niedziela, 16 listopada 2025

Kiedy przemoc udaje niewinność



Kilka lat temu byłam w relacji towarzyskiej, która z czasem okazała się niszcząca, choć długo nie miałam odwagi nazwać jej po imieniu. Kiedy w końcu odmówiłam udziału w kolejnym festiwalu i postawiłam granicę, reakcja była gwałtowna i nieadekwatna, pełna pomówień, ataków i publicznego upokarzania. Z dnia na dzień stałam się bohaterką cudzej historii, napisanej po to, by mnie unieważnić. Najboleśniejsze było patrzenie, jak osoby, które uważałam za bliskie, odwracały się ode mnie, jak łatwo przyjmowały narrację kogoś charyzmatycznego i przekonującego. Przez lata poddawana manipulacji, nagle zostałam wymazana, tak, jakby wystarczyło jedno zdanie, by skasować całą historię relacji, rozmów, obecności. Później przyszła wiadomość, że osoba, która mnie oczerniała, jest chora, leczy się i powinnam jej wybaczyć. Jakby choroba mogła unieważnić przemoc. Jakby to było oczywiste, że sprawczyni należy się natychmiastowa troska, a ofiara ma zachować milczenie i zrozumienie, bo przecież powinna być silna, wyrozumiała, ponad to. Coraz częściej widzę, jak łatwo usprawiedliwia się zachowania raniące, byle tylko nie naruszyć pozycji osoby uważanej za autorytet, twórczyni czy twórcy, „wrażliwca”. Jak często oczekuje się od tych skrzywdzonych cichości i dobrego tonu. To właśnie z takich małych przyzwyczajeń, z pobłażania, z omijania prawdy, rodzi się większe zło. Piszę o tym, bo wiem, że milczenie nie chroni nikogo oprócz sprawcy. Piszę, bo chcę odzyskać przestrzeń, z której mnie wypchnięto. I piszę, bo każda opowiedziana historia przywraca światu odrobinę równowagi, odkleja od niego choć jedną warstwę normalizowanej przemocy.

PS

Zachwycają mnie możliwości nowego telefonu, na zdjęciu fragment Slieve Bloom Mountains.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz