Słuchałam dzisiaj różnych takich, od relacji, paneli, dyskusji co gadają jakby byli po kursie jak powierzchownie ocierać się o świat i nie zauważyć nawet własnego oddechu i znowu poczułam, że mam coś inaczej w głowie, jakbym miała w środku kieszeń na głębię a oni mi wrzucają tam pestki po jabłkach i każą udawać, że to uczta. coraz częściej czuję, że moje odsunięcie, ten bezpiecznik, co miał mnie ratować, sprawia, że nie potrafię się nasycić, nie potrafię poczuć zachwytu tak do końca, jakby ktoś wymazał mi smak z podniebienia. Więc wracam do muzyki, bo muzyka przynajmniej nie kłamie, nie udaje, że ma odpowiedzi, nie udaje, że wszystko jest fajne, i że wystarczy, tyle tego, że można się w tym ukryć, ale gdzieś pod spodem krąży to samo zwierzę: rozczarowanie ludźmi, i to mnie powoli pokonuje, jakby podchodziło od tyłu i szeptało mi w kark, że znowu uwierzyłam, że będzie inaczej.

Napisałaś to tak, że aż wskoczył mi na miejsce odpowiednie puzelek uczucia. Takiego, które rodzi się, kiedy ktoś z uśmiechem oszukuje, kłamie w żywe oczy i każe okazywać euforię. Jedyny zachwyt na jaki mnie stuprocentowo stać, to niebo, w które wgapiam się ciągle. Ganiam chmury, przewiduję fronty, oglądam gwiazdy i zbiory. I wschody i zachody. Ludzie przestali mnie zachwycać. Już nawet nie staram się szukać w nich punktów zaczepienia.
OdpowiedzUsuńMargo, bo artyści to ciężki kaliber jest. trudni. zazdrośni. zawłaszczający. konfabulują i kłamią. skoncentrowni na sobie, egoiści...
OdpowiedzUsuńtrudno z nimi żyć.
ale bywają gorsi ludzie.
rozczarowanie ludźmi ech nie przechodzi mi od lat.
Chyba nauczyłam się nie czuć rozczarowania, więc albo wymazuję, albo naprawdę szanuję to, że jesteśmy inni. Ja myślę, że z obu tych opcji, korzystam w życiu. Rozczarowanie bierze się z oczekiwań. Nie oczkuję niczego. Przestałam. Chociaż czasami się jeszcze odzywa, wtedy po głowie wali mnie mocno. Zbawiennym jest dla mnie ten szum, który nie pozwala mi słyszeć "mądrości w podkastach" ani też rozmów innych, chociaż te, mogę usłyszeć, ale się wyłączam, nie przeciążam się w chęci usłyszenia, zrozumienia. Kieszonkę, o której wspominasz, odnaleźli w sobie ci, którzy czują podskórnie, że życie, to nie tylko otaczająca rzeczywistość, ale też to, co nosimy w sobie, co tam w sobie widzimy i jak to sobie komponujemy do oddechu, do rytmu serca przykładamy. A może każdy jest w posiadaniu tej kieszonki, tylko właśnie, traktuje ją jak wewnętrzny śmietnik, który zalega w człowieku, gniją tam te pestki, nic nowego nie urasta, dlatego wypluwają z siebie słowa bezsensowne, sama nie wiem. Pewnie i mi się w życiu zdarza zapchaj kieszonka. Muzyka? "niedoopowiedzenia" Miłość :*
OdpowiedzUsuń