środa, 16 kwietnia 2025

Zniknęła wiosną, o Magdzie

 

"Pamietam! Myslalam duzo o tym oceanie, jak siedzialam nad rzeka w Coja." - magda


 Magda Harmon



magda.exe (wersja niestabilna)

na początku była tylko kropla
rzucona o 23:57
w tło rozmowy o typografii i braku kawy
a potem już tylko
puls rytmiczny: klik – wyślij – klik – doc – klik – help

magda nie istniała jak inni
była zbitką światła, pliku, czasu UTC
przychodziła zawsze wtedy, gdy
wszyscy inni zasypiali na klawiaturze

święta magda od życzliwości
zawijała zdania w serwetki
prostowała przecinki w roztrzęsionych wierszach
i zostawiała tam emojis – jak okruchy chleba dla tych,
którzy zgubili się w swoim własnym szkicu

nasza relacja była od dedlajnu do dedlajnu
czasem jak stare małżeństwo –
mrukliwa, pospieszna, ale zawsze punktualna
czasem jak improwizacja jazzowa
na temat przecinków, węży semantycznych
i zbłąkanych metafor

a jednak
w tych mikrosekundach między wrzuć to jeszcze raz
a czy to już ostateczna?

działo się coś większego
jakby światło wpadło w pęknięcie pliku .docx
i zaczęło oddychać

magda była
zawsze nieco bardziej na opak,
trochę poza marginesem,
z uśmiechem, który brzmiał jak wiesz, że dasz radę
choć nikt niczego nie był pewien
poza terminem: piątek, 14:00

jeśli jeszcze kiedyś otworzysz mnie
między wierszami i wersjami
widzisz – zostawiłam ci tu
mały komentarz w chmurce:


dobrze, że jesteś



magda.exe (unstable version)

in the beginning there was just a drop
sent at 11:57 pm
midway through talk of typefaces and missing coffee
and then only
the rhythmic pulse: click – send – click – doc – click – help

magda didn’t exist like others
she was a fragment of light, a file, UTC time
she always arrived
when everyone else had already fallen asleep on their keyboards

saint magda of kindness
wrapped sentences in napkins
straightened commas in trembling poems
and left emojis – like breadcrumbs
for those who got lost in their own drafts

our relationship lived from deadline to deadline
sometimes like an old married couple –
grumpy, rushed, but always on time
sometimes like a jazz improv
on commas, semantic snakes
and stray metaphors

and yet
in those microseconds between send it again
and is this the final version?

something bigger was happening
as if light slipped into a crack in the .docx
and started breathing

magda was
always slightly sideways,
a bit off the margin,
with a smile that sounded like you’ve got this
even though no one was sure
of anything
except the deadline: Friday, 2:00 pm

if you ever open me again
between the lines and the versions
look – I left you
a small comment in a cloud:


I’m glad you’re here

Pożegnanie Magdy Harmon (Trzcińskiej)

Po długiej i wyczerpującej chorobie odeszła Magda — autorka opowiadań, wrażliwa i uważna czytelniczka, osoba o nieprzeciętnej czułości i sile. Magda pisała do sZAFy i na blogu. Nie szła na miękkie kompromisy, była odważna i stanowcza, a zarazem życzliwa wobec innych. Umiała słuchać i być – naprawdę być – przy kimś, zwłaszcza kiedy był w potrzebie. Potrafiła tulić ludzi w ich krzywdzie, a jej obecność niosła otuchę. Znałyśmy się od pszczół i błota – towarzyszyłyśmy sobie z przerwami, wymieniając się wiadomościami, zdjęciami stóp i kaloszy. Obie byłyśmy gdzieś pomiędzy – wykorzenione, zanurzone w ruchu. Dedykowałam jej wiersz w jednej z moich książek, a ona odpowiadała obrazami, wspomnieniami, czułą uwagą. Kiedy napisałam do niej osiem dni temu, już nie odpisała. Ta cisza wybrzmiała we mnie niepokojem. Magda odeszła tak, jak się odchodzi przy bliskich – cicho, ale z obecnością. Pozostaje w pamięci jako ta, która myślała intensywnie o świecie, zastanawiała się, skąd bierze się opresja, jak rozpoznawać granice strachu i odwagi. W jednym z jej wpisów z 2016 roku, po powrocie z lasu, pisała o kasztanach w piekarniku i o tym, jak pękają ich skorupki. Taką ją zapamiętam – uważną na trzask i ciepło, czułą na pęknięcia.

Do zobaczenia, Magdo. Dziękuję Ci za czytanie, za wspieranie, za te wszystkie drobne wiadomości między dedlajnami. Za to, że byłaś.


https://wcieniuskrzydel.blogspot.com/2016/04/rutyna.html


In Memory of Magda Harmon (Trzcińska)

After a long and exhausting illness, Magda passed away – a writer of short stories, a sensitive and attentive reader, a person of extraordinary tenderness and strength. Magda wrote for sZAFa and on her blog. She didn’t settle for soft compromises – she was brave and resolute, yet always kind to others. She knew how to listen, how to be truly present, especially when someone needed comfort. She had a way of holding people gently in their pain. Her presence brought solace. We knew each other through bees and mud – exchanging messages, photos of boots and feet, here and there, now and then. Both of us a little uprooted, always in motion. I once dedicated a poem to her in one of my books; she replied with images, memories, quiet attentiveness. Eight days ago, I wrote to her – and she didn’t reply. The silence lingered with me, filled with worry. Magda left the way people do when surrounded by love – quietly, yet fully present. I’ll remember her as someone who thought deeply about the world, who questioned where oppression begins, how to trace the edges of fear and courage. In one of her blog entries from 2016, after returning from the woods, she wrote about chestnuts in the oven and how their shells crack as they heat. That’s how I’ll remember her – attuned to the crack and the warmth, tender with what breaks.


See you, Magda. Thank you for reading me, for supporting me, for all the little messages between deadlines. Thank you for being.



4 komentarze:

  1. Współczuję Margo, bardzo.
    przytulam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudny dla mnie czas, przekuję tę relację w coś pozytywego.

      Usuń
  2. smutne, ale niezwykle piękne, co napisałaś, a wiersz jest po prostu przejmujący. dobrze mieć kogoś takiego obok siebie. nawet, kiedy niespodziewanie zniknie. pamięć pozwala jej pozostać z Tobą.

    OdpowiedzUsuń