Kiedy oddycham, słyszę ocean.
Ty też go słyszysz. Różnica polega na tym,
że ja myślę wtedy o jego rytmie –
o tym, jak przypływ znosi nasze ślady,
a potem odchodzi, jakby nigdy nas tu nie było.
Ty patrzysz na fale, a ja liczę, ile jeszcze zostało
do kolejnego kaszlu, kolejnej ciszy, kolejnej zimy.
Chodzę na spacery, ty też chodzisz.
Czasem idziemy razem, ale ty mówisz,
że wiatr jest za zimny. Ja mówię, że wiatr
jest tylko przypomnieniem, że jesteśmy.
Ty mówisz, że nie trzeba przypominać –
mamy kalendarze, terminy, i te minuty,
które mijają szybciej niż nasze kroki.
Używamy słów. Ty używasz ich, żeby mówić,
ja, żeby zapomnieć. No bo wiersze są takie kruche.
A życie jest takie śliskie. Bo każda myśl
ucieka szybciej niż się rodzi. A ten moment,
kiedy jesteśmy sami w mrozie,
jest jak oddech przed zanurzeniem.
Mamy nastroje. Ty mówisz, że czasami,
ja – że zawsze. Trochę bardziej. Ciągle.
Żyjemy. Oboje jesteśmy,
ale ty nie wiesz, że te fale, ten wiatr,
te chusteczki i ten spacer –
to wszystko ma sens tylko wtedy,
kiedy oddychamy razem.
Słucham właśnie 127 Afirmacji Mocy Klaudii Pingot i czytam Twój wiersz, który jest idealnym dopełnieniem całości ..
OdpowiedzUsuńDobrego dnia ♥
Jakbym czytała swoje myśli. Widocznie coraz więcej w nas trwogi i leku przed utratą.
OdpowiedzUsuńM
Tak, trzeba się zgodzić: tylko wówczas te chusteczki mają sens. Ładne, bardzo.
OdpowiedzUsuńpięknie brzmi - wszystko ma sens, kiedy oddycha się razem, choć on i ona mają nastroje w innym natężeniu.
OdpowiedzUsuńchyba to właśnie pociąga w odmiennej płci, te różnice, kiedy wszystko jest inne, choć niby takie samo. niuanse tkwią w intensywności, zapotrzebowaniu, słowach jakie mamy, bądź nie powiedzieć. i fantastycznie się uzupełniają.
Beautiful post
OdpowiedzUsuńPlease read my post
OdpowiedzUsuń