)
UsuńAle potem jak miło usiąść przy kozie... :)
OdpowiedzUsuńBardzo miło :)
UsuńMoja pogoda. Inspirujesz :)
OdpowiedzUsuń:) dobrze, że odpowiednio pobudza :)
UsuńDeszcz może być natchnieniem:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.
Taka refleksja, że nie powinnam się umawiać, tylko iść, kiedy jest na to odpowiedni czas :)
Usuńpozdrawiam
Uwielbiam walking! Z tobą chętnie bym się przeszła (i porozmawiała) w realu. Ściskam:)
OdpowiedzUsuńJuż sobie wyobraziłam Twoje piękne okolice do chodzenia :) no i nie mokniesz przy każdym kroku :)
UsuńNie moknę, to prawda!
Usuńkap,kap
OdpowiedzUsuńa nie przemarza się po takim zmoknięciu...
Było dość ciepło i o dziwio, kurtka okazała się prawdziwie nieprzemakalna :)
UsuńNie pomyślałam, że na pewno przygotowana wyszłaś... :)
UsuńTak trochę się zmartwiłam, bo ja pewnie przeziębienie bym sobie zafundowała... :)
Już się zahartowałam w tym klimacie :)
Usuńmmmm...ach jak ja lubię, lubię deszcz...:-)
OdpowiedzUsuńI ja :)
UsuńHa ha ha :) Lubię Cię w takim stylu.
OdpowiedzUsuńKap, kap :)
UsuńTo jest Super ! zaintrygowała mnie ta kropielnica, przydałoby się zdjęcie... co do wędrowania... polecam Camino Primitivo...dwa tygodnie w głąb siebie.. Pozdrawiam Margarithes
OdpowiedzUsuńTo jest Super ! zaintrygowała mnie ta kropielnica, przydałoby się zdjęcie... co do wędrowania... polecam Camino Primitivo...dwa tygodnie w głąb siebie.. Pozdrawiam Margarithes
OdpowiedzUsuńPierwotnie miałam chrzcielnica, ale znajoma zwróciła uwagę, że to niezręczne słowo, poszukałam w sieci i to mini mini na wodę święconą nazywa się kropielnica, w wolnej chwili dostaniesz zdjęcie :)
Usuńdzielna jesteś czytając, pomyślałam, pewnie skończy się na kawie z koleżanką, a tu patrz...!
OdpowiedzUsuńPróbuję się ruszyć z miejsca :)
UsuńPodziwiam Was, ja bym pewno wróciła do domu. Gdyby to była ciepła wiosna lub lato, to chyba bym się skusiła na dalszy spacer, ale nie zimą Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńU nas jest już wiosna i nie było szczególnie zimno :*
Usuń