środa, 5 marca 2025

Domy i osły

 



Nie mam w zwyczaju zatrzymywać się w pół kroku,
dzisiaj powietrze było gęstsze od myśli,
więc poszłam przed siebie, za zakręt,
za granicę, której nikt mi nie wyznaczył.

Tam domy stały jak litery w zdaniu 
nie kończy się kropką.
Osły nad drzwiami kiwały głowami w rytm wiatru,
spojrzeniem z kamienia pilnowały wejść,
za którymi nikt się nie śmiał.

Każdy centymetr ziemi podzielony,
zagarnięty, przycięty równo jak sny,
których nie wolno dokończyć.
Słońce wbiło się w dachy,
ale cienie nie pasowały do proporcji.

Koty patrzyły na mnie jak na kogoś,
kto nie umie być tu naprawdę,
jak na zbyt szybki film
z bohaterką, której losu nie da się polubić.

I tylko cisza,
wciska się w pory skóry,
przylepia do kręgosłupa,
wiedziała, że już nie wrócę
taka sama.

13 komentarzy:

  1. Pierwszy raz jestem u Ciebie. I od razu zachwyciłam się wierszem.
    Dziękuję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. I ja się zachwycam wierszem i grafika jak zwykle

    OdpowiedzUsuń
  3. Zmieniają się Twoje wiersze, Margot. Zmieniasz się?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, idę dalej. Zmiana jest jak nurt rzeki – płynie, choć czasem wydaje się znajoma.

      Usuń
    2. Jesteś bardziej zdystansowana. Tak mi się wydaje.

      Usuń
    3. To chyba po pięćdziesiątce tak się dzieje...

      Usuń
    4. Możliwe... Swój dystans tłumaczę chorobą i zmianą priorytetów, ale może dokłada się do tego PESEL. Kto wie...?

      Usuń
  4. kamienny wzrok osła i kocia pogarda, to coś, co nie pozostawia złudzeń.
    wracaj - tam nie jesteś u siebie.

    OdpowiedzUsuń