piątek, 31 lipca 2015

Początek albo przeniesienie


Alicja Rodzik


Nie pisałam, nie było o czym. Poza tym zyskałam kilka minut.
Tak rzadko wam mówię, że wolę stać na krawędzi klifu, poczuć na sobie
języki wiatru, pierwotny zapach torfu. Szlak snów przebiega
między nami, kiedy odnosisz się do kluczowej roli mitologii
celtyckiej. Świętych miejsc, kurhanów, siedzib duchów.

Wspinam się na szczyty, które oglądasz na Youtube
i przysyłasz linki, abym przywiozła stamtąd skałę. Nie rozumiesz,
że kamienie można poukładać w piramidy, bez zasłaniania oczu, nie życząc
nieszczęścia żyjącym. Uważasz, że już nie potrafię dostrzec cudów,
czarnych owoców bzu. Wydziobywanych przez ptaki,
szarpanych płetwami latających ryb.

Najgłośniej rozpisane polecenia to te po lewej stronie.
Jesienne perliczki gubią pióra, robią sobie jaja. Łapią je chłopcy,
do utraty tchu, do wieczora, aż rozpłyną się we mgle, pośród
tłumu przy barze. Prawdziwa historia niewinnych uśmiechów.
Gładkie czoło dziewczyny, miłostki przywiezione w chabrowej
torbie. Nie mogę oddychać, odwracam się i wychodzę na ulicę.


czwartek, 30 lipca 2015

O świcie można mówić głośno


Czasami upodobania stają się czymś więcej. Czynności, dobrze spełnionym obowiązkiem. Pieczenie chleba, drożdżowych wianków. Wysłuchanie płyty Sebastiana Plano. Już zapomniałam, kto sprawił mi ból. Wystarczy.




środa, 29 lipca 2015

Naczynia połączone


Alicja Rodzik


Za małe ubranie, ciepłe stopy, kalosze
wypełnione wodą. A ty mówisz, że po weekendzie
zalegalizują anomalie, transwestyci zgolą brody,
zapuszczą się w miasto. Będą podawać ludziom ręce,
zapach Diora.

Kiedy myślę, czy to ten sam kraj, tyle pustych budynków
tam stoi. Odprowadzają mnie wzrokiem kobiety
zakryte hidżabem. Formuła zmienia się, czuję jak zabierasz
dłoń z mojej piersi, chociaż nie mamy potrzeb religijnych,
chociaż znaki na niebie pojawiają się przynajmniej raz w miesiącu.

Podwójny calvados, podwójny lód, skupiony wzrok. Opuszczają
mnie siły. Diuny. Historie zmniejszone do wyświetlacza
w tablecie. Płatki kwiatów, których nie rozpoznajemy -
miały wpływy na smak kolacji. 
Niewiele dało się odlepić.


wtorek, 28 lipca 2015

Baletnice, polubienia, kto ich widział a kto nie, echo i bez echa...

Trochę w biegu, bo zaraz muszę wyjść... Zauważyłam, że ludzie mówią jedno, robią drugie. W oczy, no może nie w oczy, ale piszą, tak, tak Małgosiu, już to robię... Zaglądam i jednak nie jest tak, tak, tylko, nic nie ma. Wzdycham sobie, bo mnie to nie wybije ze śmiesznego nastroju. Jestem odporna na kłamstwa, srutututu i bajerę. Chcę taka pozostać do końca. 


poniedziałek, 27 lipca 2015

W środku




                                                                                  Matyldzie


Jedziesz na zachód, słońce jeszcze nie jest przeszłością,
chociaż przecina horyzont, numeruje drogi, więzi kierowców
w korkach. Ulice płoną. Nie, to nie jest rzeczywistość.
To fragment całości, którą pozostawiłaś. Z adnotacją,
że przyświeca nam jeden cel.

Zwyczaje określają epokę. Parzę kawę, łatwo sobie wyobrazić,
że ten sam smak będzie miała za pięćdziesiąt lat. W ten sposób
upływa czas. Na rozeznaniu, co było, jest teraz, będzie
jutro, jakby zawsze prościej się oprzeć na czymś ciągłym.

