które zakurzyły się od czekania na decyzję.
Zaparzam herbatę z cytryną,
pistacje stukają o porcelanę jak paciorki.
Uśmiechamy się do wnuczki, która przez tydzień
urosła o kilka zdań i jeden poważny gest.
Mówi: babciu, świat jest bardzo niegrzeczny.
Wierzę jej, chociaż to tylko sobota.
Paddy znów przeżył i krowy też,
pies sąsiadów, który nigdy się nie zamyka,
bo ktoś musi pilnować istnienia.
Próbuję odejść od tradycji,
ale tradycja ma długie ręce i ciepły głos,
zachęca do powrotu,
do herbatników, mopów, rozmów o pogodzie.
Nosorożec w mojej głowie stuka rytmicznie,
jakby chciał przebić się do sedna sprawy,
ale sedno wyjechało pociągiem,
którego już nie ma.
Więc zostajemy: ja, Paddy,
kilka owiec za płotem
i ta chmura, która wygląda jak metafora,
choć pewnie jest tylko deszczem.
Wycieram stół, okruchy po wzruszeniu,
bo emocje też trzeba sprzątać.
Świat się kończy i zaczyna przy filiżance,
a Irlandczycy polewają samochody zimną wodą,
jakby można było zmyć z nich ślady śmierci.
Cierpki poranek, mówi Paddy.
Myślę, że to wystarczy za całą metafizykę dnia.
Nie wiem, co mam dzisiaj do zrobienia,
czy coś muszę, czy nie.
Krowy przeszły na drugą stronę pastwiska,
dzieci podskakują,
rodzice stoją.
Wszystko dzieje się tak, jak powinno,
aż do chwili, gdy znowu przetrzemy buty
i ruszymy po więcej codzienności.

wczoraj czytałam Twoje wiersze...
OdpowiedzUsuńnatchnęłaś mnie jedną grafiką do namalowania obrazu. mam ostatnio fiksacje na cyfry i litery.
pies, który musi pilnować istnienia. i wnuczka, dorosła przez tydzień o poważny gest - zachwycają. w Twoich wierszach można utonąć, albo pływać, choćby pod prąd. w każdym da się wyłowić okruchy, których nie trzeba sprzątać.
OdpowiedzUsuńoch! oko z tej strony, tylko z wrażenia znów się nie zalogowałem...
UsuńNiezwykłe metafory, czułość w połączeniach prostych słów, czytam, a jakbym miała przed sobą ścianę, na której wyświetlasz seans z pokazem slajdów, sprzed tego cierpkiego poranka, co chwilę Cię proszę o cofnięcie i odczytuję na nowo znaki, które mieszają się w mojej kuchni i oddychają pod sufitem, gdy wiatr silniej zawieje i nagle lekko uchylone wszystko, wchodzi jak wichura we mnie. Chociaż ja znów zaprzyjaźniona z podłogą, szukam znaczeń w pęknięciach. Dziękuję <3
OdpowiedzUsuń