poniedziałek, 21 lipca 2025

BABCIU MAŁGOSIU, BABCIU MAŁGOSIAAAAA!

 




Sophia spędza wakacje u moich rodziców. I jest całkowicie do mnie przyssana. Śpi na mnie w nocy, w dzień jestem jej cieniem. A może odwrotnie to ona stała się moim cieniem, małym oddechem przy boku.  Coś się zmieniło. Nagle zaczęła panicznie bać się owadów. Do tej pory żyła z nimi w symbiozie, zaglądała pod liście, przysiadała przy mrowisku, mówiła do pająków. A teraz każdy brzęk to zwiastun końca świata. Wyjście do lasu zakończyło się natychmiastową ewakuacją. I wszędzie niosło się tylko: Babciu Małgosiu, babcia Małgosia, baaaaaabciaaaa! Motyle są wyjątkiem. Motyle mogą istnieć. Są jak przyjaciele z baśni, nie brzęczą, nie gryzą, nie mają zbyt wielu nóg. Przysiadają cicho i odlatują w zachwyt. Próbuję to jakoś ogarnąć rozumem, ten rodzaj przyssania, to często reakcja na zmianę, nową przestrzeń, inne łóżko, zapach porannej kawy, obce ściany. Ale też: efekt rozwoju, intensywnego wzrostu wewnętrznego, kiedy dziecko na nowo potrzebuje czułości i ciała dorosłego jako schronienia. Potrzebuje ciała, które zna. Mojego. W dzień więc robię za ochronę przeciw brzęczkom. W nocy, za poduszkę. I wiecie co? Choć miewam łokieć w żebrach i stopę na twarzy, to jestem szczęśliwa. Tak całkowicie i czule. Bo to minie. Jeszcze moment, jeszcze kilka letnich nocek i dni. A potem zostanie tylko echo tego przeciągłego wołania: baaaaaabciaaaa! Jak mantra. Jak zaklęcie na wszystko, co bzyczy. I tak bzyczy! Bo równolegle, wokół nas, toczy się letnie życie. Kwitną kwiaty, owady są na nich rozkołysane jak okręty. Tylinki, bąki, pszczoły i te wszystkie trudne do nazwania stworzenia. Sfotografowałam je dziś, między jednym a drugim Babciu! Są piękne. I wiem, że któregoś dnia Sophia znów do nich wróci. Tylko teraz potrzebuje mnie bardziej.

Zostawiam Was z tym i ze zdjęciami.


















8 komentarzy:

  1. budleja wabi motyle - nawet nazywa się ją motylim kwiatem. może warto posadzić koło domu, żeby cieszyć się motylami, skoro one mają dyspensę Zosi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ach! znowu! oko z tej strony...

      Usuń
    2. O, oko, zawsze wypatrzysz! Mamy rzeczywiście kilka gatunków budlei, jedna nawet próbuje zamieszkać w kompostowniku.
      To prawda, że przyciąga motyle jak magnes. :)

      Usuń
    3. Och, tu nie ma się czego obawiać, albowiem życie składa się z etapów, z których najgroźniejsze są tak zwane pewne etapy, które, niejako dla równowagi, nie są nazbyt długie i trwają, nie przymierzając specjalnie, mniej więcej tyle, co żywot motyli; w czasach, gdy miałem kolegów, bo kiedyś miałem, choć trudno w to mnie samemu nawet uwierzyć, miałem jednego takiego, powiedzmy, kolegę, który motylami zajmował się całe życie i nawet, jak to się mówi, zawodowo się nimi zajmował i tytułowano go lepidopterologiem, który to tytuł już nawet na głos odczytać jest rzeczą z pogranicza wyzwania i brawury, ale sam jego wygląd sprawiał, tego kolegi niegdysiejszego, że uznawano go za jestestwo niezrównoważone i jemu ten etap nie minął, lecz on był wyjątkiem. I z tą jakże wyrazistą, głęboką mądrością Państwa pozostawiam, gdyż o motylach rozprawiać gotów jestem godzinami i z pasją, lecz nie śmiem Państwa cierpliwości, a zwłaszcza cierpliwości znanej i lubianej Pani Margo nadwerężać, znam bowiem granice, które, owszem, lubię poszerzać a także, niekiedy, przekraczać, niemniej należy znać proporcje i zatrzymać się w porę, ów wewnętrzny hamulec uruchomić, chociaż strumień brnięcia jest potężny i intensywny i nigdy, jak pięknie powiada Pismo, nie znamy dnia ani godziny, wszakże już słyszę ów szept mnie karcący, chociaż nie wykluczam, że może to być trzepot skrzydeł motyla, a że porę mamy bez mała nocną, podejrzewam z niejaką dozą nieśmiałości, że może być to nie kto inny, jak znana w pewnych kręgach, popularna i pocieszna, by nie rzec: figlarna brudnica mniszka, choć bardziej wolę swojskie lymantria monacha, no, ewentualnie, przy spełnieniu pewnych warunków, zadowalam się dość pogodnym mianem: rząpica; czy Wnuczka usnęła łagodnie, pozwolę się zapytać, gdyż służę w sytuacji przeciwnej pewną czułą opowieścią, która, jak nic, bezpiecznie powiedzie ją ku bezpiecznym przystaniom snu, tę mianowicie, gdym w roku 1987 ujrzał na terenie Uzbekistanu panterę śnieżną, potocznie zwaną irbisem, tak przynajmniej sądziłem przez pełne trzy co najmniej kwadranse, tymczasem zaś okazało się...

      Usuń
    4. Drogi Due, czytając Twój komentarz, uśmiechałam się nieprzerwanie,, z każdą kolejną linijką szerzej, aż w końcu zupełnie zapomniałam, czy to jeszcze komentarz, czy już miniatura literacka z motylim trzepotem i środkowoazjatyckim zwrotem akcji. Rusałka Pawik z fotografii pewnie rumieniłaby się pod skrzydłami, gdyby znał Twoją opowieść, nie wiem tylko, czy bardziej z powodu zaszczytnego sąsiedztwa brudnicy mniszki, czy może przez tę delikatną sugestię, że czas trwania pewnych etapów życia ma coś wspólnego z jego własnym. I choć moja wnuczka nadal z dystansem podchodzi do wszelkiego rodzaju sześciu nóg i czułków (z wyjątkiem tych, które noszą brokatowe imiona), to jestem pewna, że opowieść o irbisie z Uzbekistanu wyciszyłaby nawet najbardziej wzburzone dziecięce obawy. Dziękuję za ten piękny komentarz, czytam go jak się czyta list od nieco ekscentrycznego, ale niezwykle czułego wujka, który potrafi jednym zdaniem otworzyć całe szuflady wspomnień, zapachów i łagodnych uśmiechów. Jeśli historia o panterze śnieżnej nie została jeszcze spisana, jestem gotowa przyjąć, nawet przy wtórze lymantrii monacha. Wnuczka usnęła spokojnie. A może to był rzeczywiście trzepot, ten najcichszy. Dziękuję.

      Usuń
    5. To ja dziękuję za wyrozumiałość względem mojej przypadłości. Każdego lub każdą z nas może to spotkać, lecz, mimo wszystko, trochę to przykre, że nie wiem kiedy i gdzie choroba zaatakuje.

      Ja z kolei z dystansem podchodzę do istot o brokatowych imionach, być może dlatego, że nie wiem, które to.

      Usuń
  2. Och jaki piekny czaS przeżywacie z Zosią..
    A zdjecia boskie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten piękny tutaj czas się właśnie skończył ale z Sophie jutro będziemy kontynuowały naszą podroż :) uściski i dziękuję.

      Usuń