piątek, 21 listopada 2025

To coś

 



Mróz od kilku dni ścina poranki, a gęsta wilgoć osiada na wszystkim jak cienki, srebrny puch. Czujemy to w kościach, w oddechu, który zwalnia, jakby chciał przyjąć na siebie trochę tego szronu. Marta kupiła Sophie piękny komin, idealnie dobrany do kurtki, miękki, praktyczny, taki, który powinien cieszyć. Ale Sophie nawet na niego nie zerknęła. Spojrzała na nas poważnie, z tą swoją sześciolatkową stanowczością, i powiedziała:
– Ale ja chcę na szyję to coś dziergane na drutach.
Marta uniosła brwi, trochę zaskoczona, trochę rozbawiona.
 Masz na myśli szalik? A kto ci go wydzierga?
– Babcia.
Powiedziała to z taką stanowczością, i miną, że od razu wyciągnęłam z szafy torby z włóczkami, druty, te wszystkie dawno uśpione kolory. I do trzeciej w nocy, przy japońskim serialu wydziergałam szalik. I ten moment rano, gdy zakomunikowałam Sophie przymiarkę. Owinęła nim szyję, dotknęła palcami oczek, uśmiechnęła się tak szeroko, jakby nagle zrobiło się wiosennie. Bezcenna chwila. Nie chciała go już zdjąć. Wcale się jej nie dziwię.


5 komentarzy:

  1. Jakim serialu? Podaj tytuł. Ostatnio i japońskie eksploruję. Ogólnie myślę, że Azja mocno niedoceniona jest. A szalik cudny! Ryżyk?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę podobnie. Bitwa samurajów :P ryżyk, potrafię tylko podstawowe ściegi :P

      Usuń
  2. Dzięki Tobie Sophie będzie mieć cudowny i silny fundament, by wrastać. Uściski dla Was!

    OdpowiedzUsuń