wiatr rozrywa drzewa
nie przynosi ukojenia żal uciskany obcasami
klik - klak zapowiada się wieczór
pies leży na lodowatej wycieraczce
ponagla spacery w stronę sklepu
w którym widywałam kobietę narzucającą
płaszcz o szerokich połach po jej wyjściu pękam
ponagla spacery w stronę sklepu
w którym widywałam kobietę narzucającą
płaszcz o szerokich połach po jej wyjściu pękam
w kącikach ust lęk
przerażający śpiew budzi mnie z choroby
w niedostosowanym
ubraniu mylę lekarza z położną
szelest bielejących fartuchów nasila się
chociaż gdybym potrafiła opowiedzieć
jak zimna i obca sobie jestem
szelest bielejących fartuchów nasila się
chociaż gdybym potrafiła opowiedzieć
jak zimna i obca sobie jestem
następnego dnia znowu brakuje gwoździ
Aż się zimno robi.
OdpowiedzUsuń!!!
OdpowiedzUsuńBrrrrr.....
OdpowiedzUsuńTo sam lód, zimno i ziąb... w trakcie wiosny...
OdpowiedzUsuńWiersz rozedrgany niepokojem, ale chyba o to w nim chodzi.
OdpowiedzUsuńO raju!
OdpowiedzUsuń..rozerwane drzewo murszeje..
OdpowiedzUsuń..staje się obce dla gwoździ..
..pies akceptuje chłód wycieraczki..
..człowiek nie chce być zimnym dla siebie..
Dziękuję za poczytanie i refleksje :)
OdpowiedzUsuń