czwartek, 17 października 2024

Kłębowisko

 



Przedzieram się przez pancerz,
pustostany, zakamarki,
w których zalega cisza.
Fragmenty wnętrza – nie muszą być całością,
ale oddychają, drobne ślady po dawnych rozmowach,
cienie, co zostają, gdy nikt nie patrzy.


wtorek, 15 października 2024

Wypchane kieszenie

 



Nie wszystko, co zapisałam lubię.
Starannie badam dłonie — lewą i prawą.
Wystukuję obsesyjną miłość do siebie, do Paddy'ego,
dzieci, powietrza, oceanu, nosorożca, łagodnych owiec.

Paddy nie znosi wyliczeń. Przedmioty
zaczynają walczyć o prymat, przybywa epitetów,
kwiaty usychają. Czuję, jak zbliża się śmierć —
intymna, nieznana, a jednak nonszalancka.

Inicjując pęknięcie więzadeł, rzucamy się w otchłań.
Licząc palce z mocą, jakby siła pochodziła z zewnątrz.
Jesteś snem, żywą księgą o ostrych krawędziach —
literacką machiną, która porządkuje świat,
tropi szczegóły, rozszyfrowuje chaos.

I nagle uderza zapach kapuśniaku, pieczonego chleba,
prażonego kminku. Od rana przymusowa praca.
Cisza — ten rodzaj spokoju — przychodzi,
gdy wszystko wydaje się na swoim miejscu,
choćby na chwilę.

poniedziałek, 14 października 2024

Dzisiaj jestem trudniejsza

 





Do wyczerpania wchodzę we wszystkie kąty,
moje albo twoje – nie wiem, dlaczego wstajemy o czwartej.
Oczy nigdy nie były bardziej okrągłe, palce bardziej wygięte.

Niektórzy stoją obok, nazywają mnie złudzeniem,
szarpią za ramię, kiedy odrzucasz myśl,
od której jeszcze mocniej się przywiązujesz.
Żeby nie spaść, może spaść – co za różnica
– wybudzasz magików z hipnozy?

Polonistom szybciej rośnie zarost, częściej boli głowa.
Zobacz, tak jak tobie! Na pięcie przetarta skarpetka.
Przestań się śmiać, zrozum absurd chwili.
Pojmujesz ciężar nieba – nie bardziej niż współczucie,

Paddy posyła erudytom jedno pchnięcie,
a pliszki przypisane kobietom
wypinają się w złości. Nie masz siły opróżnić kuwety,
kot szczeka pod oknem w duecie z psem.
Na zewnątrz głębiej zajmujesz się tradycją, nazywasz szanse,
ale te poważne przykłady wydają się drugorzędne.

Na początku i na końcu.

Widziałam wschodzące słońce. Minęło kilka godzin
i rzeczywiście, będzie padać. Paddy i jego przewidywania.
Muszę iść na pocztę, nie muszę robić obiadu.
Coś mnie oblepia, od środka – ściska i zamiera.



środa, 2 października 2024

Pierwszy milion nocy w sprzedaży

 




Mam jeszcze kilka książek i jestem w Polsce. Możesz ją ode mnie kupić, z podpisem. Zapraszam do kontaktu margarithes@gmail.com

poniedziałek, 23 września 2024

Obsesje





Moje wiersze "gadają" o tym, co próbuję ocalić od zapomnienia – o ludziach żyjących na krańcu ulicy, w zakamarkach przestrzeni podzielonej kamiennymi murkami. Właśnie tam, w cichym domu, znalazłam poczucie niezależności. Obrazy, które przywołuję, pojawiają się na moment, pomiędzy wyjściem a powrotem – są migawkami pamięci, uchwyconymi w przerwach pomiędzy tym, co było, a tym, co dopiero nadejdzie. Gdy ktoś żyje w atmosferze szczęścia, nie powinno się próbować go zmieniać ani pozbawiać tego, co przynosi mu radość. Nie można niszczyć tego, co dla niego jest wartościowe, próbując dostosować go do życia, którego sami nie rozumiemy, a które nie istnieje w takiej formie, jaką byśmy sobie wyobrażali. Tak rozumiem ten cytat: "kiedy ktoś żyje w wyziewach swojego szczęścia, nie powinno się próbować go myć, nie powinno się zmywać tego, co dla kogoś jest dobre, chcieć kogoś oczyścić, na nowe życie, którego nie ma" - z Maliny Ingeborg Bachmann


środa, 18 września 2024

Kartka pocztowa i myśl na środę




Powyżej kartka pocztowa, będzie dostępna na II Międzynarodowym Festiwalu Literatura do Poznania. Ogólnie to jestem poddenerwowana powodzią, bo we wtorek lecę do Wrocławia, ale przeczytałam na stronie lotniska, że wszystko jest wporządku i samoloty latają, jak latały, ma być spokojnie. Zobaczymy. Niestety mam takie sobie samopoczucie. Wszystko się jednak wyjaśni w niedługim czasie. No i krótkie formy mnie dopadły, bezlitośnie. 