A gdyby przerobić wszystkie zachody słońca, dodać im marzeń
albo zrezygnować z czerwieni. Nie da się odtworzyć
przerwanej więzi. Stajemy po dwóch stronach, uwikłane
w związki, przyzwyczajone do rytualnych powtórzeń, alegorycznych
smaków. W barze zamawiasz jednego, na szybko i czekasz. Farba
zachodzącego słońca zalewa oczy.

niedziela, 26 lipca 2015

piątek, 24 lipca 2015

Tonizacja i orzeźwienie, Ewa Lutomska-Bracikowska, wernisaż on-line, 20:30

http://artpubgaleria.blogspot.ie/


Ewa zajmuje się poligrafią, ilustracją a przede wszystkim jeździectwem. Sztuką zainteresowała się, kiedy w wieku pięciu lat odkryła album z pracami Hieronima Boscha. Wymyślała zawiłe historie małym nagim ludzikom z obrazów, to zetknięcie odcisnęło na niej piętno. Postrzeganie świata w kolorach, poplątanie i ciągłe dziwienie się pociągało ją do tego stopnia, że w szkole podstawowej chodziła na wagary do Muzeum Sztuki Współczesnej w Bydgoszczy. Tworzyć zaczęła po urodzeniu dziecka. To był przełomowy moment. Wciąż poszukuje. Jej prace, to zbiór przemyśleń, chwil przemykających gdzieś tam.


Tęsknota powoduje, że sklejam otoczenie, na nowo szukam rozwiązań, siebie. Ze wszystkimi uciskami, zamyśleniami, gramatyką i retoryką. Co zrobić, by kompletnie nie odjechać? Nie przepaść w skrajnościach?! Mam na to niezawodny sposób. Przyglądam się malarkom i malarzom, i tak dotarłam do Ewy Lutomskiej-Bracikowskiej. Do jej fascynacji zwierzętami, naturą, nizinami. Obecność Ewy pozwoliła mi rozchmurzyć się, wejść do świata odartego z tytułów i awansów. Czy obrazy mogą być relacjami? Pewnie nie, ale mogą zmieniać relacje, mogą reanimować, zyskiwać z każdym spojrzeniem.(...)

czwartek, 23 lipca 2015

Rówieśnikom i innym



Okazuje się, że zmęczenie dopada mnie nie tylko zimą. Budzę się w nocy i wiem, że nie śnię. Nagły deszcz zmienia ulicę w potok. Żółte światło latarni, a może tylko mi się wydaje. Rano patrzę na ludzi, którzy na mnie patrzą. Nic w nich nie ma. Pamiętam mnóstwo słów, które przeczytałam, ale one już mnie nie ratują, nie przynoszą ulgi. Nigdy nie narzekałam na ból, kolejne świeczki na torcie. Jak zwykle wypijam kilka szybkich łyków kawy i wychodzę. Ile jeszcze brakuje do końca? Pytania bez odpowiedzi. Takie rzeczy w środku lata, a może tylko mi się wydaje. Może nie warto usprawiedliwiać poranków, głosów, które gasną, nudnych książek, powtarzających się dźwięków. Iść i wrócić, iść i iść, tak sobie, bez celu.

wtorek, 21 lipca 2015

W czasie


Alicja Rodzik


To nie dzieje się w domu. Od lat śpimy odwróceni
do słońca, chociaż lato zimne, pękają żarówki.
Niech pan da mi spokój. Powiedziałam na głos
i włożyłam do pieca szum siłą, od której nie mam siły.

Uklepujemy kulę, kopiec, ciasto, aż urośnie i zjawi się ktoś,
kto wyolbrzymi nasze pomysły. Mimo znoszonych butów,
skaczesz wysoko, opróżniasz portfel. Z nami nie chcą grać w szachy,
nie chcą jeść. Siedzimy nad rebusem przy butelce
whiskey. Powiedz, kto zgadnie, ile oddechów wypełni minutę.

