czwartek, 20 marca 2025

Typografia, obwoluty książek, grafika, treści, od których nie mogę się oderwać






Tekst o typografii, projektowaniu i tym, co wokół, napisałam w styczniu – w chwili, gdy odszedł Wicha. Znów mnie to uderzyło, jak wtedy, gdy zmarł Weingart. Wysłałam tekst do Notatnika Literackiego, ale nawet nie odpowiedzieli: Nie jesteśmy zainteresowani. Myślę, że nie muszę już dłużej czekać. Bo takim osiołkom jak ja się nie odpisuje. Maniery, maniery. 


W projektowaniu graficznym zaczynam od ciszy. Nie tej absolutnej, lecz tej przepełnionej brzmieniem rzeczy niedopowiedzianych – jakby szeptów przestrzeni, z których rodzi się forma. Każda linia, każdy znak, każda barwa muszą wynikać z dialogu, jaki toczę z materią i ideą. Wolfgang Weingart mawiał, że typografia powinna być jak rozmowa – intensywna, czasem urywana, czasem pełna pauz. To właśnie te pauzy stanowią istotę projektowania. 

Projektowanie, wbrew pozorom, nie jest jedynie aktem twórczym. Jest przypominaniem, że świat już istnieje, zanim postawimy pierwszą kreskę. Weingart badał semantykę typografii – nie po to, by uczynić ją bardziej czytelną, lecz by zmusić odbiorcę do uwagi. Bo co z tego, że litera jest czytelna, jeśli nie potrafi wstrzymać oddechu odbiorcy, jeśli nie potrafi zakłócić jego codziennego rytmu myśli? Gdy myślę o moim podejściu do grafiki, widzę las. Każdy projekt to nowe drzewo, rosnące na fundamencie gleby, którą jest historia, kultura, ludzka potrzeba wyrazu. Drzewo nie powstaje w izolacji. Jego korzenie splatają się z innymi, jego gałęzie wchodzą w relacje z otaczającym światem. Tak samo projektowanie graficzne – nie istnieje w oderwaniu od ludzi, dla których powstaje, ani od kontekstu, w którym funkcjonuje. W tym właśnie tkwi moja fascynacja – w splocie relacji między formą a znaczeniem, między przeszłością a teraźniejszością. Z jednej strony mam świadomość, że projektowanie jest ulotne – jak ślady na piasku, które znikną wraz z przypływem. Z drugiej, wierzę, że każdy projekt może stać się częścią większej opowieści, w której ludzie odnajdują swoje własne znaczenia. To przypomina rozmowę: nie muszę znać odpowiedzi, ale mogę zadawać pytania, które sprowokują refleksję. To właśnie ta empatia – może czasem zbyt naiwna – każe mi badać, pytać, wątpić. Projekty, jakie tworzę, nie są odpowiedzią, lecz raczej zaproszeniem do rozmowy. Staram się, by każdy z nich pulsował rytmem, który może zaskoczyć – jak złamany wers w poezji, jak niespodziewany akord w muzyce. Przyglądam się literom jak ludziom. Mają swoje historie, nastroje, wspomnienia. Niektóre krzyczą, inne są ciche, niemal niewidzialne. Typografia to sztuka wydobywania ich osobowości. Weingart rozumiał to doskonale – jego prace były jak wielowarstwowe opowieści, w których każdy szczegół miał znaczenie. 

Długość frazy, rytm przerw, kontrast form – wszystko to budowało narrację. Tego właśnie nieustająco szukam, narracji. W tym, co projektuję, chcę, by ludzie znaleźli swoje odbicie. Nie zależy mi na podziwie dla formy – chcę wzruszenia, chwili refleksji. Chcę, by odbiorca zatrzymał się na moment, spojrzał na moje prace i zadał sobie pytanie: co to dla mnie znaczy? Projektowanie jest rzemiosłem, ale też poezją. Każdy wybór – czcionka, linia, układ – to słowo w zdaniu, nuta w melodii. Nie ma w tym przypadkowości. Proces twórczy przypomina intensywną rozmowę, czasem kłótnię z samą sobą. Weingart pisał o nocach wypełnionych szkicami i notatkami. Ja też noszę swoje pomysły, czasem miesiącami, zanim znajdą swoje miejsce na papierze czy ekranie. 

