|
Muzeum Śląskie w Katowicach, fragment wystawy |
W poniedziałek poczułam wiatr pomiędzy pomarańczowymi chorągiewkami. Wiedziałam, że muszę wracać, ale z Dudkami jest łatwiej. Poranna kawa, zanim jeszcze o niej pomyślałam, z miodem, jak lubię. Mozart zwinięty w kłąb, jego ofiary gdzieś tam. No i kukułka. Nadzwyczajna kukułka. Kukała cały dzień, w nocy bażanty wiły gniazda i jeszcze coś, czaiło się, jak myśli o powrotnym locie. U Dudków nie można się zgubić, sen przychodzi spokojnie, dzieci cieszą się ze wspólnie spędzonych chwil. I kiedy ten cholerny reisefieber wlazł we mnie, Basia przyniosła butelkę wina, a później już był Dublin. I wiatr, pomruk brzęczków, hałas od strony wody.
|
Muzeum Śląskie w Katowicach, rzeźba M.Abakanowicz |
Małgosiu, Ty wróciłaś z podróży, a ja na bloga wróciłam po burzy :) Dobrze jest powrócić...
OdpowiedzUsuńCieszę się jak fiks :) ucałowania i lecę do Ciebie.
Usuń:) Odcałowuję :)
UsuńDobry powrót po dobrym (Dudkowym) pobycie. :-)
OdpowiedzUsuńTak, dobry, muzeum wciąż wspominam, będziesz miała okazję, wstąp :)
UsuńDobrze się pomieszkuje u Dudków:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńPamiętam jak mając lat 10 byłam w jeleniogórskim Biurze Wystaw Artystycznych na wystawie rzeźb Małgorzaty Abakanowicz... rzeźby i materiał, z jakich zostały zrobione wywarły na mnie tak olbrzymie wrażenie, że wystawa ta zalicza się do jednych z niewielu takich abstrakcji, którym udało się pozostać w mej głowie :)
OdpowiedzUsuńMyślę sobie, że dobrze mieć w sobie takie mocne wspomnienia, coś z nich zawsze jest dla nas jakąś nauką. :) uściski
Usuń