Dla kogo Magdalenki zaśpiewają kołysankę i gdzie mieszkają
mężczyźni o obciętych uszach? Kartka po kartce tracimy się z oczu.
Znów nie obchodzi mnie ulga, o której napisałam kilka wierszy.
Skórki z melona, czy płaskie kotlety z soczewicy. Pachną cierpliwością.
Śpiewam, a oni liczą kalorie, narzekają na wiatr, ból przy zdmuchiwaniu
świeczek.

Kształty zmieniają się, galopują do wnętrza. Reszta nas nie obchodzi.
Jakiejś dżdżownicy pękło serce, odpadły skrzydła.
Tłum wykrzykuje rasistowskie hasła. Czy te głosy są realne?
Zamykam pewien etap mojej świadomości metalową klamrą. Śpiewam
pieśni, znane dowcipy.

03.04.2015

poniedziałek, 20 lipca 2015

Takie tam



- Szukałam kurki, znalazłam kwiatki.
- Też na K. Musisz zdrabniać?
- Tak, jest mi dzisiaj bardzo smutno, bardzo.
- Bardziej, to już tylko kwiaty na F. 

niedziela, 19 lipca 2015

Mapa




Miał być jakiś początek – zaraz po zwiniętych kłębkach
kobiety wypuszczają piórka. Wiatr wieje we wszystkie strony.
Schodzę z góry, owce rozbiegają się albo udają cień.
Niezliczone podkopy chronią od deszczu,
farbowane futro zakładam książkami, pęcznieją i nie wiem,
czy ptak, który uderzył w szybę, przeżyje – zatacza koło.

Byłaś tu i wiesz, że niebo w słońcu jest dłuższe o kilka godzin,
góra płaska tylko z jednej strony, a trawa – skubana
przez barwione zwierzęta. Trudno przejść po skałach,
jeszcze trudniej wyrwać z ziemi pędy. Maki rozsypują się,
w oknie bledną poduszki, kot śpi pod schodami.

Początek jest trudniejszy. Zamknięte drzwi do kościoła,
klamki w kształcie łabędzi – zapadły się pod ziemię
– szczątki, wspomnienia, upadek chroni kolejne stopnie,
a kiedy milkniesz, śpiewają ptaki, woda zmienia kolor.
Drzwi w czerwieni – marzymy za każdym zakrętem.
Widok na ocean, na góry, zamek ze szmaragdowymi gośćmi.
Wiatr nawiewa drogę.

18.07.2013


Jak kozice





- Myślałeś, że nie zbiegną?

piątek, 17 lipca 2015

Istnienie


Tom Wasilewski


Szepty z ciszy, realne jak obwoluty książek
pokryte siecią reprodukcji. Z ciekawością wojerysty
przyglądamy się pierwowzorom, migawkom z obcego nam świata.
Dopominamy o drobne upominki, tytuły, łyk brandy
i o dym kubańskiego cygara, artystyczną fikcję.

Przy nich restauruję drewnianą łódź. Codziennie coś nią kołysze,
kręgi na wodzie, tęczowe plamy akwareli, pomruki z radia, proszki na sen.
Papier mięknie, odbija własną strukturę.
Perwersyjne aberracje płaskorzeźb, są sumą projekcji i refleksji.
Czyste ziarna. Można je prażyć, łuskać w palcach tak długo,
aż poczujesz przyrost meszku na skórze.

Łagodność ciepła, od którego płowieją mankiety koszul. Udajemy,
że wyczyściliśmy rynny. Deszcz spływający
na świat opisywany w poematach paruje i pozostawia wszystko,
co ma pozostawić. Kosmiczny mur wznosi się przez kilka miesięcy.
Sklecony z gałęzi, trawy, kosmyków. Niewiadomo skąd pochodzą.
Pojawiają się z dokuczliwym drapaniem nadgarstków.


środa, 15 lipca 2015

Zagmatwanie


Alicja Rodzik


Szukasz rozwiązań w instrukcji aparatu,
w sznurze wyciągniętym z gniazdka.
Za dużo o niczym, grzebanie zmarłych spowalnia
rytm marszu. Wkładamy ręce w siebie i czekamy.

