Babiniec literacki: Czy potrafisz wskazać wiersz, który najbardziej oddaje twoje własne uczucia lub doświadczenia? Jeśli tak, dlaczego właśnie ten?
Są takie wiersze – zmienne jak pory dnia i światło w pokoju, to zależy od momentu, w którym jestem. Czasem czuję się jak w 'One Art' Elizabeth Bishop, gdy rzeczy wypadają z rąk, a utrata okazuje się sztuką doskonaloną przez codzienność. Innym razem bliżej mi do 'Łaknąć' Sarah Kane – jakby język rwał się do granic, a pragnienie było formą przetrwania. Albo do Diane Wakoski, zwłaszcza w 'Pięć snów Jennifer i jej testamencie', gdzie sny splatają się z testamentem, a opowieść o sobie samej jest równie realna, co nierzeczywista. To się zmienia. Jak pogoda, jak cienie na ścianie, jak wiersze, które nieustannie się przemieniają, by pomieścić to, co właśnie czuję. Tak jakoś.
Długi tekst, ale warto przeczytać
Diane Wakoski
Pięć snów Jennifer i jej testament
Kiedy nadchodzi choroba
ciało kurczy się i maleje
i staje się tak blade że aż przezroczyste,
zjawia się Śmierć w czarnym kapturze
i staje patrząc w okno.
Zaciągamy przed nią kotary;
ale czeka pod domem.
Jej cierpliwość jest niepojęta.
Blada dziewczyna w łóżku
czeka także,
uśpiona.
1.
Trzyma lustro w ręce.
W lustrze
widzi obrazy.
Idzie ku niej lew.
Daniel zbliża się z drugiej strony.
Przy spotkaniu kłaniają się sobie
i wymieniają dary.
Lew otrzymuje od Daniela miecz.
Rękojeścią miecza jest ludzka czaszka.
Daniel otrzymuje od lwa puchar,
Z pucharu wystaje ludzka dłoń
w haftowanym mankiecie.
Kłaniają się sobie i odchodzą.
Jennifer ogląda tę ceremonię w lusterku.
Teraz odsuwa je.
Daniel i lew stają.
Odwracają się.
Daniel wraca i oddaje swój puchar.
Ale dłoń w pucharze porusza się,
chwyta lusterko
i podnosi je ku słońcu
rozsiewając wokół błyski
od których ogród staje w ogniu.
Wszystko płonie ale jest to ogień spokojny.
Nie słychać trzaskania płomieni ani wiatru.
Ogień wznosi się i opada
jakby ktoś rysował go ołówkiem na papierze.
Płoną Daniel i lew.
I ogród.
Ale puchar pozostaje nietknięty
i wciąż nieskazitelny jest haftowany mankiet;
miecz którego rękojeść stanowi ludzka czaszka
leży porzucony w ogrodzie.
* * *
Jennifer budzi się na chwilę.
Ma gorączkę.
Podaję jej wodę do picia.
Czuje za oknem obecność Śmierci
i znów zasypia.
2
Za oknem stoi piękny koń.
Jennifer chce go dosiąść.
Patrzy przez okno
i widzi jego kształty
pełne wdzięku i siły.
Czyj to koń?
Stary mężczyzna wychodzi z ceglanego domu naprzeciw.
Potem wychodzi chłopiec.
Szczupły, ubrany w strój do jazdy konnej.
Mężczyzna wręcz mu jakieś pieniądze,
chłopiec dosiada konia
i odjeżdża. Jennifer patrzy na niego i na konia
dopóki nie znikną jej z oczu.
To bolesne stracić coś nim to otrzymamy.
Po starego człowieka
zajeżdża limuzyna z szoferem.
Kiedy szofer wyskakuje
żeby otworzyć drzwiczki,
Jennifer widzi, że to szkielet,
elegancko ubrany.
Otwiera drzwiczki przed starym człowiekiem,
zatrzaskuje
i znowu siada za kierownicą,
limuzyna odjeżdża.
* * *
Zbudziłam Jennifer, żeby wzięła lekarstwo.
