foto: Maciej |
Aurora, nowy album Jamesa Blake’a i cymbałki,
przesterowane dźwęki z dzieciństwa. Maciek napisał:
Tłumaczę jedenastoletniemu synowi i jego kolegom,
że kumpela z Grundschule pisze książki, cieszę się, opowiadam,
jak fajnie mieć znajomych. A dlaczego? - pytają. Odpowiadam: Darum.
Darum an darum, pamiętam z lekcji niemieckiego,
również skoki przez gumę i brodatego nauczyciela, który zasypiał na ławce.
Wtedy nie nurtowały nas jego smutne oczy, trudne życie. Wciąż
nam odpuszczał odmianę regularnych czasowników, zwłaszcza w czasie teraźniejszym.
Dzisiaj śnię angielskie sceny z siedzącym pod drzewem człowiekiem. Patrzy przed siebie.
Nie mogę w to uwierzyć, że znamy się prawie czterdzieści lat.
Łączy nas radość i zazdrość, dobrze, że w taki sposób stajemy się lepsi.
Odmieniamy życie przez przypadki, których wolę nie pamiętać, kiedy
wymieniamy pieniądze na powieści, inną walutę, interesy w prążki.
Kojarzę rozmaite notacje chorałowe, czasami to, co najwyraźniej umknęło.
Ale z ogłoszeniem Mullaghmore powraca.
Z lekcji niemieckiego pamiętam: heiraten and verliebt:) Nauczyciel dobrze robił, że odpuszczał czasami. Jak człowiek chce, to go do nauki zmuszać nie trzeba.
OdpowiedzUsuń:) żeby człowiek w dzieciństwie był taki mądry...
UsuńOj, brakowało mi Twych splotosłów.
OdpowiedzUsuńFibulo :) kisses
UsuńNiemiecki mnie zawsze odstraszał, ale to podobno piękny język ;-)
OdpowiedzUsuńPodobno :) mnie też odstraszył :)
UsuńPiękne foto :). W takim sensie piękne, że uwielbiam zdjęcia książek "w akcji".
OdpowiedzUsuńTeż bardzo lubię :)
Usuń