sobota, 22 stycznia 2011

Rzetelne pisanie


Wącham jego koszulkę. Od lata odsuwam talerz, z którego jadł i filiżankę, z której pił. Są nietykalne. Wiem, że to irracjonalne, ale tak spędzam wieczory. Chociaż od kilku dni, znowu marzną mi pośladki. Powinnam zostawić sobie jego kalesony. Widocznie jemu były bardziej potrzebne. Dlatego kupiłam w Lidlu poduszkę pod tyłek. Rozkładałam najważniejsze chwile przed sobą. Silne instynkty. Najprawdopodobniej zjem jabłko. Obieram cieniutko, cieniej tylko on potrafi. Nie pozostawiam pestek, ale to przez przypadek. Zamyśliłam się. Między palcami pociekła krew. Próbowałam połykać, żeby się nie udusić. Napływała i napływała, po koszuli, po piersiach. Pobiegłam do łazienki. Przyłożyłam koszulkę, poczułam zapach jego dezodorantu. Nie chciałam wrzeszczeć. Usiadłam pod wanną, z mokrym ręcznikiem na czole. Przez krew straciłam ostatnią resztkę jego zapachu. Z głową między kolanami puknęłam się sześć razy w obudowę wanny. Wiem, o sześć razy za mało. Na co liczyłam? Że nie wyjedzie, że będzie siedział ze mną łazience i trzymał w dłoniach moją twarz, ścierając zaschnięte resztki krwi? W żadnym sensie, to nie jest romantyczne. Zapamiętuję tętno. Otwieram oczy, fantastycznie. Jestem sama, tak jestem dalej sama. Jestem silna, nic mi nie zaszkodzi. Większość ludzi funkcjonuje inaczej, co nie znaczy, że lepiej. Nic mi nie jest. Patrzę na jedzenie i zanim podniosę do ust, rezygnuję. Otwieram kubeł i wszystko ląduje na dnie. Cisza. Cisza zostaje ze mną. Żadna skomplikowana, zagłusza ją wentylator komputera, oddychający ciężko kot, przez chwilę widziałam muchę. A może mi się tylko wydawało. Jakie to jest wkurwiające, kiedy próbuję nie myśleć jak mnie dotykał, i czuję w sobie wszystko na raz. Gorąco, zimno, dreszcze, parowóz w skroniach, ściskam uda i pozostaje mi wyrównanie oddechu po hiperwentylacji. Nabrzmiałe piersi nie opadają, skóra jest napięta. I co? Teraz mam iść spać? Wstanę rano, porozmawiam z synem. Zadzwonię do mamy. Wypiję herbatę z miodem i cytryną. Rozciągnę godziny, wyobrażę sobie jak jemy wspólnie obiad. On mi wyśle ulubiony przepis na krewetki, ja mu wino z Veneto. Pogadamy o pogodzie, o klepaniu po tyłku, cytrynce. Powie mi, jaka jestem mądra i silna. Wyślę mu uśmiechniętą buźkę. Wieczorem zjem jabłko. Uderzę dwanaście razy głową w obudowę wanny.

* Obraz Alyssa Monks

25 komentarzy:

  1. Jakieś to cholernie znajome...

    OdpowiedzUsuń
  2. "Jakieś to cholernie znajome..."
    Nawet bardziej niż bardzo!

    Świetny tekst, jak to u Ciebie - zawsze!
    Tym razem bez rysowanego z nawiasów, dwukropka uśmieszku...
    Z.M.P.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niektórych rozdziałów życia nie da się zamknąć tak łatwo, jak zamyka się oczy.
    Najserdeczniej pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie w takich sytuacjach wanna bardzo pomaga. Siedzę w, i kąpię sie w roztworze soli znad ust i jakiejś soli sklepowej. Musi być gorąco, bardzo gorąco, wtedy trochę popuszcza. Najgorzej wyjść.
    Wanna to w ogóle zagłębienie mojej tęsknoty, daję w niej upust wszystkiemu, kocham!

    OdpowiedzUsuń
  5. podoba mi się to określenie "nieskomplikowana cisza" :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ..ja też 'rozkładam najważniejsze chwile przed sobą; - piękny tekst!!!!
    Pasuje też zdjęcie!! Gratulacje..
    Serdecznie Cię pozdrawiam..A.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mam wanny, więc nie pójdę w Twoje ślady. Ale rozumiem to, co czujesz.Jakiś obłęd dookoła nas. Dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
  8. mocne pisanie..dlaczego wcześniej mnie tu nie było?

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję wszystkim pięknie za poczytanie i refleksje :)

    Maju, nie martw się o mnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kawałek smutnej, dobrej prozy

    ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. jak tu spać?

    przytulam mocno
    smutne
    ale pięknie napisane, takie prawdziwe..

    OdpowiedzUsuń
  12. Euforko, spokojnie :)

    Zeruya :)

    dziękuję dziewczyny :)

    OdpowiedzUsuń
  13. mocny tekst ale podoba mi się...

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedyś mogłam napisać takich tekstów o tęsknocie bez nadziei bardzo, bardzo dużo...

    OdpowiedzUsuń
  15. Jesteś doskonała w te pisarskie klocki!

    OdpowiedzUsuń
  16. ładne to bardzo i szczęśliwie, od kilku lat, nieznajome.

    OdpowiedzUsuń
  17. coś jakby znajome, gdzieś dawno, dawno temu, ale nie pamiętam. Za to bardzo dobrze napisane.

    OdpowiedzUsuń
  18. On nie dzwoni i nie napisze, bo tak po prostu jest. Ma mnóstwo wymówek. Nawet kilka więcej na specjalne okazje.
    Jeśli się pojawia, to zupełnie bez sensu - taki czeski błąd.
    W tym problem, że nikomu nie jest do śmiechu.
    Możesz pisać bezpieczne listry na zaparowanych kafelkach, wezwać ekipę remontową i zmieniać z hukiem świat nie spoglądając za siebie.

    OdpowiedzUsuń
  19. dziś widzę u Ciebie Małgoniu jakaś krwawa jadka :) trzymaj się i nie poobijaj się za mocno o tą wannę :)
    buziak
    Rafał

    OdpowiedzUsuń
  20. Życie i jego scenariusze, co to głowie każą, ryć powieki zaciskać i nie dać się światu...a on wciąż się kręci, jutro trzeba wstać i dać się przytłoczyć - tylko wieczór dla siebie, choć często chce się żeby był dla kogoś.
    Pozdrawiam. Kolejny tekst, który we mnie wnika.

    OdpowiedzUsuń