zdjęcia © Ośrodek Kultury w Jastrowiu
twojego imienia – był jak olejek
z niedojrzałej brzoskwini i rdzy.
Pod językiem język matki,
zlepiony z niedopowiedzianych
opowieści o wstydzie.
Blizna nad kostką: data.
Nie zapisałaś jej nigdzie,
ale ona trwa – wypukła i słona.
Włosy przy karku drżą,
gdy wspomnienie naciska guziki,
te, które myślałaś, że się zatarły.
Nie zatarły się. Są jak
kolor błękitu-nie-do-wypicia,
który zna tylko jedna filiżanka.
Ciało przechowuje imiona,
które spadły z ust jak pestki.
Zostają pod paznokciami –
a ty, nieświadomie, zbierasz je
i sadzisz między palcami u stóp.
Między wdechem a bezdechem
przesuwa się ślad tamtego dotyku –
ten, który miał znaczyć zostań,
a znaczył: nie potrafię odejść.
W krtani utkwił głos twojej córki,
która śni o lisach i pożarach.
Nie wie, że kiedy się uśmiecha,
ciało przepisuje twój lęk
na język przyszłości.
Nie pytaj mnie, ile waży pamięć.
Zważ skórę po kąpieli.
strona 36 w Emiterium
właśnie skończyłem czytać. na papierze Twoje wiersze robią jeszcze większe wrażenie.
OdpowiedzUsuńi nie umiem wybrać jednego, bo zbyt dużo ich pretenduje do podium. tylko czytać trzeba po cichu, kiedy nikt nie widzi. intymność tego potrzebuje.