poniedziałek, 13 października 2025

Spotkanie

 


Romana poznałam osobiście w Poznaniu, przed moim wieczorem autorskim. Staliśmy w czwórkę: Roman Chojnacki, Maciej Krajewski, Szymon Kantorski i ja, jak przypadkowy kwartet, który jednak brzmiał zaskakująco dobrze. Nikt nie zrobił nam wtedy zdjęcia, i to był błąd. Bo ten moment miał w sobie coś z równowagi, między napięciem a śmiechem, między poezją a zwykłym byciem człowiekiem, zanim padną pierwsze słowa ze sceny. Myślę, że spotkania takie jak wtedy, są jak krótkie spięcia w obiegu literatury, nic się nie pali, ale coś się rozświetla. Nie chodzi nawet o wspólne poglądy, tylko o rodzaj rozpoznania: że po tej samej stronie języka stoją inni, którzy czują podobny ciężar i podobne rozdarcie między zachwytem a milczeniem. Musimy to powtórzyć. Nie dla pamiątki, nie dla zdjęcia, ale dla potwierdzenia, że to nie był przypadek. Bo są ludzie, z którymi literatura nie kończy się na papierze.









1 komentarz:

  1. Wszystkie te słowa, od każdej osoby z Kwartetu, jakby myśli łączyły się w przepływ, jakby jedną substancją były. Bo te słowa, są do siebie otwarte. Mieszając nimi, powstaje wspólna tkanka. Cztery osoby, a jak jedna i mogłabym się pomylić, co do autorstwa każdego.

    OdpowiedzUsuń