Przestałam zabijać głównych bohaterów o poranku –
daję im czas,
by zjedli śniadanie,
wtopili się w ciszę grudnia –
maluje pejzaże
prostokątne, pola przecinane murkami.
W tej scenerii ktoś zasypia
w bujanym fotelu,
unosząc się w zapachu oceanu,
Niby go nie ma,
ale jest wszędzie.
Przechodzimy przez siebie jak duchy –
tajemnice to nasze jedyne ślady.
Lekkie różowe wino nosi moje imię,
chrzęści piasek,
a ty wychodzisz przed dom
na dźwięk moich kroków.
Następnym razem
zejdę na trawnik,
nie przerwę twojej myśli
w środku nocy.
Patrzysz na mnie,
próbujesz wydobyć mięsistość słowa,
kiedy podaję ci mango –
skórę, pestkę, obietnicę.
Twoje dłonie rozcinają owoc,
a ja widzę w nich
całą historię,
którą jeszcze napiszę,
pełną niewypowiedzianych słów
i rozlanych barw.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz