Więcej słońca, więcej czadu. Ale nie chodzi o zanieczyszczanie powietrza, o nie. Dumam tu sobie i mówię do siebie: daj spokój, nie wychylaj się, nie idź w stronę, z której nie ma powrotu. Więc uśmiecham się, chociaż nie powinnam rozpoczynać zdania od, więc, a wciąż rozpoczynam. Marzec, a myśli w lutym. W zdaniach z listów, w muzyce. Wyciągnęłam z szuflady poezję. Myślę, że napiszę kilka słów o wierszach z ostatniego tomu Marcina Zegadło, bo snują się za mną. Są jak cień, powiew wiosny i lasów z domieszką najróżniejszych smaków, za którymi czasami tęsknię.
A mi czytając Twój wpis jak obuchem w łeb skojarzyło się piosenką T.Love "Kiełbasy Harmanna" :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
akurat za kiełbasą tęsknię najmniej :) uśmiechy posyłam
UsuńChwilowo etap wychylania mam za sobą. Wolę po prostu święty spokój....
OdpowiedzUsuńNa powiew wiosny czekam...
No właśnie... lubię spokój :)
UsuńA tam na fotce jedna mała owieczka się wychyla :)))
OdpowiedzUsuńI ja lubię spokój. Tym bardziej, kiedy stęskniona wypatruję wiosny :)
Całusy :***
Malutka, wstydzi się :)
Usuńwięcej słońca, więcej czadu, to jest coś, co do mnie przemawia!!
OdpowiedzUsuńMuszę się dostroić i wyzwolić z marazmu :)
UsuńA ja uwielbiam zaczynanie zdań od "więc", "a" i innych słów, od których rzekomo zaczynać nie wypada. Robię to rozmyślnie i z premedytacją!
OdpowiedzUsuń(Cóż za buntownik ;).
No właśnie, więc doskonale mnie rozumiesz :)
UsuńCzasem jest nastrój do wychylania, czasem do chowania. Jak zawsze - wahadło. W przyrodzie wahadło, w życiu wahadło. Aż trudno w tej sytuacji marzyć o jakiejś stabilizacji. No, choćby emocjonalnej... ;-)
OdpowiedzUsuńJak przestanie mrozić o poranku, wszystko się we mnie ustabilizuje :)
UsuńTo zdjęcie jest nadzwyczajne. Chce się dotknąć kremowej wełny tych owiec:*
OdpowiedzUsuńU mnie ciągle mało słońca, zazdroszczę tym owieczkom, że mogą się grzać w słońcu. :)
OdpowiedzUsuń