Są ludzie, o których myślę z czułością, nie dlatego, że wciąż są blisko, ale dlatego, że coś we mnie zostawili. Czasem drobny gest, książkę, zapach kawy, sposób, w jaki milczeli. I są też tacy, którzy zniknęli zupełnie, jakby nigdy ich nie było. Wytarli się z pamięci naturalnie, bez żalu i dramatów. Może tak właśnie działa czas, zaciera kontury, zostawia tylko to, co naprawdę miało znaczenie.

Meteory. Wpadają w naszą przestrzeń i wypadają, czasem spalają się i znikają. Coś zostaje? Czasami. Z biegiem czasu zauważam, że coraz mniej. Uściski.
OdpowiedzUsuńteż lubię myśleć, że czas zaciera nieistotności, a zostawia wrażenia, emocje i wspomnienia niby-drobiazgów, które liczyły się i wciąż są ważne, bo zmieniły, czy ustaliły to, co jest.
OdpowiedzUsuńZanika mi czasem kontekst i tęsknię jak głupia. A potem okazuje się, że nie było warto i to moja wina. To chyba boli najbardziej.
OdpowiedzUsuńZ największą czułością myślę o tych, którzy zostawili we mnie ziarno. Pozostałych, nie zawsze pamiętam (chyba dobrze mi się mózg podczas snu resetuje, albo przynajmniej aktualizuje na bieżąco, chociaż niewiele śpię).
OdpowiedzUsuńale zaciera...tylko nie mam pewności czy na pewno to nie miało znaczenia albo było mało znaczące co sie z tymi ludźmi wiązało. ...traumy też wypycha z pamięci i niestety rzeczy miłe a nawet znaczące...ja to mam niestety wrażenie, że miejsca na dysku brakuje i dlatego. Szkoda.
OdpowiedzUsuń