Zniknęły meble, walizki. Sterczą wkręty. Na ścianie
nie zawisł mój portret. Tylko zasłony
i kłódka na rowerze. Więcej nie miało nam się przydarzyć,
nie miało prawa okręcić wokół osi. Kolejne żeliwne klamry,
zardzewiałe kaloryfery.

Znak wodny. Migotanie tajemnic, kiedy Jowisz
przybliża się do Venus i noc, trwa, stłumiona symfonią ulicznych
odgłosów. Zaparłam się kilka razy podglądając ptaki i ludzi.
Co po nich pozostało? Narzekanie na ból, świeżo pomalowany płot.


wtorek, 14 lipca 2015

Wycieniowanie



To, co mam na myśli, zostaje na całe życie. Sen, od którego nie sposób uciec, lęki z dzieciństwa. Obsesje na punkcie oceanu, miejsc, ludzi. Ponoć każdy dobry człowiek odbija od siebie światło. Weszłam na jakiś blog modowy i osłabłam. Dziewczyna na zdjęciach miała wyraźnie za małe buty. Palce zwisały jej z pół centymetra. Pięćdziesiąt komentarzy zachwytów. Później o tym zapomnę, że jadałam, śmiałam się, spałam. Pomyślę czy śniłam czy nie śniłam. Oddycham. 


poniedziałek, 13 lipca 2015

Irish Heroes of Literature

Connemara

Samuel Beckett

James Joyce

Seamus Heaney By Richie P Delaney



Śnił mi się Jacek Dehnel. Jedliśmy pastę z makreli, oglądaliśmy zdjęcia z Connemary i rozmawialiśmy o literaturze i sztuce. Zapytał dlaczego zrezygnowałam z pływania. Za oknem było słychać plusk wody. Rano zerknęłam na FB, a Jacek z przyjaciółmi w kajakach... Ma się to wyczucie czasu.


sobota, 11 lipca 2015

Potyczki słowne



Mam w sobie coś z bólu. Odciska się na wygniatanym chlebie, bliskich.

- Przynieś mi proszę panadol.

Nie ma go i nie ma, wspinam się, ciągnę za sobą.

- Szukałem wszędzie, jest tylko to.
- No właśnie o to mi chodziło.



czwartek, 9 lipca 2015

Energia środka




- Jestem jak Hannibal.
- Oooo! Nie idę z tobą do łóżka.
- Ale czytam książki.
- To i tak ciebie nie usprawiedliwia.

środa, 8 lipca 2015

Spam, mercedes, głupie cipki z rogu trzeciego maja




Wiele spraw pochłania mnie całkowicie. Nie dlatego, że nigdy nic nie wiadomo, zwyczajnie nie potrafię inaczej.

- Nie rób takiej zawziętej miny, bo ci tak zostanie.
- Krew mnie zalewa. Prosiłam już kilkanaście razy, żeby skreślili mój adres z listy mailingowej.
- Kto?
- Stacja Mercedes!
- Ale to Żulczyk dostał mercedesa.
- Nie Żulczyk, tylko Twardoch i chyba został ambasadorem marki, czy jakoś tak.
- To teraz ten spam powinni słać do Twardocha.
- Albo do Żulczyka. 
- Już to widzę. 



poniedziałek, 6 lipca 2015

Unikanie nożowników


Alicja Rodzik


Kiedy wspominasz o Belfaście mam zawrót głowy, mówisz:
o dymie, przejściach, podpaleniach. Tamtej nocy z długimi
kłami, zatkanymi żyłami i tego, czego chcesz od nas panie.
Znowu zbliża się lipiec. Ludzie gubią się w nagłej chrypce,
odcieniach oranżu, pragną wiedzieć czy śmierć to tylko umrzeć.

Tytuły wierszy układają się w pozdrowienia. Mogłabym nimi
zabrudzić ściany, pokryć warstwy forniru, utulić dzieci.
Głosy powoli gasną, kończy się strona, kończą piosenki.
Coś rozbija się o coś. W tym świecie, blisko klifu,
można zaobserwować akrobatów. Tracą siebie wolniej i wolniej.

