sobota, 3 maja 2025
Gdzie nie widać dłoni
czwartek, 1 maja 2025
Cisza wchodzi tylnym wejściem
Przejdzie przez wnętrze pomarańczy,
zwinie się w sardynce, zamieszka między znakami
interpunkcyjnymi, których jeszcze nie wymyślono.
Przez chwilę myślałam, że to ty – cień przemykający
pod lampą, ale to był tylko węzeł powietrza,
przesunięcie znaczenia.
Noc czasem upada na kolana w kuchni,
gdzie mleko się kończy, a światło z lodówki
jest jedyną latarnią dla tych, którzy wracają
z niczym.
Cisza nie zna kierunków. Jak sardynka albo białe koty,
które drżą w momencie, gdy pęka sen.
Być może jesteśmy tylko śladami –
nieoczywistymi, jak znaki na zaparowanej szybie.
Pojawiam się tam, gdzie coś przestało być głośne.
Między ostatnim szelestem a pierwszym kim jesteś?
Mów mi ciszo, jeśli nie możesz inaczej.
Zostawię dla ciebie światło w pomarańczy.
I kartkę pełną marginesów.
Na marginesie sardynki, w świetle pomarańczy
środa, 30 kwietnia 2025
O człowieku, którego zabrakło, i tych, którzy są
W drodze na siłownię rozmawiałam z córką o tym, co wydarzyło się w Polsce. O lekarzu z Krakowa. O tym, że został zamordowany przez pacjenta. Mówiłyśmy o tym spokojnie, ale ciężko – jakbyśmy musiały co chwilę łapać oddech pod wodą. Wracałyśmy do słów, przekazów z mediów, tego, co się dzieje wokół. Co pozwala takiej zbrodni w ogóle zaistnieć.
wtorek, 29 kwietnia 2025
O bólu, który nie zna hierarchii, a jednak podąża ścieżką liści – aż do końca
PS
poniedziałek, 28 kwietnia 2025
Pomadka ma na imię Magda
niedziela, 27 kwietnia 2025
Cień na pół świtu
sobota, 26 kwietnia 2025
Bycie w jednej książce z oprawczyniami – o psychologii traumy i społecznej niewidzialności
Moja odmowa udziału w pewnym zbiorze jakiś czas temu wynikała z potrzeby ochrony siebie – nie chciałam dzielić przestrzeni z osobami, które mnie raniły, pomawiały, podżegały do linczu. To nie był akt wywyższania się, lecz decyzja wynikająca z przeżytej traumy i troski o własne granice. Rozumiem też, że teraz ktoś inny może czuć się podobnie do mnie wtedy.
Najbardziej boli mnie to, że brak zrozumienia spotykam właśnie tam, gdzie spodziewałam się największej empatii – wśród osób głoszących wartości wsparcia, wrażliwości, siostrzeństwa. Zamiast rozmowy pojawia się sąd. Jakby odmowa była osobistą zniewagą, a nie próbą ocalenia siebie.
PS II
Wyłączyłam możliwość komentowania tego postu.
piątek, 25 kwietnia 2025
Pokrewieństwo ze sztuką
Nie wiem, ile snów powinnam wyśnić,
by wyrazić coś więcej niż przestrzeń wokół siebie.
Jeśli nigdy nie istniały,
dlaczego czuję ich zapach, dotyk, widzę,
jak biegnę albo szybuję i nie pojmuję czasu.
Podążam za zwierzętami, szukając dziury w całym,
przekręcając klucz za kluczem. Drzwi
albo ustępują, albo nic za nimi nie ma.
Nie znajduję odpowiedniego świata.
Nie wracam przed świtem, w drodze gubię język, siebie
i odnajduję, jakbym wypełniała się jestestwem na kilka chwil
w realności. Pakuję do torby bloki, kredki, ołówki.
Nie zdecydowałam, gdzie spędzę noc.
Patrzę na przestrzeń w kolorze indygo,
tłumaczę język snów, pragnę inności,
gwałtownych zmian, jakiejś szalonej historii.
Mogłaby się odbić na ścianie.
czwartek, 24 kwietnia 2025
TRZY PIÓRA (czyli jak z błota wyrosły skrzydła)
środa, 23 kwietnia 2025
Znikające głosy. O wykluczeniach w polskim pejzażu literackim
wtorek, 22 kwietnia 2025
O zmaganiach
nosorożec od Magdy a wiersz jest sumą naszych pogawędek
więc postanowiłam go sobie wmówić.
To był olej lniany. Rozgrzane książki. Łuski farby z parapetu,
zbierałam je jak okruchy światła
i chowałam w pudełkach po wykałaczkach.
Nie bój się – mówiłam do siebie, gdy Magda
układała na stole kostki domina.
Każda z nich miała własne imię i niektóre ginęły w kaloryferze
jak słowa w czyjejś pamięci.
Czasem wyobrażam sobie, że to nie dzieci uczymy świata,
tylko świat uczy je odchodzenia.
Jak przewidzieć, które z ich spojrzeń będzie ostatnim
na łodygę trawy, martwego ptaka
którego imię trzeba wymyślić, żeby nie bolało?
Zabieram do walizki tylko Gombrowicza i Knausgaarda.
Jeden mnie rozbraja, drugi skleja.
Na bezludnej wyspie będę nimi tapetować ściany
i udawać, że to schronienie.
Jeśli przyjdzie sztorm, ukryję się w przypisie.
Jeśli przypłynie ryba – nauczę ją mówić.
Nie po to, by dzielić się sekretami,
ale by nie zostać z nimi sama.
Być może cykliczność to nie tylko powroty,
ale to, co się nigdy nie kończy — jak list do kogoś,
kto nie ma już skrzynki.
Wtedy piszę na wodzie.
I czekam, aż Magda przeczyta to,
nawet jeśli nigdy nie znała oceanu.
sobota, 19 kwietnia 2025
Poemat wiosenno-paschalny
piątek, 18 kwietnia 2025
'MobLand' – czyli jak zabić duszę, mając marmurowy kominek i skórzaną sofę
* TSAN – Total Sociopathic Affective Nihilism