Sophia kontynuuje leczenie w domu, więc nie chodzi do szkoły. Czas spędzamy razem – ona głównie pije wodę z cytryną, a ja kawę. Wieje, kolejny sztorm sprawia, że przez okno nie widać horyzontu, ale w domu unosi się zapach kawy. Siedzimy z Sophią przy stole, ona układa klocki Lego, które Paddy schował po jej urodzinach w szafie w łazience, i o których wszyscy zapomnieliśmy. Nagle ktoś przypomniał sobie o dwóch paczkach, więc to był idealny moment, by je wyciągnąć. Po chwili ciszy, przerywanej tylko brzęczeniem filiżanek i turlającymi się klockami, zaczęła zadawać pytania, które przejdą do rodzinnej historii jako te najbardziej intrygujące:
– Babciu, czy dywany stoją? – zapytała, wpatrując się w jeden z kolorowych dywanów na podłodze.
Zaskoczona, ale równie zaciekawiona jej rozumowaniem, odpowiedziałam:
– Nie, kochanie, dywany leżą.
W jej oczach zabłysła iskra, jakby to pytanie otworzyło przed nią nieznane dotąd drzwi.
– A są przybite? – zapytała, poważnie.
– Nie, po prostu leżą – odparłam z uśmiechem.
Ale chyba nie spodziewała się takiej odpowiedzi, bo zaraz pojawiło się kolejne pytanie.
– A w starych czasach latały? – zapytała z przekonaniem, jakby to była jakaś nieoczywista prawda, której nie znałam.
Zatrzymałam się na chwilę, próbując znaleźć sens w tej kwestii.
– Nigdy nie latały, kochanie – powiedziałam, ale moja wnuczka była nieugięta.
– A w jakichś krajach latają? – kontynuowała, w jej głosie słychać było nutkę nadziei.
– Niestety, nie ma takich miejsc – odpowiedziałam. – Dywany po prostu leżą, wiesz?
Zamilkła na chwilę, wciągając nosem powietrze jakby próbowała wchłonąć odpowiedź, ale zaraz kontynuowała, wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co jej powiedziałam:
– Babciu, a w Chinach daleko daleko latają dywany?
Uśmiechnęłam się, z trudem powstrzymując śmiech.
– Nie, kochanie, w Chinach też nie latają. To magia, a magia jest teraz niewidoczna – odpowiedziałam tajemniczo, jakby to było coś, czego nie potrafię jej w pełni wyjaśnić.
– Tylko w starych czasach była widoczna? – zapytała, z poważnym wyrazem twarzy, bo dla niej wszystko miało swoje wyjaśnienie.
Zaczynałam mieć wrażenie, że rozmowa zmierza w stronę całkiem nieznanych, zupełnie fantastycznych światów.
– Może tak – powiedziałam, starając się nie wyglądać na kompletnie zagubioną. – Ale nie jestem pewna.
Wtedy nadeszło pytanie, które zupełnie zbiło mnie z tropu:
– A w Indiach, babciu, w Indiach latały dywany?
I wtedy, jak błyskawica, przyszło mi do głowy, że może w tej całej historii jest coś więcej, coś, o czym nie pomyślałam.
– Tak, kochanie, w Indiach latały dywany, ale już nie latają – zaczęłam mówić, czując, że historia nabiera rumieńców. – Wiesz, kiedyś latały, bo magia była silna, ale teraz, to zanieczyszczone środowisko. Dywany już nie mogą latać, bo wszędzie jest za toksycznie, za brudno. Muszą leżeć spokojnie, jak wszystko inne.
Patrzyła na mnie w milczeniu przez chwilę, jakby zastanawiając się, czy naprawdę wierzę w to, co powiedziałam. A potem, z pełną powagą, przyszło pytanie, które sprawiło, że poczułam się jak bohaterka bajki:
– Babciu, a jak ludzie znikną, to dywany zaczną latać?