środa, 19 lutego 2025

Pisanie to rodzaj perwersji

 




Nie chodzi o sam akt – uderzania w klawiaturę jak w pianino do nastrojowego noir, już od lat bez dymu z papierosa wbijającego się w krtań – ale o samą potrzebę, ten rozszczepiony głód, który nie pozwala w spokoju zjeść śniadania bez dekonstrukcji bułki na metafory. Człowiek, który pisze, nie przynależy. Stoi na balkonie i zerka na rzeczywistość, patrzy w dół na chodnik, gdzie toczy się życie, i myśli: Co się stanie, jeśli skoczę w środek?

A potem wraca do biurka i zamiast skakać, pisze o tym, jak by to było.

Zawsze byłam typem, który zostaje przy biurku. W dzieciństwie miałam fazę na zbieranie niepotrzebnych rzeczy, zużytych biletów, paragonów po obcych ludziach, wyrzuconych notatek. Interesowało mnie to, co ludzie zostawiają przypadkiem, jakby to były fragmenty ich ukrytych tożsamości. Dziś zbieram zdania, oprócz bursztynów, patyków i akwarelowych wycinanek. Obserwuję rozmowy w autobusach, analizuję, jak ktoś przerywa w pół słowa, bo nagle przypomniał sobie o czymś ważnym. To wszystko zapisuję w głowie, składowisko cudzego życia, którego właściciele nawet nie wiedzą, że ich słowa trafią kiedyś na czyjąś stronę.

Pisanie jest wampiryczne. Żyjesz cudzym kosztem. Nawet jeśli sięgasz do własnych przeżyć, to rozszarpujesz je, dekodujesz, przesuwasz akcenty. Bierzesz własne serce i zamieniasz je w literackie puzzle, które czytelnik potem składa na nowo, często w zupełnie inną historię, niż miałaś w głowie. To, co miało boleć, kogoś śmieszy. To, co miało być śmieszne, komuś rozwala noc.

Czujesz tę władzę?

Ale nie daj się oszukać. To władza nad niczym. Literacka laleczka voodoo, którą dźgasz, ale ona wcale nie wpływa na rzeczywistość. Możesz napisać najlepszą tyradę w historii o tym, jak nie zamierzasz się nikomu tłumaczyć, a potem i tak będziesz się tłumaczyć, że zapomniałaś włożyć do plecaka wnuczki jej ulubionego misia na pierwszą prezentację.

Ale mimo wszystko piszesz.

Bo istnieją noce, kiedy wszystko się zaciera i wiesz, że nie ma innej drogi. Zostajesz z tym tekstem, próbujesz go ujarzmić, ale on się wyrywa, jakby miał własne nerwy, układ krwionośny. Może dlatego to tak boli. Słowa nigdy nie są wystarczające. Czujesz się jak chirurg operujący na otwartym sercu bez rękawiczek.

A potem przychodzi ktoś anonimowy, bez twarzy, tylko z ciągiem liter i klawiaturą, i wali w ciebie, jakbyś była workiem treningowym. Nie jesteś. Ale próbujesz się nie przejmować, mówisz sobie, że to tylko internet, tylko słowa. Jakby słowa nie były wszystkim, co masz.

Tylko że ja wiem, kto to jest. Rozszyfrowałam cię, chociaż myślałaś, że jesteś niewidzialna. I wiesz co? Nie obchodzi mnie to. To ty będziesz teraz patrzeć w dół z balkonu, zastanawiając się, czy warto skoczyć w środek.

Ja już tam jestem.



4 komentarze:

  1. ktoś napisał, że do pisania trzeba przekroczyć granice wstydu. i coś w tym jest. sam się mozoliłem z mętlikiem, bo on/ona przeczyta i co sobie pomyśli. a rodzina? na pewno zacznie doszukiwać się aluzji do różnych zdarzeń z historii. może się obrazi, może zacznie kogoś o coś podejrzewać i skończy się fatalnie? to krępuje.
    słowa się kradnie, zdobywa, wymyśla i pozwala innym skorzystać. podgląda się i smakuje. dobre zdanie warte jest niegodziwości.
    a z pisaniem (przynajmniej u mnie) jest tak, że zadaję sobie (ulubione) pytanie - co się musiało stać, żeby... i wklejam to co widzę. wystarczy, żeby słowa zaczęły galopować w kilku kierunkach naraz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawno temu moi rodzice zapytali mnie, co mi zrobili, że tak i tak napisałam. To było pierwsze zderzenie z tym, że tekst nie należy już do mnie – że czytelnik zawsze będzie w nim szukał siebie, nawet jeśli to nie on był inspiracją. Każdy widzi różne sprawy inaczej, bo mamy inne perspektywy na wiele wspomnień czy przemyśleń o przyszłości, teraźniejszości. Możemy pisać z przejrzystością kryształu, a i tak ktoś zobaczy w tym własne pęknięcia.

      A po drugie – nie możemy oczekiwać zrozumienia od osób, które nas nie rozumieją. Czasem słowa są jak światło – oświetlą, ale i oślepią. Czasem są jak zwierzęta – oswojone, ale drapieżne. Pisanie wymaga odwagi, ale jeszcze bardziej – zgody na to, że nie każdemu przypadnie do gustu smak tego, co gotujemy.

      Usuń
  2. Zastanawia mnie, jak żyje się ludziom, pozbawionym kreatywności i wyobraźni.
    Jak to jest, gdy widzisz płaczącego człowieka i myślisz: "płacze człowiek".
    Bez wymyślania początku i końca.
    I środka tego płaczu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jak patrzeć na zegar i widzieć tylko wskazówki, a nie czas.

      Usuń