Nieobecność

Podsumowanie obecności. Error.

czwartek, 12 września 2024

książka i ja


 



Będę w Poznaniu i w Słupsku promowała nową książkę poetycką. Pierwszy kometarz o książce już mam, bo jest dostępna w sprzedaży: "Bardzo wypoczywa się przy czytaniu tych wierszy, w sumie jakiś taki spokój niosą, zwłaszcza jak są w kupie. Super, że tomik! Gratuluję! Może pocisnę do Poznania po autograf od szanownej poetki."

czwartek, 5 września 2024

Podróż poza czasem


Odprowadziłam Sophie na autobus szkolny, a potem ruszyłam w stronę Ring of Monksland. Gdy mijałam szósty kilometr, poczułam coś na plecach i niespodziewanie pojawiła się Roma Jegor (Roma odeszła 1 października 2023 roku). Wzruszyłam się i zalała mnie fala ogromnych emocji, rozpłakałam się. Roma trafiła w idealny moment, bo akurat wchodziłam w aleję wróżek – gęsto zarośniętą, otoczoną krzakami, które skutecznie tłumiły hałas pobliskiej obwodnicy.

Nie wiem nawet, kiedy minęły kolejne trzy kilometry, a ja wróciłam do domu.






Kilka lat temu zorganizowałam wirtualną wystwę Romie Jegor i Edycie Purzyckiej - klik 

Napisałam tekst do tego wydarzenia:

Czytając wiersze Romy, przesuwałam wzrokiem po grafikach Edyty, aż poczułam, jak przenikam ich wspólną intencję. Obrazy i słowa ponownie splatają się w harmonijną całość. Krawędzie obu światów artystycznych subtelnie nachylają się ku sobie, łącząc w jedność, a w tej syntezie dostrzegam proces rekonstrukcji – zarówno na poziomie treści, jak i formy. W obu przypadkach można odnaleźć połączenie podmiotowości z odkrytą, pulsującą dynamiką. Ta rekonstrukcja to nie tylko wrażenie odbiorcy, ale także efekt twórczego gestu autorek, które prowadzą nas przez swoje dzieła, nadają właściwości barwom, światłu, odbiciom. Wyobraźnia staje się tutaj przedłużeniem zmysłowego doświadczenia, a my poddajemy się tej uwodzącej narracji, niekoniecznie szukając dosłownego sensu w tej niezwykłej podróży. Zanurzam się w tym świecie, przenikając wodę i nagość, by zrozumieć, że nie ma sensu doszukiwać się podziałów tylko dlatego, że wiersze i obrazy powstawały niezależnie. Magia sztuki i jej uniwersalność pozwalają na spójne łączenie elementów i tworzenie nowych, zaskakujących scenariuszy. Plamy, kreski, światłocienie – sylwetki, zwierzęta i przedmioty – wszystko to nadaje sens symbolom, budując tajemnicze wnętrza, wynikające z obsesji artystek. Te wzajemnie uzupełniające się formy olśniewają bogactwem dialogów, które nieświadomie stworzyłam, zestawiając wiersze Romy Jegor z grafikami Edyty Purzyckiej.


próbujesz się ukryć za zapachem mięty
i perłowymi włosami dziewczyny z procol harum
a mnie mówisz że kobieta nigdy nie jest dość naga


Zaczepiam się o tę myśl utkanej z czułości i formy. Patrząc na grafiki, zastanawiam się nad liniami podziału, nad detalami, które zniewalają i stają się podporą dla farby. Ta wcierana z niezwykłą precyzją otwiera lub zamyka horyzont, wyrażając siłę artystki, jej wyobraźnię i miłość. Wierzę, że to, co rodzi się z niepokoju, ma zdolność inspirowania nas wszystkich, zmuszając do wyjścia poza utarte schematy. Sięgamy po dogmaty, a jednocześnie uśmiechamy się do słów.


To tylko bańka światła garść ziaren sezamu
i miłość teraz śpiąca jak kot pełen mleka


Niedawno oglądałam reportaż o Edycie. Jej pracownia potwierdziła to, co już wiedziałam: że determinacja artystyczna ma władze nad człowiekiem. Widać ją w oczach, gestach i w barwie głosu. Miłość do ludzi i zwierząt formuje jej emocje, a my możemy dzięki temu sięgnąć w głąb jej grafik, które są przestrzennym odbiciem życia, skalą świata wyrażoną za pomocą bodźców. Zawsze cieszy mnie, gdy sztuka wizualna harmonijnie odbija się w literaturze. Kiedy świadome budowanie obrazu za pomocą drobnych plam współgra z tworzeniem nastroju przez słowa.