Design to przestrzeń pomiędzy – pomiędzy myślą a materią, pomiędzy twórcą a odbiorcą. To poszukiwanie sensu w chaosie. Nie chodzi o to, by wszystko uporządkować – chaos też ma swoją wartość. Chodzi o to, by znaleźć w nim momenty, które mogą stać się punktem zaczepienia, początkiem nowej opowieści.W tym wszystkim kryje się paradoks. Projektowanie graficzne to sztuka planowania, a jednocześnie sztuka pozwalania na przypadek. Właśnie w tym napięciu tkwi jego siła. Typografia, układ graficzny – to wszystko powinno oddychać, żyć własnym życiem, ale jednocześnie zachowywać strukturę. Jak las – pozornie chaotyczny, lecz w rzeczywistości podlegający surowym prawom natury. Patrzę na świat liter i form jak na świat ludzi. Każdy projekt jest spotkaniem – nie zawsze łatwym, często pełnym napięcia, ale zawsze otwartym na nowe możliwości. I właśnie to spotkanie, ten dialog, jest dla mnie istotą projektowania. Bo design to nie tylko tworzenie rzeczy. To tworzenie przestrzeni, w której można się zatrzymać, pomyśleć, być. 

I kończąc odniosę się do Marcina Wichy, spotkaliśmy się jedynie w słowie i w grafice, ale już w zupełnie nowym kontekście. Muszę przyznać, że grafika, typografia, to przestrzenie, w których każdy element jest wymierzony, poddany drobiazgowej kalkulacji, ale i wybuchowi nieoczekiwanych emocji. Nie jest to tylko kwestia estetyki, lecz również ukrytej w strukturach komunikacji interakcji. Każdy znak, każda linia, każdy margines może, niczym mikroskopijny oddech, wpłynąć na odbiorcę. Zaczynajmy więc od końca. Zaczynajmy od tych, które – pozornie – wydają się pozostałościami. Od błędów, które w naszej pracy graficznej mogą stać się momentami najistotniejszymi, bo to w nich kryje się prawda o tym, co chce się powiedzieć. Typografia jest jak muzyka. Każdy znak ma swój rytm, swoją długość, tempo, które nadaje całości puls. Często zapominamy o tym, że projektowanie to nie tylko wyważenie przestrzeni na ekranie czy kartce. To budowanie emocjonalnych więzi z odbiorcą. Jak w dobrej muzyce – każdy akord, każda pauza jest znacząca. Kiedy Wicha mówi o tym, by zacząć od rozpoznania strat, zapomina nieco, że sama typografia to swoista strata, ale zarazem zysk. To dodanie emocji; nie zawsze widać na pierwszy rzut oka, ale odczuwa się pod skórą. Emocje w typografii mogą być równie wyraziste, jak w literaturze. Tylko, że tutaj każda czcionka, kształt, odstęp między słowami, to subtelna próba opowiedzenia historii. Czasem nie trzeba słów, wystarczy zrozumienie, co chce przekazać projektant. Dobrze dobrana czcionka nie potrzebuje wielkich słów, nie potrzebuje skomplikowanych metafor. Czasem wystarczy tylko jedno słowo; osadzone w przestrzeni w taki sposób, by niosło całą emocjonalną wagę przekazu. Podobnie jak Weinagrt, który nie unikał cynizmu, ale zawsze równocześnie dawał nam przestrzeń do refleksji, typografia jest grą emocji. Czasami zbyt agresywna, czasem delikatna, niemal intymna. To subtelna ironia i karykatura, to układ liter i ich krzywe, które tworzą nieoczywiste konteksty. 

