Od roku malujemy dom. Nie żeby całkiem, raczej w rytmie eksperymentalnym, performatywnie, z przerwami na kawę, zmianę poglądów i obserwację, jak światło przesuwa się po niedokończonych ścianach.
Alicja mówi: zostałabym aby porozmawiać, ale muszę przygotować dom do malowania. W tym czasie wyjeżdżamy do Paryża. Wrócę i będzie wszystko skończone.
Myślę: jak pięknie to brzmi, jak zapowiedź nowego rozdziału albo jak tytuł wystawy Dom przed malowaniem.
Wróciłam do siebie, a sypialnia dalej nietknięta.
Gawędzę z Paddy’m i nagle mnie olśniło, że sypialnia miała być wymalowana, pytam: i co?
Odpowiada: firma się nie wyrobiła.
To już nasza tradycja, roczny rytuał, najdłuższy w historii konceptualny projekt wnętrz.
Przyjaciółka twierdzi, że to malowanie artystyczne, że zostawiamy przestrzeń do interpretacji, dla przyszłości, dla ciszy. Alicja wie, że chodzi o zwykłe ściany. A ja się godzę z tym, że jest jak jest, Indygo w planach, chaotycznie w rzeczywistości, i może właśnie dlatego ten dom wciąż oddycha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz