Bo to nie jest książka, która chce ci się spodobać. Nie prosi o uwagę, nie krzyczy, nie obiecuje ulgi. Wiersze pracują w środku, tam, gdzie zwykle nic się nie sprzedaje, bo nie da się tego łatwo nazwać. Emiterium powstało z miejsca wewnętrznego, które zna każdy, ale mało kto dopuszcza do głosu: z punktu drgania, niepokoju, zacięcia myśli, z tej chwili, kiedy czujesz, że coś w tobie chce się urodzić, a zamiast formy pojawia się echo. To książka dla tych, którzy: nie szukają pocieszenia, a lubią, gdy język nie wygładza świata, czują, że emocje są materiałem, a nie dekoracją, wiedzą, że sens nie przychodzi gotowy, tylko się rzeźbi, niekeiedy boleśnie. W Emiterium nie ma historii do przeczytania jednym tchem. Są miejsca do zatrzymania się. Są deformacje, których nie prostuję, bo wiem, że właśnie one mówią prawdę. To książka o: wewnętrznym zamęcie, który nie jest chaosem, czułości, która nie udaje łagodności, myśleniu, które potyka się o własne granice, o byciu w drodze bez mapy, ale z czuciem w stopach. Jeśli kiedykolwiek miałaś / miałeś wrażenie, że słowa są jeszcze twoje, ale już się rozmywają, to Emiterium jest z tego samego miejsca.
I piszę to wprost:
ta książka nie ma marketingu,
nie została zrobiona pod zasięgi.
Wiedzą o niej głównie ci, którzy tu zaglądają,
którzy czytają uważnie i jeszcze wierzą, że literatura wydarza się między ludźmi, a nie w kampanii.
Jeżeli coś z tego opisu w tobie drgnęło, masz ochotę wesprzeć książkę, która powstała z realnej pracy wewnętrznej, chcesz mieć na półce coś, co nie udaje niczego innego niż jest, to kup Emiterium. A jeśli możesz, powiedz o niej dalej. Po swojemu. Tak, jak przekazuje się rzeczy ważne. Bo czasem książka nie potrzebuje promocji. Potrzebuje czytelnika, który rozpozna dźwięk.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz