Możliwe, że zmęczenie bierze się z postanowień,
z myśli przeciągłych i przepisywanych list.
W mroźne noce śpimy jak zabici.
Wszystko będzie dobrze. Urządziłam godziny milczenia,
tak aby być w sobie bliżej. Patrzę palcami.
Przez zatemperowane ołówki, warstwy grafitu.
Wypluwam skórki.
Pomiędzy gałęziami a rozjaśnionym obliczem,
przed które nikt nie wychodzi, nie podkrada się,
by posłuchać, jak śpiewam po hiszpańsku
z końca ziemi, jeszcze ciepłej. Przykładałam dłonie.
Do tamtego smutku. Powracającego w snach.
Przeczekiwałam w oświetlonej dolinie wśród leniwej trawy.
Upłynęło kilka lat. Ziarna pękają jak pękały,
pomiędzy światami świt dzieli książki w lekkiej drzemce.
Wyrodziły się z kwiatów, z ziemi obryzganej błotem.
Nie mieliśmy pojęcia, kto snuł się po kątach, odbierał listy,
notował popołudnia, zachody, wprawiał w ruch maszynerię,
kręcił młynki. Gdyby tak wyjść z czasu
i wszystko zrobić naraz, w jednej chwili.
Rozmiękczasz serce zwrotem - kto snuł się po kątach, otwierał listy, notował popołudnia 💙
OdpowiedzUsuńMożliwe, że zmęczenie bierze się z postanowień,
OdpowiedzUsuńz myśli przeciągłych i przepisywanych list.
W mroźne noce śpimy jak zabici.
Wszystko będzie dobrze. Urządziłam godziny milczenia,
tak żeby być w sobie bliżej. Patrzę palcami.
Dziękuję Małgosiu. Jakbym sama to napisała.
byłam. teatralna
OdpowiedzUsuńLepiej nie wychodzić z czasu, bo tak żyć i umrzeć w jednej chwili...
OdpowiedzUsuńŁadne barwy. Lubię fiolety:)
M.