Temple Bar, Dublin |
Lubię, jak o klimacie Dublina rozpisują się poeci, którzy nigdy tu nie byli. Albo spędzili kilka godzin na lotnisku, wgapiając się w przyloty i odloty, a kiedy pytam, co ich najbardziej urzekło, słyszę bzdurki dyrdymałki. I nie chodzi o fikcję literacką, o której ci poeci nie mają pojęcia, oni żerują na doświadczeniach innych. Dlatego tak bardzo lubię, jak o krainie Yeatsa rozpisują się ezoteryczne panie, posiłkując się filmami z Youtube. Chociaż Historia Irlandii nie omija powiązań rodziny Yeatsa z Powstaniem Wielkanocnym. I to nie było tak, że siedział i palił fajkę w Sligo, bezpiecznie, przewidywalnie i zmysłowo. I Joyce, ech, Joyce. Trzy dni z życia Irlandczyka, wyglądają jak wszystkie dni z życia. Tak naprawdę niektórzy nie wyjechali dalej niż do Tesco. Czas spędzają w barze, w pracy i w kościele. W pracy, w barze, w kościele. W barze, w kościele. Są tacy, co tylko w barze. Czasami idą pogapić się na konie. Czasami marzą o witalności i wydaje im się, że są najlepsi na świecie. A już na pewno są lepsi od Anglików. Są też inni Irlandczycy, bardzo zabawni, otwarci i podróżują po świecie, ale ci akurat nie spędzają czasu w kościele, pakują rodzinę w auto i jadą do Hiszpanii na urlop. Poza Hiszpanią nie ma nic ciekawego, chyba że zakupy w NY, ale to się wiąże z dłuższym urlopem. Ten sam przedmiot wygląda z każdej strony inaczej, więc mogę się mylić.
Nie odważyłabym się opisywać czegoś, czego sama nie wiedziałam, muszę dotknąć, spróbować, przeżyć z kimś dzień, żeby o tym pisać.
OdpowiedzUsuńTwoje opowieści opisują to, co dotykasz i widzisz na własne oczy. Dlatego są dla mnie cenne. :)
Ech, niektórzy jednak cudze przeżycia traktują jak swoje i zaczynają opowiadać banialuki
UsuńMarzy mi się Irlandia od dziecka. Widziałam wtedy jakiś film. Fabuła chyba niskich lotów, bo niewiele pamiętam, ale od tamtego czasu Dublin...
OdpowiedzUsuńMnie się ciągle śni, budzę się i uśmiecham do siebie :)
UsuńTo mnie zmartwilas....
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judyta
Przykro mi :*
Usuńprzypomiałaś pewnego pisarza niemieckiego Karola May'a, który opisał przygody swoich bohaterów na Dzikim Zachodzie, na którym nigdy nie był. Którz z nas nie zna Winnetou czy Old Shatterhand'a;) Fikcja została przez May'a tak opisana, że niemal stała się prawdą;) Niektórzy tak potrafią zmyślać prawdę;) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCo innego fikcja literacka, a co innego własne przeżycia - niby przeżycia
Usuńobserwowanie innych ludzi, innych nacji jest pasjonującym zajęciem,
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Posililam sie na dzisiaj
OdpowiedzUsuńpiękna notka! czy Ty lubisz Irlandczyków jako naród??
OdpowiedzUsuńBardzo lubię, oczywiście nie wszystkich jak leci, ale tych z którymi utrzymuję stały kontakt - bardzo
Usuń:)
Usuńzakupy w NY to niekoniecznie dłuższy urlop... znam ludzi (ode mnie z pracy), którzy lecą na weekend tam na zakupy :)
OdpowiedzUsuńdobrzy są :)
Usuńco lepsze namawiają mnie do popełnienia takiego samego występku ;)
UsuńPolecieć, kupić buty od Blahnika torebkę od Jacobsa i wrócić, tak, weekend wystraczy :)
Usuń