dla M.
Matka układa kwiaty w martwej doniczce,
przypina kokardę do słońca, które nie wschodzi.
Mówię: mamo, ono od dawna jest zepsute,
a ona, jak zawsze, poprawia moje błędy:
to nie słońce, tylko obłok, dziurawy, ale nasz.
Sąsiad z naprzeciwka
rozlewa czerwone wino na wydeptany śnieg,
mówi, że po tamtej stronie ulicy zawsze był raj,
ale nigdy go nie zauważyliśmy.
W jego dłoniach jabłka z zeszłego roku
przemieniają się w złoto.
Nie trzeba być żywym, by rozumieć ogień – dodaje.
W pokoju stoją książki, których nikt nie otworzy,
a jednak zapisuję marginesy – dla siebie,
dla nikogo, dla martwych owadów.
Tylko one wiedzą, jak smakuje pustka.
Przychodzą ptaki.
Ich skrzydła pachną czarnym chlebem
i zimą, która wciąż nie przyszła.
Gdzieś daleko padają pierwsze słowa:
witajcie, jesteście, czujecie.
Ktoś zamyka okno,
a my zbieramy ślady po obecności,
jakbyśmy szukali drogi w labiryncie –
nie ma wyjścia.
Pod koniec wieczoru
matka rozwiesza firanki,
cieknie po nich śnieg, który psy już zjadły.
Jesteśmy bezpieczni – mówi,
a ja po raz pierwszy jej wierzę.
Grudzień 2024

Pełen tkliwości, taki wyciągnięty wprost z człowieka, obraz życia. Ten śnieg cieknący po firankach, przeniósł mnie na sam koniec, gdzieś w inne światy, być może w książkach zobaczone. Śnieżna kraina, drewniana chata, wszystko ośnieżone jak w bajce, na szybach mróz wymalował wzory, według których, przepuszcza światło do wewnątrz. :*
OdpowiedzUsuńpotwierdzam i dla mnie pełen tkliwości ...
OdpowiedzUsuń:)
UsuńTen wiersz jest mocno niepokojący. Płynnie snuje historię, ale w jej nurcie wyczuwa się ostre kamienie. Być może na mój odbiór rzutuje Twój poprzedni wpis, który właśnie przeczytałam.
OdpowiedzUsuńTen wiersz nie wszedł do Emiterium, właśnie z powodu niepokoju i innych emocji, ale dojrzewam do ułożenia książki, która wyprostuje we mnie kilka spraw, (które wciąż odkładam).
UsuńOoo to ciekawe i brzmi jak zapowiedź bardzo ciekawego projektu!
UsuńPrzyznam, że często w Twojej twórczości wyczuwam niepokój, ale mam wrażenie, że nie jest on rzucony wprost, lecz wpleciony w snutą przez Ciebie narrację, miesza się z ciepłym światłem i dlatego brzmi tak realistycznie, bez przerysowania.
Niemniej sztuka ma to do siebie, że działa jak mocne lustro dla odbiorcy, więc być może często dostrzegam rzeczy, których Ty tam nie zamieśiłaś:)
I to jest w sztuce najpiękniejsze, że działa jak lustro, w którym każdy może zobaczyć coś swojego, niezależnie od intencji autora. Książka pewnie wyjdzie za dwa lata, ale kto wie, co czas przyniesie, chcę to dobrze ułożyć, może też z opowiadaniami, bo to chyba się lepiej będzie czytało.
Usuń