Kiedy ją podtrzymywałam,
wydawała się nie dość materialna, by być chora.
Jakie okropności wytrzymać może ciało.
Zasnęła zanim jej głowa dotknęła poduszki.
3
Jennifer pływa.
Boi się wody, ale nie może przestać pływać.
Płynie jeziorem
wciąż dalej i dalej.
Przez jezioro mknie
ryba z jaspisu wyrzeźbiona w Chinach przed tysiącem lat.
Jennifer zobaczyła ją i zlękła się.
Nie znosi pływania.
Nie znosi wody.
Boi się, że ryba wejdzie jej do ust,
albo otrze się o jej ciało.
Bardziej niż jakiejkolwiek innej
śmierci boi się utonięcia.
Ale na jeziorze jest w łodzi rybak.
Zapuszcza sieć. Chwyta obie, Jennifer i rybę,
Jennifer dostrzega piękne rzeźbienia na ciele ryby,
widzi, że ryba jest nieżywa,
gładka i wypolerowana,
i przestaje się bać.
Boi się ryby prawdziwej,
z prawdziwymi łuskami i oskrzelami.
* * *
Jennifer budzi się znowu.
Prosi żebym rozsunęła zasłony.
Robię to.
Ale Śmierć wciąż tam jest,
stoi samotnie w ogrodzie
w czarnym nasuniętym ciasno przed wiatrem kapturze.
Chciałam zasłonić portiery.
Ale Jennifer błaga mnie, żeby tego nie robić.
Kiedy znów zasypia,
zasuwam zasłony.
Wiem o Śmierci, ale nie lubię jej oglądać.
4
Jennifer śni się że jest harfistką.
Kiedy siedzi grając na harfie w Hiszpanii,
zjawia się przed nią niepozorny stary mężczyzna
i sprzedaje jej małpę.
Małpa ma tańczyć wokół harfy
i uderzać w struny.
Jennifer uczy ją grać na harfie „Golondrinę”
i kilka trudniejszych utworów.
Zabiera ją na koncerty objazdowe,
zarabiają dużo pieniędzy.
Pewnego dnia ktoś daje małpie szklankę wina,
co ma dalsze skutki.
Małpa zostaje alkoholiczką.
Wino, które pije zamienia się w krew. Po wypiciu szklanki krwi małpa zdycha.
Jennifer budzi się z płaczem.
* * *
Pyta dlaczego zasłoniłam zasłony.
Odsłaniam je.
Śmierć podchodzi do okna i zagląda do środka.
Jennifer siada na łóżku i patrzy na nią.
Podaję jej lekarstwo
i znów zasypia.
5
Pająk osnuwa siecią
usta uszy i oczy Jennifer.
Pająk śpiewa piosenkę
Raz bardzo dumnie
Siedząc na trumnie
Panna Bułeczka zjadała wiersze
Nadleciał ptaszek
Porwał okruszek
Bardzo przestraszył Bułeczkę.
Kiedy ptak przelatuje nad opajęczonym ciałem Jennifer
chwyta kilka jej włosów na budowę gniazda
i szepcze do ucha dwa słowa
„diamenty” i „śmierć”.
Kiedy ptak odlatuje
Jennifer się budzi.
Śmierć puka do drzwi. Wpuszczam ją. Jennifer z nią mówi.
* * *
Testament Jennifer
Nie było na świecie niczego bym się nie bała.
Wszystko co żywe
pożerało mnie.
Cienie rzeczywistych przedmiotów są niszczące
jak same przedmioty.
Nienawidzę ich.
Zarówno samych przedmiotów jak i udawanych przez cienie.
Pragnęłam tylko jednej rzeczy:
pięknego konia
i nie mogłam go mieć.
W kartach jest odpowiedź na wszystko,
ale odpowiedź znajdziesz wszędzie, gdzie zasięgasz rady.
Odpowiedź zawarta jest w pytaniu.
Nikt naprawdę nie chce odpowiedzi.
Jedyne o co chciałabym zapytać: czy jest na świecie ktoś taki,
kto boi się mnie ode mnie.