Kiedy decydujesz się w końcu otworzyć oczy
i unieść podbródek nad niebieską linijkę
raz jeszcze jesteś ruchem wodnego zegara
minutą na którą patrzy ocean


Otwartość, z jaką liryka spotyka się z grafiką, daje poczucie konsekwencji i wszechstronności. To efekt, który, mimo iż powstał oddzielnie, tworzy jednolitą całość. Ale czy rzeczywiście potrzeby artystek były tak odmienne? Wartość sztuki tkwi w jej zdolności do transcendencji – nie musi być doskonale uformowana ani regularna. To nasze emocje kształtują obraz i słowo, nadając im harmonię lub nieregularność. Od nas zależy, czy dostrzeżemy w nich ruch i spójność, czy też pozwolimy sobie na zachwyt nad ich pięknem.


Wciąż czuję silną potrzebę splątania talentów, współtworzenia przez ludzi, którzy mogą stać się sobie bliscy. Ta głębsza wymiana myśli i inspiracji może prowadzić nas na nowe poziomy artystycznych rozwiązań.


Małgorzata Południak
15 kwietnia 2016.

piątek, 30 sierpnia 2024

Pierwszy milion nocy na papierze

 






Jeśli szukasz czegoś wyjątkowego, co wykracza poza ramy masowej produkcji, może zainteresować Cię moja nowa książka poetycka. Kupując ją, wspierasz małe, niekomercyjne wydawnictwo, które stawia na pasję i autentyczność.

Z Łucją Dudzińską, która zajmuje się wydaniem tej książki, znam się od wielu lat. Nasza znajomość zaczęła się od wymiany maili, a potem nasze drogi się rozeszły – Łucja poświęciła się literaturze, ja grafice. Gdy nasze ścieżki znów się skrzyżowały, Łucja, znając i ceniąc moje pisanie, bez wahania zaproponowała mi wydanie książki.

Nie spodziewaj się błyskawicznej wysyłki jak w dużych sieciach, jeśli chcesz wesprzeć coś prawdziwego, daj szansę temu projektowi. Zamówienia można składać pod adresem: lucja.d.mail@gmail.com.


czwartek, 22 sierpnia 2024

Książka - idzie nowe, wątpliwości

 


Będzie książka, we wrześniu. Wiem, wiem, miałam nic już nie ogłaszać, żadnych tomów poezji. Wydawczyni jednak zaproponowała, a ja zamiast głęboko się zastanowić nad sensem tego działania, odpowiedziałam tak. Teraz mam pod górkę każdego dnia, bo dłubię i wykreślam. Praca po godzinach nad własnymi wierszami powoduje, że mam wątpliwości. Ogromne. Kawa smakuje wątpliwościami, jabłka też tak smakują, naleśniki i nawet miód. Same wątpliwości. Ostatnio, kiedy umawiałam się na wizytę do mojej lekarki, powiedziałam jej, że mam wątpliwości, ale to nie dotyczy mojego zdrowia, zapytała: jesteś tego pewna? Teraz już nie jestem niczego pewna.

niedziela, 18 sierpnia 2024

Sierpniowe good morning

 




Różnice

Patrzymy na ileś tam wież. Złote sznurki
wystające z okien. Sierpniowe good morning
unoszące się nad dachami. Okrzyki.
Krzątanina.

Kiedyś takie poranki rozpoczynaliśmy od kawy,
spacerów i rozmów. Tęskniliśmy za wielkim miastem.
W mieście tęsknimy za wiejskim pejzażem.
Bierzesz kartkę do ręki i zwijasz w rulon.
Patrzysz na świat przez otwór wielkości czereśni.
Wypluwasz pestkę za pestką.
























Irlandia jest nieskomplikowanym krajem. To powoduje, że towarzyszy nam zrozumiałość na pewne zachowania i w zasadzie, to nic mnie już nie dziwi. Pojechaliśmy wczoraj w kilka miejsc, aby obejrzeć kanapy, wszędzie ogrom ludzi. Pomyślałam, że jednak wolę zakupy przez Internet. Piknikowa atmosfera sierpniowej soboty była dla mnie zbyt męcząca. Nie szkodzi, że ludzie jeżdżą jak chcą, chodzą śnięci i powolni. W ogrodzie wyrosły wielkie malwy, a jeżówki... nie wiem, czy w tym roku zakwitną, są jakieś niemarwe, jak ja.