Moje podejście do grafiki i typografii jest takie samo, jak podejście do tekstu: czysto, ale z potencjałem do wyłamania się z utartych schematów. Grafika to język, który łączy ludzi, choć nie zawsze w sposób dosłowny. Mistrzowie ciętej typografii, również nauczyli mnie, jak wykorzystywać przestrzeń, by opowiadać historie. Niestety odeszli, a ich prace były eksperymentami, które pozwalały na ucieczkę od utartych reguł i tworzyły nową, niezwykłą rytmikę, w której nie chodziło tylko o estetykę, ale o wywołanie reakcji emocjonalnych. Typografia, to sztuka dostrzegania rzeczy ukrytych, niewypowiedzianych. Tak, jak Wicha mówi o śladach, które zostawiamy w życiu innych, tak w typografii zostawiamy ślady w przestrzeni. Znaki, które mogą dotknąć, poruszyć, czasem wywrócić do góry nogami całą percepcję. Czcionka, jak pióro, ma moc wywoływania uczucia. Ale nie chodzi tu tylko o ładne litery. Chodzi o sposób, w jaki te litery się poruszają. O to, co mówią między wierszami, o przerwy, które tworzą przestrzeń na refleksję. Grafika, jak każde dobre opowiadanie, musi skupić się na tym, czego nie mówi w przestrzeniach ciszy, które mimo braku słów, są pełne znaczenia. Wicha dołączył do Weingarta, cóż za ogromna strata.


8 komentarzy:

  1. A czy można rozważyć ewentualność, że pierwsza kreska tworzy świat, który dotąd nie istniał? Uwypuklam, że się nie znam, tak tylko pytam, jakoś mnie ta kwestia zatrzymała na chwilę. Mimo deklarowanej ignorancji, skłonny byłbym, jestem w zasadzie, rzeczoną ewentualność uznać za możliwą.

    Tak, uzasadnienie w kolejnej partii tekstu jest dość przekonujące, niemniej, mimo wszystko...

    (Nie przepadam za wielokropkami, no ale tutaj jakoś ów znak przestankowy pasuje)

    ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można i warto rozważyć! Pierwsza kreska, pierwszy znak – to moment przejścia od nicości do formy, od ciszy do rytmu, od myśli do materialności. W tym sensie rzeczywiście tworzy świat, który wcześniej nie istniał.

      Rozumiem też owo „niemniej, mimo wszystko…” – w typografii, tak jak w rzeczywistości, uzasadnienia bywają przekonujące, ale zawsze zostaje margines wątpliwości, przestrzeń dla interpretacji.

      (Co do wielokropków – jeśli kiedykolwiek mają rację bytu, to właśnie w takich zawahaniach i zawisłych na końcu myślach. Przyznaję im tu pełne prawo bytu. ;-))

      Usuń
    2. Rozumiem, wydaje mi się, że rozumiem. Dzięki za eksplikację. ;-)

      Usuń
  2. „ ewentualność uznać za możliwą" - heh, przepraszam, masło wyszło maślane chyba, pleonazm, znaczy się. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, ale jakże pięknie brzmiące masło! Czasem pleonazmy układają się jak podwójne światło na powierzchni liter – powtórzenie staje się echem myśli, wzmocnieniem wahania. A może właśnie ta tautologia była niezbędna, by podkreślić istotność samej ewentualności? 😉

      Usuń
  3. ładny tekst. trudno mi się wypowiadać o czymś, czego sam się nie podejmę, bo nie potrafię, ale widzę tu doskonałe odniesienia do pisania. Literki, tylko literki, bez zapachu, bez kształtu i duszy opisywanych przedmiotów/uczuć/osób mają dać, jeśli nie namiastkę, to JAKĄŚ prawdę o opisywanym świecie. Każdemu inną, ale jakąś. nieobojętną. moim marzeniem jest napisanie opowiadania, przy czytaniu którego odbiorca poczuje. cokolwiek więcej niż słowa - wiatr we włosach, zapach bułek, czy miękkość uczuć pod palcami. żeby zmarzł czytając o zimie, albo zapłakał, że nie jemu było dane przeżyć - choć przeżył "na niby", tylko czytając.
    potrafisz sprawić, że świat zwalnia, gdy pochylasz się nad poszukiwaniem wrażliwości. mało komu się udaje. i pal diabli milczenie Literatów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Oko, niedoceniasz siebie. Przecież właśnie sprawiasz, że ludzie czują – dlatego tyle razy piszą Ci o tym w komentarzach. Gdyby Twoje słowa były tylko literami, nie zatrzymywałyby nikogo na dłużej. A jednak wracają, rezonują, budzą wspomnienia, zapachy, dotyk. Robisz dokładnie to, o czym marzysz – i to od dawna.

      Usuń
    2. dzięki za dobre słowo. ale wciąż nie jestem z siebie zadowolony. to dopiero początek ścieżki. lubię marzyć duże marzenia.

      Usuń