środa, 6 listopada 2024

Z życia

 


Sophia (5) jest "sówką" – wieczorami, tak jak ja, uwielbia rozsiąść się na kanapie, rozmawiać, słuchać muzyki, i oczywiście, odwlekać pójście spać. Codziennie przedłuża ten moment, co nieco denerwuje Martę, która również chciałaby mieć czas na swoje sprawy. Słychać więc, jak przekomarzają się na górze: Sophia jęczy, że chce jeszcze poczytać. Jedna bajka, druga... W końcu Marta, wyczerpana, zaczyna mówić do siebie, a jej cierpliwość sięga granic. Sophia zauważa to i z powagą pyta:

– Mamo, czy Ty rozmawiasz z Bogiem?

Kurtyna.

niedziela, 3 listopada 2024

Takie tam stożki

 


Miałam kiedyś pomysł na książkę poświęconą prawom autorskim w sztukach wizualnych – stworzyłam nawet wstępny projekt i wizualizację. Jednak zabrakło mi czasu na poszukiwanie sponsora, a to okazało się błędem. Znowu spotkałam się z sytuacją, w której moje zdjęcie opublikowano bez podpisu, co w renomowanych wydawnictwach jest nie do pomyślenia. W profesjonalnej prasie to redaktor prowadzący odpowiada za oznaczenie autorstwa, a tymczasem zdjęcie dostarczono z moim nazwiskiem, więc to nie było przeoczenie. Publikowanie fotografii bez podania nazwiska twórcy, to nie tylko brak szacunku, ale także naruszenie jego praw autorskich – widocznie redaktorka ma na ten temat inne zdanie. Autor prosił, bym nie reagowała, więc zapisuję tylko na marginesie, co o tym myślę.

Listopad – trudny czas, a jeszcze coś takiego.


PS


A tutaj Anna Musiał napisała recenzję mojej książki - klik


Poczytajcie jej inne teksty, wiersze – zachęcam. 



sobota, 2 listopada 2024

Naiwność

 



Listopad krąży blisko ognia, masowo.
Topnieje lodowiec – zanika,
kropla po kropli. Stojąc na klifie,
wyobrażałam sobie, jak ocean pochłania,
wioski i miasteczka. Drogi, ścieżki,
letnie domy toną w falach.
Nie ma dla nas ratunku.

Znikąd.

A jednak ktoś, jakby przeczuwając, buduje statki –
nieskończone w swojej prostocie i pięknie.
Ich mieszkańcy śnią sny
pełne spokoju i niespiesznych historii.

Opowiadają w nich, co wydarzyło się
u podnóża gór, o czarnych kurach,
które każdego roku znoszą mnóstwo jaj.
Społeczeństwo prowadzi rozmowy
z taką biegłością, jakby wszystkie prawdy
o życiu wyssało z małego palca.
Kropla po kropli.


czwartek, 31 października 2024

O umiejętnościach

 


Na FB Babińca Literackiego natknęłam się na komentarz pod fragmentem książki: "Sorry ale nie bylam w stanie tego przeczytac Nadsje die to na Stand up,monodram,owszem" (pisownia oryginalna). Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy – i być może zbyt ostra – to refleksja nad umiejętnością czytania ze zrozumieniem, która przecież jest wyjątkowym talentem. Nie chodzi mi nawet o ten nieporadny komentarz, który można interpretować na wiele sposobów, a może i żadnego znaczenia w nim nie ma. Jednak często spotykam ludzi, którym brakuje umiejętności, wyobraźni, empatii – nawet tych szeroko wykształconych. Jesteśmy różni, nie zawsze te same bodźce utrzymują nas na powierzchnni.

Twórcza praca bywa dla mnie jak kamień u nogi, który ciąży tak mocno, że co jakiś czas muszę się całkowicie zresetować – odciąć od natłoku myśli, barw, napływających słów, a także od tej wizualnej masy gówna (tak, okropne okładki!), która mnie przytłacza, wpędzając w stan zniechęcenia. Na szczęście pozostaje literatura. Zastanawiam się czasem, jak łatwo rzuca się nieprzemyślane komentarze pod tekstami, które nie są dla nas przystępne – często z powodu braku odpowiednich narzędzi czy zdolności percepcyjnych.