Jeśli jest,
dlaczego ja bałam się tak bardzo?
tłum. Julia Hartwig
Diane Wakoski
Pięć snów Jennifer i jej testament
Kiedy nadchodzi choroba
ciało kurczy się i maleje
i staje się tak blade że aż przezroczyste,
zjawia się Śmierć w czarnym kapturze
i staje patrząc w okno.
Zaciągamy przed nią kotary;
ale czeka pod domem.
Jej cierpliwość jest niepojęta.
Blada dziewczyna w łóżku
czeka także,
uśpiona.
1.
Trzyma lustro w ręce.
W lustrze
widzi obrazy.
Idzie ku niej lew.
Daniel zbliża się z drugiej strony.
Przy spotkaniu kłaniają się sobie
i wymieniają dary.
Lew otrzymuje od Daniela miecz.
Rękojeścią miecza jest ludzka czaszka.
Daniel otrzymuje od lwa puchar,
Z pucharu wystaje ludzka dłoń
w haftowanym mankiecie.
Kłaniają się sobie i odchodzą.
Jennifer ogląda tę ceremonię w lusterku.
Teraz odsuwa je.
Daniel i lew stają.
Odwracają się.
Daniel wraca i oddaje swój puchar.
Ale dłoń w pucharze porusza się,
chwyta lusterko
i podnosi je ku słońcu
rozsiewając wokół błyski
od których ogród staje w ogniu.
Wszystko płonie ale jest to ogień spokojny.
Nie słychać trzaskania płomieni ani wiatru.
Ogień wznosi się i opada
jakby ktoś rysował go ołówkiem na papierze.
Płoną Daniel i lew.
I ogród.
Ale puchar pozostaje nietknięty
i wciąż nieskazitelny jest haftowany mankiet;
miecz którego rękojeść stanowi ludzka czaszka
leży porzucony w ogrodzie.
* * *
Jennifer budzi się na chwilę.
Ma gorączkę.
Podaję jej wodę do picia.
Czuje za oknem obecność Śmierci
i znów zasypia.
2
Za oknem stoi piękny koń.
Jennifer chce go dosiąść.
Patrzy przez okno
i widzi jego kształty
pełne wdzięku i siły.
Czyj to koń?
Stary mężczyzna wychodzi z ceglanego domu naprzeciw.
Potem wychodzi chłopiec.
Szczupły, ubrany w strój do jazdy konnej.
Mężczyzna wręcz mu jakieś pieniądze,
chłopiec dosiada konia
i odjeżdża. Jennifer patrzy na niego i na konia
dopóki nie znikną jej z oczu.
To bolesne stracić coś nim to otrzymamy.
Po starego człowieka
zajeżdża limuzyna z szoferem.
Kiedy szofer wyskakuje
żeby otworzyć drzwiczki,
Jennifer widzi, że to szkielet,
elegancko ubrany.
Otwiera drzwiczki przed starym człowiekiem,
zatrzaskuje
i znowu siada za kierownicą,
limuzyna odjeżdża.
* * *
Zbudziłam Jennifer, żeby wzięła lekarstwo.
Kiedy ją podtrzymywałam,
wydawała się nie dość materialna, by być chora.
Jakie okropności wytrzymać może ciało.
Zasnęła zanim jej głowa dotknęła poduszki.
3
Jennifer pływa.
Boi się wody, ale nie może przestać pływać.
Płynie jeziorem
wciąż dalej i dalej.
Przez jezioro mknie
ryba z jaspisu wyrzeźbiona w Chinach przed tysiącem lat.
Jennifer zobaczyła ją i zlękła się.
Nie znosi pływania.
Nie znosi wody.
Boi się, że ryba wejdzie jej do ust,
albo otrze się o jej ciało.
Bardziej niż jakiejkolwiek innej
śmierci boi się utonięcia.
Ale na jeziorze jest w łodzi rybak.
Zapuszcza sieć. Chwyta obie, Jennifer i rybę,
Jennifer dostrzega piękne rzeźbienia na ciele ryby,
widzi, że ryba jest nieżywa,
gładka i wypolerowana,
i przestaje się bać.
