![]() |
Alicja Rodzik |
Ludzie przychodzą w porze sprzątania,
czasami snu. W niewybrednym humorze, powtarzają
epizody związane z domem, w którym pierwszy raz
byłeś z matką. Jej przyjaciółka pokazywała
fotografie, namiętnie przebierała
palcami. Zlizywałeś z niej wieczór.
Mijały dni. W bezczynnych parkach wypatrywałeś
kobiet, które nie pachniałyby twoim domem.
Wydawało się, że odjeżdżasz na kilka tygodni,
miesięcy. Czekały na ciebie wykłady z historii sztuki, filozofii.
Twarze kolegów onanizujących się nad tomami Nietzschego.
Matka przeżegnała się w bramie. Klucz wciąż tkwi
w drzwiach. Droga, martwa, monotonna, po której spacerowały
panienki w ładnych butach, udając nieśmiałe księżniczki.
Przecierałeś brudne stoły, przenosząc się od komputera
do komputera. Nie przywykłam do bajek, które z rezygnacją
odszukałam w szufladzie. Tyle w nich nazw, imion żab
i chłopców. Usiłowali zbliżyć się do mnie.
Hej, przestraszeni młodzieńcy, ci którzy pokazujecie albo przygryzacie
język, przypuszczałam, że coś mnie mija, łapie
oddech w samotnych scenach z cudzego życia.
Na parę chwil, co nastąpią.
8 czerwca 2013