fot. Irena Machlowiec |
Wiersz dla Judyty nie był o Judycie. Ile mitów i prawd
musiałabym spisać, żeby obudziła się rano, parę dni,
kilka lat później. Pobłogosławiła dzieci,
żeby zboże z puszczonych kiełków rosło wyżej i wyżej.
Gulgotanie to rodzaj oczyszczenia, wypluwania z siebie
guzów, nocnych koszmarów, łańcuchów, w które się wplątała.
Nie, to nie było o Judycie. Ona wierzy w namaszczenie, a może
ja nie wierzę, dlatego pamiętam cały ten koncert życzeń babci.
Dlatego uważnie patrzę, próbuję się skupić na porcjach płynów,
diabeł drwi ze szczegółów. Albo przechadza się między nami
i burczy w brzuchach. Daje dyla, gdy tracimy pamięć i zaczynany
od nowa. Życie z przełożoną, mężem, kimś zaślubionym. Ile razy moczyłaś
stopy w occie i pocierałaś palcami czoło. I było tak, jakby ktoś gąbką
szorował ci mózg, wyrywał ciernie lub na oślep wbijał gwoździe.
Za twoje i moje, pij. Pij, wtedy łatwiej zamordować strach.
Nagle okazuje się, że naokoło pachnie czarnym bzem.
Wolno się nie zgadzać, w końcu, zamiast ciebie Judyta stoi w kolejce.
Wstaje, śpiewa jutrznię i czeka. Godzinki ciągną za sobą ptaki,
nawołują ławice ryb. W łańcuch zdarzeń włączają się słowa
z Pisma Świętego.
Każdy święty umiera inaczej, później towarzyszy nam w barach,
urzędach. Za obrazami i za pamiątkowymi tablicami chowają tajemnice.
Wpatrują się w dal, milczą. Jest ich więcej i więcej,
a nad nimi niebo gwiaździste?
Wstaje, śpiewa jutrznię i czeka. Godzinki ciągną za sobą ptaki,
nawołują ławice ryb. W łańcuch zdarzeń włączają się słowa
z Pisma Świętego.
Każdy święty umiera inaczej, później towarzyszy nam w barach,
urzędach. Za obrazami i za pamiątkowymi tablicami chowają tajemnice.
Wpatrują się w dal, milczą. Jest ich więcej i więcej,
a nad nimi niebo gwiaździste?
Nad nimi, to samo co nad nami. Patroni wszystkiego, nie bluźniąc też niczego. Wszystko się i tak samo dzieje, nawet ryby łowią się same. Po żniwach należy ziarna od plew oddzielić - koniecznie, bez tego gwarantowane szorowanie mózgu. Diabeł trawi wszystko, odgłosami z wewnątrz przypomina że jest, spisuje dobre uczynki i matematyką się bawi szacując. Zmiany z lepszego na gorsze i z gorszego na niewytłumaczalne podlicza. Babcie wrzucają wnukom dewocjonalia do tornistrów...na świętą drogę, na błogosławieństwo na koniec. Napiszę tu, że nie lubię zapachu akrylowej farby w kolorze Cobalt blue - nikt mi w tym zza ołtarza nie umie pomóc, zaślubieni po omacku ocierają się czułkami obwąchując życie. <3
OdpowiedzUsuńhttp://youtu.be/cumTHJHoHIM
Muszę przypomnieć sobie ten zapach... bo nie wiem, czy nie lubię
Usuńściskam bogata wewnętrznie moja czytelniczko :*
muzyka...mmm
<3 http://youtu.be/6o_61XLnR6M
Usuńczytam :)
OdpowiedzUsuńcieszę się :*
Usuńa ja się cieszę, że mogę istnieć z Judytą w tym samym czasie... cieszę się, że jest świat wirtualny, który pozwala mi czerpać z jej niezwykłej mądrości...
OdpowiedzUsuń:P ściskam
Usuń♥
OdpowiedzUsuń♥
UsuńPiękny wiersz z odkrywanymi prawdami istnienia nie tylko siostry Judyty.
OdpowiedzUsuńNo tak :)
UsuńPięknie! Pierwszy raz zatkało mnie i to na amen.
OdpowiedzUsuńBo tu już wszystko powiedziane...
Ściskam :*
OdpowiedzUsuńDziękuję za te refleksje wierszem pisane..
:)
UsuńLove the shadows.
OdpowiedzUsuńO yes Rick, the shadow is the best friend of our life...
UsuńMałgoś, to jest przepiękny wiersz!
OdpowiedzUsuńI piękne zdjęcie :*
Usuń:)
UsuńKochana, wypijmy za nasze i innych zycie, bo co by o nim nie powiedziec... jednak... piekne jest!!!
OdpowiedzUsuńJ.
Tak, piękne :)
Usuńbęc Judyto :)
To jest piękny i mądry wiersz Małgosiu.
OdpowiedzUsuńTeraz to bardzo szybko można zostać świętym, jeszcze szybciej zawisnąć!