Mdleją. Pies skomle, koty bronią się przed cieniem z drugiej
strony bramy. Nie wiem, co mam z nimi wspólnego, boli
tylko w chwili, kiedy się duszę. Oni to widzą.
Zaciągają kaptury, chowają eleganckie krawaty.


piątek, 3 lipca 2015

Wkłucia



Szłam alejką pełną błota i kamieni. Uczyłam się panować nad tym co widzę. I wtedy przyszło mi do głowy, że zanurzanie się w ciemności przynosi ulgę. Po czubek wypełnieni sekretami, deklaracjami, trzymania języka za zębami. Musimy z siebie zrzucić to zniewolenie, ale nie rzucać malowniczo epitetami, lecz zgłębić to, co w nas pływa i wypływa. Pomiędzy, nigdy w życiu, mieszczą się wyuczone i nazwane słowa, wiedza o kulturze. Bo kto z was nie chodził chętnie do muzeum na zajęcia plastyczne, czy do zamku na zajęcia muzyczne, teatralne?! Młodzi ludzie wciągają się w sztukę, mówią swoim językiem, jedni tworzą niepewnie, inni śmiało. Odkrywają nowe przeżycia. Chodzą do teatru, na koncerty, wrzucają fotki na Facebooka, Istagram. Rozmowy przy stole zastąpiły media społecznościowe, gdzie ludzie próbują pojąć siebie nawzajem, więc i ja próbuję. Łączę wszystkie źródła i zastanawiam się nad ignorantami, którzy niechętnie czytają o malarstwie, o technikach, jakimi posługują się artyści. Co działa na ich wyobraźnię? Czuję opór. Za każdym razem, kiedy czytam najróżniejsze recenzje, czuję ten sam opór, wciąż i wciąż. I nie chcę tego nazywać, powiedzmy, że ja wiem, a oni nie. Na szczęście tli się we mnie przebudzenie i kiedy przypominam znajomym wypowiedź Jacquesa Derrida, że o malarstwie nie można mówić, bo słowa są całkowicie bezużyteczne, zastanawiam się, czy nie miał racji? Przecież czytelnictwo leży, kultura schodzi na dalszy plan potrzeb. Ludzie zajmują się tańcem, podróżowaniem albo wiązaniem końca z końcem. Dlatego piszę we własnym interesie i nie dam sobie odebrać tego prawa. I wiem, że filozof nie miał racji. Wiem czego szukam i chociaż mówienie o smaku w kontekście malarstwa jest takie sobie, wydaje się jednak, że bez tej umiejętności nie dokonamy estetycznego osądu tego, na co akurat patrzymy. W przypadku Marzeny Ablewskiej-Lech, można jednoznacznie określić niepowtarzalność artystyczną, jej odrębność w sztuce. Przez moment byłyśmy bardzo blisko, kiedy tworzyła dla mnie ekslibris. To było mocno sensualne, prawie czułam zapach tuszu i farb. Nasze rozmowy o nosorożcach, o zagrożonych gatunkach zwierząt, o emigracji łączą i fascynują. Takie zetknięcie sprzyja otwieraniu się, uwalnia tematyzowanie, jest czynnikiem niesamowicie zbliżającym. Kreśliłyśmy przed sobą nasze osobowości, oczywiście bardziej ja, ale trudno dla kogoś tworzyć nie badając przedmiotu zainteresowania. Obok na monitorze przeglądałam obrazy Marzeny. Powiększałam je, obserwowałam, jak są namalowane, ile jest w nich detali, odniesień. Wyobrażałam sobie jak powstają. Wreszcie mogłam się przyjrzeć całemu procesowi twórczemu dzieła sztuki. Zobaczyłam artystkę w świetle jej pracy, w czasie, w jakim tworzy. Jej demoniczne kobiety i deformacje, jakim je poddaje, łączy w odrealnione, neurotyczne relacje. Dlaczego o tym nie napisać? O towarzyszących emocjach, poszerzyć czyjeś widzenie, pokazać jak niezwykle się różnimy. Formułowanie takiego spojrzenia nie jest proste, ani opiniotwórcze. To subiektywne zwrócenie uwagi na kogoś, kto w gąszczu całego mnóstwa artystycznych kręgów, wyróżnia się i jest znakiem dzisiejszej epoki. Sposób opisywania relacji, opowieści o życiu, kobieca podmiotowość wypełniona erotyzmem, bogata oprawa, forma kunsztownie i pięknie opatrzona. Namiętność irracjonalnych epizodów, których momentami nie potrafię nazwać. Patrzę na mistyczne sceny. Wyimaginowane sny pełne więzi i zauroczeń, widać jak pulsują im żyły, jak życie łączy ze sobą libidinalną wzajemność malowanych istot. Czy artysta może pozwolić na egoizm w realizowaniu siebie?! Oczywiście! Myślę, że czerpanie z przeżyć, wybebeszanie tego w taki sposób, jak tworzy Marzena, nie jest niczym dziwnym. Wyciąga przecież na światło dzienne różnice, pokrętność kobiecej estetyki, czasami groteskowe, odarte do mięśni, co daje im poczucie wolności i pewnej uniwersalności w braku zahamowań. Czasami widok jest trudny, ale coś przykuwa moją uwagę, tworzy myśl, że twarz, na którą patrzę, żyje swoim życiem. Piękna i wzniosła wyzwala z obrzydzenia, wciela się w kochankę albo znudzoną żonę. Odnajduję w pracach Marzeny kobiety doświadczone, które cenią dystans, a ciało nie ma jedynie ślicznej zewnętrznej strony. Zrzucają z siebie nadmiar kłamstw, spotkań w równoległych światach. Twórczość Marzeny Ablewskiej-Lech jest starciem siły i zmysłowości. Odkrywa zagadki i intymne fantazje skrywane gdzieś na marginesach wyobraźni. Łączenie technik powoduje wiele pozytywnej energii, dodaje symbolice znaczeń, do których mogę odnosić się w nieskończoność. Można życie przeżyć podmiotowo, można również wyjść i poszukać wokół alternatywy, czegoś, co nie pozwoli nam nie zapomnieć, że bez sztuki jesteśmy puści, nierówni. 


Z linii wyodrębniają się rzeki, drogi, styczne. Nad nimi
połamane żądła, szpary i przejścia.
Gdy wyobrażam sobie porządek świata, coś się sypie z nieba.
Wiele razy przemawiałeś do mnie albo śpiewałeś o kobietach.
Gdybym nazwała każdą cześć miesiąca ich imionami, zieleń
pachniałaby soir de lune.

Wstajemy, muszę do toalety, później zacznę parzyć
palce o ziemię. Przerzucam drewno, szepty, drzazgi wchodzą głęboko,
wyciągam je ze śmiechem. Trzy sposoby patrzenia na kolorowe domy,
wieńce, świece. Znowu nie mogę opanować wnętrza.
Rozpada się, uwalnia pierścienie, wymazuje z map tunele,
wymazuje pustynie.

Zazwyczaj robimy dobre miny, palimy ze złości. Nic nas nie chroni.
Drobne zmarszczki, strach, wilgoć, przez którą rozchodzą się dzieła
sztuki. Nie wiem, co kogo zainteresuje, w co zmieni się kolejna książka,
gdzie poprowadzi.




Marzena Ablewska-Lech

czwartek, 2 lipca 2015

Niech będzie dobrze

Licytujemy na rzecz Polly, która wciąż zbiera pieniądze na wózek inwalidzki. Na blogu Orszulkowo, można wylicytować moją książkę, angielską herbatę i inne takie, więc do dzieła mili. 




54. sZAFa w sieci

Zdjęcie na okładce: Monika Gilewska


(...)Powracamy do barw ziemi i z pewną pedanterią przekraczamy barierę rzeczywistości. Bez tego pojmowanie sztuki jest niemożliwe. Zaglądanie w szczeliny, przyglądanie się rybom, nasłuchiwanie fal oceanu. Tu nie ma podziału na poezję i sztukę. Należy dostrzec elementy wspólne, uznać tajemnicę, na którą wciąż jesteśmy głusi i ślepi, być świadkami niewyrażalnego naturalnego piękna kwiatów, drzew, natury. Patrzeć jak objawia się energia, jak smakuje, kiedy w słoneczny dzień siedzisz nad brzegiem jeziora i wsłuchujesz się w przestrzeń. Czy dowiemy się czegoś więcej? Czy jest coś ważniejszego od ciszy, bezcielesności? 




