środa, 5 marca 2025

Domy i osły

 



Nie mam w zwyczaju zatrzymywać się w pół kroku,
dzisiaj powietrze było gęstsze od myśli,
więc poszłam przed siebie, za zakręt,
za granicę, której nikt mi nie wyznaczył.

Tam domy stały jak litery w zdaniu 
nie kończy się kropką.
Osły nad drzwiami kiwały głowami w rytm wiatru,
spojrzeniem z kamienia pilnowały wejść,
za którymi nikt się nie śmiał.

Każdy centymetr ziemi podzielony,
zagarnięty, przycięty równo jak sny,
których nie wolno dokończyć.
Słońce wbiło się w dachy,
ale cienie nie pasowały do proporcji.

Koty patrzyły na mnie jak na kogoś,
kto nie umie być tu naprawdę,
jak na zbyt szybki film
z bohaterką, której losu nie da się polubić.

I tylko cisza,
wciska się w pory skóry,
przylepia do kręgosłupa,
wiedziała, że już nie wrócę
taka sama.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz