środa, 5 lutego 2025

Zapadanie

 




Miasto i jego ślady – skrawki papieru,
kurz na szybach, ulotki, które światło odkleja
od chodnika. Wszystko to szept, nawet huk tramwaju,
bo ludzie przestali rozmawiać – mam wrażenie,
że milczą od wieków.

Czasem patrzę na twarze, zgięte
pod własnymi cieniami. Niektóre składają się w historie:
kobieta w zielonym płaszczu, zawsze przystaje pod kioskiem,
z mężczyzną, który wyciąga papierosa,
jakby to była ostatnia rzecz, jaka trzyma go na powierzchni.
Są też dzieci – światło w butach, przeskakują kałuże,
ale nie chcą wejść w mrok.

Zawsze wracam do tych samych pytań.
Czy wszystko już było? Czy ciągle się powtarzamy –
język, ruchy ręką, wychodzenie z pokoju
z pustymi kieszeniami? A może to my,
wciąż zaczynamy od zera, świadomie
upuszczając rzeczy w biegu, żeby zrobić miejsce dla ciszy?

Dzień za dniem śledzę drobiazgi: kroplę wody na szybie,
drgający listek. Jakbyśmy w każdej chwili mogli zacząć od nowa,
ale nie chcieli, bo ręce są zbyt pełne pustki.

Przypomina mi się historia dziewczynki,
przyniosła kamyk ze szkoły,
i powiedziała matce: To jest słowo.
Jakie słowo?
Nie wiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz