czwartek, 27 listopada 2025

Strach dziedziczony

 


2 komentarze:

  1. Trzasku w kościach... i zaraz przypomniał mi się niemożliwy do odtworzenia, który pierwszy raz w życiu krzyk słyszałam, krzyk pękającego pod naporem śniegu drzewa. Przeraźliwy, myślę, że obudził całe miasto. Nie zapomnę bólu, jaki to we mnie zrodziło, pamiętając o moim wyciu, kiedy pękło mi serce. To też, jakby nie z tego świata było, bolało najbardziej na świecie. I ten krem na wierzchu dłoni, który noszę ze sobą, a nigdy nie używam, myślę, że podobne pęknięcia zauważę, jak te szczeliny pamięci powstałe przed wiosną, która spokojnie zasnąć nie pozwala, zapominając, że listopad deszczem pada. Ach Małgoś, Małgoś, drżę teraz cała. Te gnicie od środka, to mój imbir, który wyciągnęłam z zamrażalnika, z jego małego domku, bo mieszkał tam, dbałam o niego, by mi asystował w życiu i wszystko ze mną zwiedzał, pisał. A kiedy go raz na szafce kuchennej w inscenizacji zimowej zostawiłam i zapomniałam, nakrzyczałam na niego i wtedy mu pokazałam, jaki los go czeka, za to, że nie umiał swoich słów z siebie wydobyć, przywołać mnie, bym o niego zadbała, schowała. I pokazałam mu inny kawałek imbiru, tłumacząc, że człowiek też gnije od środka i tego nie widać, gdy nagle zaczyna się kurczyć, sfotografowałam tę scenę, niestety przepadło z fb, cała Imbirowa Madka przepadła. I ten pył opadły z pożarów, na płucach moich się odnalazł. Dziękuję Ci za te poruszenie :*

    OdpowiedzUsuń