Kiedyś była grupa Beka z Poezji Polskiej, gdzie z mojego tomu Mullaghmore urządzono pokaz drwin. Bawiono się tam moimi tekstami i okładką, a uczestnicy wyraźnie mieli z tego uciechę. Te cztery osoby pamiętam do dziś. Większość piszących zna je, ceni, wielbi – co ciekawe. Administratorka musiała w końcu grupę usunąć, bo "beka" przerodziła się w hejt. Grzecznie milczałam, nie kusiło mnie, by reagować, choć przyglądałam się tej zabawie. Dlatego mocno weszła mi pod skórę.

Teraz ktoś anonimowo założył profil Czołówka wierszy. Przewidziałam, że niewinne zestawianie wierszy szybko przerodzi się w coś więcej, bo to cienka granica – tam, gdzie są emocje, a nadwrażliwi ludzie mają swój punkt zapalny bliżej niż inni. Autorka lub autor tej "czołówki" doskonale wie, co robi – podsyca innych do podobnych "zabaw". Anonimowość jest tu wyrachowanym wyborem. Widać, że nie brakuje jej/jemu wprawy.

PS

Wielu z Was jest uczestnikiem tego profilu, brawo Wy.

Dzisiaj musiałam to sobie zapisać.

PS2

(by the way) okładka ze zdjęcia jest piękna.


wtorek, 29 października 2024

I zostawisz mnie, kiedy zamoczę stopy w Shannon

 




Jesteśmy. Gdzieś pomiędzy
niekompletnymi tłumaczeniami,
a brakiem powietrza.

Zapomnieliśmy już o świeżości,
o tamtych czasach, gdy oddychało się w pełni.
Łykam płytko powietrze, wydobywam świst –
a może ulgę, której szukam od zawsze?
Nawet wtedy, gdy spoglądasz w moje odbicie,
leżymy pod chmurą wszystkiego,
oderwani od ziemi, od gałęzi i tego,
co zatyka nasz słuch i blokuje przepływ krwi.

Szukasz w moim głosie odrobiny rozsądku,
cienia obietnicy, zanim nadejdzie koniec.
A nadciągająca noc pożywi się wspomnieniem.
Potrafimy na wiele sposobów unikać tego tematu –
byleby nie siadać przy oknach, nie snuć wyobrażeń,
kto co widział, czuł, co mogli przeoczyć
nasi rodzice tamtego dnia.
Rozczarowani opuszczali ręce,
albo liczyli w napięciu spojrzenia sąsiadów,

łkali.

Szłam wtedy boso przez sad,
rozdzierałam skórę drzew,
pozwalałam sobie na ciszę.
Na rozsupływanie i zamykanie oczu,
głowy, szuflad. Później gumkowałam
ślady po wyrwanych włosach, pręgach,
wybitym barku.

Dlatego nie wyplataj nitek snów z tego,
co umarło w tamtym momencie.


poniedziałek, 28 października 2024

Odwrotność piękna

 




Z książki o wypiekach wypadają liście miłorzębu.
W szufladzie leżą rzeczy znalezione —
gniazdo, fragment materiału od Kariny.
Po drugiej stronie łąki — powódź.
Muł odrywający się od dna, otwarte domy,
dzwonki owiec, rozmyte ścieżki
ciągnące się wzdłuż kamiennych murków.

Wiatr, który przenika system nerwowy.
Mężczyźni przekopują ziemię,
podziemne kręgi, lisie nory —
obrazy jak z bajki, pokłady słów, echo.
Nawoływania i nagły, przypadkowy lęk.
Nie wiem, skąd pochodzi,
z której sztuki wyniosły ją dzieci.
Pozostało tylko cierpienie między nami,
nitki wyszarpane z wełny.


sobota, 26 października 2024

II Festiwal Literatura do Poznania – wrażenia / detale





II Festiwal Literatura do Poznania rozpoczął się dla mnie jeszcze zanim się odbył. Pomysły krążyły mi w głowie przez kilka tygodni, aż w końcu stworzyłam nową identyfikację wizualną, która symbolicznie i znaczeniowo oddaje ducha tego wydarzenia. Po jej zaakceptowaniu z zapałem przystąpiłam do pracy. Wiedziałam już wtedy, że jadę do Poznania. W międzyczasie ogłosiłam wydanie kolejnej książki i wspólnie z moją wydawczynią uznałyśmy, że festiwal będzie idealną okazją do spotkania z czytelnikami. Wydaniem zajęła się Łucja Dudzińska, a jako prezeska Stowarzyszenia Pisarzy Polskich oddział Wielkopolski wraz z pozostałymi członkami SPP zorganizowaliśmy plan festiwalu.

Chodziło o to, by każdy znalazł coś dla siebie i czerpał satysfakcję z tego, co usłyszy, zobaczy czy przeżyje.

Do Poznania przyjechałam w czwartek z Wrocławia, niestety z 85-minutowym opóźnieniem, przez co nie zdążyłam na wernisaż  Przemijanie organizowany przez Romanę Szczuraszkową. Dzięki Łucji miałyśmy kontakt telefoniczny już wcześniej. Przesłałam jej kilka wierszy, z których wybrała jeden  „Swoboda”  zawisł na ścianie z innymi pracami artystów:

Karmiono nas lanymi kluskami z cynamonem.
Co nie jest złe, gdy mam tego więcej w kieszeniach,
niosę ze sobą zapach drewna —
wypełniał szczeliny naszych domów.
Pomalowałam je kolorami z jeziora. Trawi nas odmienność.
Wracamy do siebie.

Schodzę coraz głębiej.
Do młodości, oczu
— niebieskich albo szarych. To zależy,
na co patrzysz i jak daleko sięgasz.

Bawisz się jesionowymi kośćmi,
przekładasz je w palcach i odkładasz,
kiedy przynoszę wino. Aby mnie zrozumieć,
wykładasz z kieszeni wszystko, co masz.
Przyglądam się guzikom, śrubkom,
rachunkom ze spożywczego, drobnym
i metalowym zatrzaskom, które ocalały.

Nie wiem, skąd to, przecież nie z pokolenia busoli.



Ten dzień przyniósł mi wiele emocji  spotkałam osoby, których wcześniej nie znałam osobiście. Było to dla mnie wyzwanie, gdyż po różnych życiowych doświadczeniach otwieranie się na ludzi jest dla mnie sporym wysiłkiem. Jednak udało mi się ukryć tremę, choć w środku czułam ogromne drżenie. Miałam przyjemność spotkać tak wiele inspirujących osób, jak Anna Błasiak, Roma Szczuraszkowa, Igor Frender, Ryszard Zdunek, Marcin Rogalski, a także znane mi już wcześniej: Łucję Dudzińską, Beatę Paziewską, Marię Kuczarę, Dawida Junga, Marka Czuku. Byli również moi przyjaciele i znajomi, którzy przyjechali specjalnie, aby się ze mną spotkać. Ola targała dla mnie zasłony z Żagania. Dziękuję.

Wzruszyło mnie, gdy Łucja podarowała mi statuetkę. Przekazałam ją tacie, ponieważ to jemu zawdzięczam większość moich umiejętności. Dzień był pełen spotkań i rozmów, którymi nie mogłyśmy się nacieszyć. To było wyjątkowe, wzbogacające przeżycie. Dziękuję za to przyjęcie i smaczne jedzenie, nawet nie wiecie, jakie to było dla mnie ważne. Jeszcze długo w nocy nie mogłam zasnąć i analizowałam wszystkie spotkania, rozmowy, tak już mam, rozkładam zdania, słowa, znaczenia.

Piątek w Bibliotece Raczyńskich. Choć jestem miłośniczką czerni, na tę okazję założyłam piaskową sukienkę, przełamując swój zwyczaj.

Zatem czytanie w Bibliotece Raczyńskich z innymi poetami, spotkania, rozmowy, ogłoszenie wyników konkursu na wydanie książki poetyckiej przez FONT - fundacja & wydawnictwo, dużo się działo tego popołudnia i wieczoru. Poznałam mnóstwo osób, nad całością czuwała Łucja Dudzińska, było wesoło i serdecznie, a z Anką Błasiak śmiałam się do łez, bo robiłyśmy sobie zdjęcia na "fejsbuczka" i dla bliskich. Głównie śmiałyśmy się z siebie, chociaż poważnych poetów nie brakowało. Przepraszam, jeśli was rozczarowałam. Tego wieczoru przyjechała do mnie koleżanka z Pabianic i zaciągnęłam ją na kebab, a później spotkaliśmy się z całą poetycką ekipą w jednym z klubów. Dyskusje ciągnęły się długo, a ja rozkoszowałam się bezalkoholowymi drinkami z dodatkiem marakui i mango.

Rynek Poznański jest dostępny w całej okazałości i w nocy mieliśmy poczuć jego mocno imprezowy charakter.

