Agnieszka Renusz |
Deski sosnowe pękały od środka.
Pamiętasz, jak się cieszyłyśmy z parkietu?
Wygodne materace i żeliwne grzejniki.
W nawilżaczach schły ogryzki jabłek
Nikt tam nie zamieszkał.
Widok na stary sad psują małe okna.
Do klitek przedostaje się powietrze.
Wszystko wygląda tak samo, ale inaczej
przez pierwsze piętnaście lat. Biegałam
jak oszalała po schodach - lądowanie na tyłku,
bielizna ukradkiem wciskana za szafę.
Noc. Migotała kilka minut.
Lęk miękki jak podbrzusze śpiącego kota
stopniał w śnieg.
z tomu Liczby nieparzyste
Skojarzenie: noc w starym domu i odgłos drewnianych elementów konstrukcji.
OdpowiedzUsuńNajdotkliwiej słyszalne w nocy, gdy wszystko spowija ciemność i cisza.
I otwierasz oczy, zamykasz, wyobrażasz sobie... przypominasz
Usuńkiss
Nie umiem pięknie wyrazić wrażenia. Ale jest. :)
OdpowiedzUsuńDziekuję Sylwio :*
UsuńJakby mój los nie był mocno spleciony z przeszłością, pewnie nie pamiętałbym nawilżaczy z żeliwnych grzejników. Małgoś, siedzę w kącie po lewej stronie :)
OdpowiedzUsuńNa wspomnienie Cię wzięło... to dobrze, taki był mój zamysł
UsuńMnie ten wiersz wzrusza...
OdpowiedzUsuń:*
W zasadzie każde słowo mnie rozczula łącznie z " lądowaniem na tyłku"
Usuńi ten "miękki lęk " na koniec...oj Małgoś..
Mnie się przypomina każde lądowanie...
UsuńBo kiedyś to jakoś taki inaczej było...ech....
OdpowiedzUsuńwywlokłam z kątów wspomnienia ze studenckich czasów :)
myślę, że nasze dzieci będą miały swoje wspomnienia i dla nich też będzie inaczej. Taki znak czasów :*
Usuń: )
OdpowiedzUsuń:)
UsuńCo się takiego stało, że tęsknię do tamtych czasów? 18-to metrowe mieszkanie bez kuchni, na VIII piętrze, było naszym rajem z cudem zdobytym materacem leżącym na gołej podłodze z rozeschłych klepek. Ależ my byliśmy piękni i jakie życie było intensywne.
OdpowiedzUsuńBardzo jestem Ci wdzięczna za ten wiersz.
Może mi się przyśni tamta noc :)
Dobranoc Małgosiu,
Bardzo proszę, wielka to dla mnie przyjemność czytać Twoje komentarze :)
UsuńOdkrywamy siebie :)
UsuńTak :) dodajemy sobie kolorów
UsuńU mnie podobnie :)... Pięknie napisałaś :).
OdpowiedzUsuń:)
UsuńJa wkładałam skórki pomarańczy. Ale to całkiem niedawno. Teraz spróbuję ogryzki:)
OdpowiedzUsuńTo komentarz z cyklu "bardzo na temat":)))
Jak już kiedyś mówiłam, gadać o poezji się nie da. Ale cudnie było, jak zwykle.
Rzekłam,oryginalnie niezwykle:)
Ściskam!
Te ogryzki lądowały tam z lenistwa, nikomu nie chciało się ich wynosić do kubła :) teraz pewnie wlewałabym tam kropelki zapachowe lawendy :)
Usuńdziękuję :*
Nie pamiętam za bardzo mojego starego domu, chociaż od paru lat pamiętam niemal wszystko...
OdpowiedzUsuńAle wspomnień z dzieciństwa nie mam prawie wcale.
Może wrócę te wspomnienia, bywa tak czasami :*
Usuń