POEZJA

Magda Gałkowska, Robert Kania, Samantha Kitsch, Agnieszka Marek,
Dariusz Pado, Paweł Podlipniak, Omir Socha, Joanna Lewandowska


 PROZA

Dorota Bucka, Jacek Durski, Magda Harmon, Jan Krasnowolski, 
Karol Maliszewski, Danka Markiewicz, Beata Zdziarska, Marcin Zegadło


LAUREACI  IX  OGÓLNOPOLSKIEGO KONKURS 
      LITERACKIEGO „OKNO”

* Protokół z posiedzenia rady
* poezja - szkoła podstawowa
* poezja - gimnazjum
* proza - szkoła podstawowa
* proza - gimnazjum


FOTOGRAFIA-GRAFIKA-MALARSTWO

Monika Gilewska, Andrzej Kozyra, Ewa Lutomska-Barcikowska


sZAFa PRESENST

Leszek Jodliński - Do trzech razy sztuka? Cricoteka po raz wtóry
Małgorzata Południak - Ślady
Maja Staśko - Kubeł zimnych remisów * Zoomuzeum w Bolonii (reportaż telewizyjny)
Czesław Ludwiczek - Na tle „Zagłębia Dąbrowskiego” Broniewski-robotnik słowa


ESEJE-FELIETONY-RELACJE

Paweł Dąbrowski - Wspomnienia, wspomnienia... * Znaki w glince odciśnięte. Podróżowanie w przestrzeni Barbary Trzybulskiej
Ewa Frączek - O tym, jak to koszmarne „dziś” trwa od tysięcy lat
Wiola Maj - Połączyć pracę z pasją. O redagowaniu książek
Karol Maliszewski - Pięć zasad (gadka szmatka do małolatów na warsztatach)
Ania Możdżeń-Brzozowska - Stare baśnie nie dla bezradnych księżniczek
Kamila Wasilewska-Kaczmarczyk - Sama w podróży


TEATR, FILM

Leszek Jodliński - Metropolis i Lewiatan


KRYTYKA LITERACKA-RECENZJE

Paweł Dąbrowski - W labiryncie pamięci. Ewa Witke „Jak ja Ciebie szukałam” * Odmiany potu i tabletu. Darek Foks „Susza” oraz „Tablety taty”* Blizny wojenne w świadomości wnuków. Agnieszka Kłos „Gry w Birkenau”
Rafał Derda - Porażka jest kulminacją ostrego widzenia świata, czyli na temat książki „Cioran, czyli ostatni człowiek Sylvie Judeau” * piętnastu chłopa na umrzyka skrzyni, czyli na temat „Abrakadabry” Marcina Jurzysty
Ewa Frączek - Książka dla zupełnie kogoś innego. Weronika Murek „Uprawa roślin południowych metodą Miczurina”
Leszek Jodliński - Cielesność Natalii LL lub banan, jako mroczny przedmiot pożądania...
Jakub Sajkowski - Nawroty w ostatniej chwili i ucieczki bez pożegnania. „Guguły” Wioletty Grzegorzewskiej  * Gwiazdy wiszą na włosku. Marcin Zegadło, ”Cały w słońcu”
Ewelina Sasin - Przygoda w sztuce. „Piano rysuje sufit” Agnieszki Drotkiewicz
Maja Staśko - „wielkie słowo!”. Uwikłanie języka Maurycego Mochnackiego w czas w dziele O literaturze polskiej w wieku dziewiętnastym
Agnieszka Wiktorska-Chmielewska  - Pośród duchów, biesów i widm, czyli w poszukiwaniu prawdziwej natury - recenzja ZawieszeniaJolanty Jareckiej


WYWIAD:

Marcin Włodarski rozmawia z Januszem Ryszkowskim


CZYTANIA:


Sławomir Hornik - Dyktando z lektury. Z.Herbert „Pudełko zwane wyobraźnią”