W sobotę, pełna pozytywnej energii, kontynuowałam festiwalowe spotkania. Jednym z mocniejszych przeżyć była sztuka Igora Frendera „Stosunek nietowarzyski” w wykonaniu aktorów Teatru Polskiego – dramat zaskakujący, z elementami cynizmu, oddziałujący na emocje. Brawo, Igor! Irmina Kosmala rozmawiała z Dawidem Jungiem, a Ka Klakla urzekła mnie swoimi historiami  moderował Szymon Kantorski. Anna Nowaczyńska i Joanna Wicherkiewicz  spotkanie z Wami było niesamowitym doświadczeniem, mam wciąż w głowie mnóstwo inspirujących myśli. Agnieszka Mędrzak-Sikora, w krótkim ale przyjaznym bloku promująca swoją ostatnią książkę „Ruinki”. Kolejne godziny mijały w zawrotnym tempie pod czujnym okiem Łucji, a ja z radością zanurzyłam się w rozmowach i nowych znajomościach.

Festiwal Literatura do Poznania ma wielki potencjał i wierzę w jego rozwój. To wydarzenie dla ludzi i o ludziach, i cieszę się, że mogłam w nim uczestniczyć. Zostałam wzbogacona o nowe znajomości i inspiracje – dziękuję Wam za to. Do zobaczenia w przyszłym roku!


Cdn, bo jednak nie o wszystkich napisałam, a działo się o wiele więcej, ciekawie i zajmująco.









foto Igor Frender

                                                                           foto Igor Frender

czwartek, 24 października 2024

Wydawanie książek

 





Zamyśliłam się na chwilę. Wydawnictwo Biuro Literackie ogłosiło nabór na projekty książek. Spontanicznie pomyślałam: A może spróbuję? Mam przecież jeszcze materiał na jedną książkę. Jednak po krótkiej chwili zrezygnowałam z tego pomysłu, zanim zdążył się we mnie na dobre osadzić.

Wciąż krążę wokół tych wierszy – poprawiam, zmieniam, a potem znów wątpię.

Kupiłam nową kołdrę. Pasuje idealnie, z poszewką z trzystu dziesięciu nitek. Jest ciepła, wygodna i układa się, jak trzeba.


środa, 23 października 2024

Pozwalam sobie na nic

 



Jestem imitacją wypełnioną kształtami.
W alabastrowej skórze, porastam włosami.
Podczas wypowiadania zdań szyja i ramiona
przywierają do siebie. Masz prawo mnie zabić.

Dla porządku, potrzeby, doświadczeń narracji.
Kości. Motyw z plakatu dotyczy okaleczeń,
z którymi obnoszą się kobiety –
potwory wtopione w obszerne nagłówki gazet.

Nie odgaduję myśli. Wydostają się spod ziemi,
ze skorup. Należą do maszyn,
tradycyjnie wykonanych guzików. Oczka,
jak główki szpilek, wypełniają plotki.

Obserwowane przez kalekie lalki.
Żadna nie odróżnia barw bili
umykającej po pokrytym suknem stole.
Gra toczy się do popełnienia pierwszego błędu.
Mąci oplot wykonany z nici irlandzkiej gąbki.
Choć wiadomo – nic, oprócz życia.


wtorek, 22 października 2024

Druk

 




Typografia powinna być zrozumiała,
zwięzła i dostępna dla każdego,
ale nie musi. Nie musi za wszelką cenę
stanowić o czymkolwiek.
Dla mnie jednak powinna być estetyczna,
harmonijna, spójna, zależna od kontekstu
i wybierana z rozwagą. Tworzona tak,
by kryła w sobie tajemnicę,
budziła emocje i odczucia.
Mogłabym pisać o tym zatraceniu bez końca,
ale jaki ma to sens, gdy nie ma już dla nas ratunku?


niedziela, 20 października 2024

Sobie urodzinowo - Zachodnie wybrzeże, początek oceanu

 



Szukasz słów, które wpasują się w rozmowę.
Tu brak odpowiedników, by uchwycić chwilę, 
gdy liście bezradnie opadają z drzew.

Chłodny, intymny język,
jakbyś naga wkroczyła do raju 
z pragnienia porozumienia z mężczyznami.
Siedzą w barach, rozplątują wzory bezgwiezdnych nocy.
Z ruchu ich rąk wyczytujesz zmienne nastroje sąsiadów.

Słyszałam ich, gdy we śnie schodzili drogą ku plaży.
Zgrzyt żelaza, miedzi. Rano pragniesz zrozumieć
podstawowe rzeczy: cierpienie ludzi, zwierząt. Radość.


czwartek, 17 października 2024

Kłębowisko

 



Przedzieram się przez pancerz,
pustostany, zakamarki,
w których zalega cisza.
Fragmenty wnętrza – nie muszą być całością,
ale oddychają, drobne ślady po dawnych rozmowach,
cienie, co zostają, gdy nikt nie patrzy.