Boi się ryby prawdziwej,
z prawdziwymi łuskami i oskrzelami.
* * *
Jennifer budzi się znowu.
Prosi żebym rozsunęła zasłony.
Robię to.
Ale Śmierć wciąż tam jest,
stoi samotnie w ogrodzie
w czarnym nasuniętym ciasno przed wiatrem kapturze.
Chciałam zasłonić portiery.
Ale Jennifer błaga mnie, żeby tego nie robić.
Kiedy znów zasypia,
zasuwam zasłony.
Wiem o Śmierci, ale nie lubię jej oglądać.
4
Jennifer śni się że jest harfistką.
Kiedy siedzi grając na harfie w Hiszpanii,
zjawia się przed nią niepozorny stary mężczyzna
i sprzedaje jej małpę.
Małpa ma tańczyć wokół harfy
i uderzać w struny.
Jennifer uczy ją grać na harfie „Golondrinę”
i kilka trudniejszych utworów.
Zabiera ją na koncerty objazdowe,
zarabiają dużo pieniędzy.
Pewnego dnia ktoś daje małpie szklankę wina,
co ma dalsze skutki.
Małpa zostaje alkoholiczką.
Wino, które pije zamienia się w krew. Po wypiciu szklanki krwi małpa zdycha.
Jennifer budzi się z płaczem.
* * *
Pyta dlaczego zasłoniłam zasłony.
Odsłaniam je.
Śmierć podchodzi do okna i zagląda do środka.
Jennifer siada na łóżku i patrzy na nią.
Podaję jej lekarstwo
i znów zasypia.
5
Pająk osnuwa siecią
usta uszy i oczy Jennifer.
Pająk śpiewa piosenkę
Raz bardzo dumnie
Siedząc na trumnie
Panna Bułeczka zjadała wiersze
Nadleciał ptaszek
Porwał okruszek
Bardzo przestraszył Bułeczkę.
Kiedy ptak przelatuje nad opajęczonym ciałem Jennifer
chwyta kilka jej włosów na budowę gniazda
i szepcze do ucha dwa słowa
„diamenty” i „śmierć”.
Kiedy ptak odlatuje
Jennifer się budzi.
Śmierć puka do drzwi. Wpuszczam ją. Jennifer z nią mówi.
* * *
Testament Jennifer
Nie było na świecie niczego bym się nie bała.
Wszystko co żywe
pożerało mnie.
Cienie rzeczywistych przedmiotów są niszczące
jak same przedmioty.
Nienawidzę ich.
Zarówno samych przedmiotów jak i udawanych przez cienie.
Pragnęłam tylko jednej rzeczy:
pięknego konia
i nie mogłam go mieć.
W kartach jest odpowiedź na wszystko,
ale odpowiedź znajdziesz wszędzie, gdzie zasięgasz rady.
Odpowiedź zawarta jest w pytaniu.
Nikt naprawdę nie chce odpowiedzi.
Jedyne o co chciałabym zapytać: czy jest na świecie ktoś taki,
kto boi się mnie ode mnie.
Jeśli jest,
dlaczego ja bałam się tak bardzo?
tłum. Julia Hartwig
Też bardzo cenię ten utwór.
OdpowiedzUsuńM
Pomaga na różne stany.
UsuńCzytając Testament Jennifer, zawsze widzę swoją córkę.
UsuńM
Mam coś z Twojej córki M.
Usuńten babiniec okropnie wścibski. bardzo intymne pytania zadaje. a wiersz tak naładowany emocjami, że aż iskry lecą.
OdpowiedzUsuń:-) tez tak uważam, że wścibski.
UsuńJako że stoję za pytaniami w BL, mogę jedynie powiedzieć, że to się będzie powtarzać. :)
UsuńI wszystko się dobrze układa :P
UsuńW sensie pytań? Póki co zaplanowane są do końca kwartału, dalej ich los pozostaje nieznany. :|
UsuńPrzyjaźnie patrzę na pytania i odpowiedzi. Póki co, nie są trudne. Myślę, że pytania są potrzebne.
Usuńja lubię dobre pytania - na przykład - czemu jest listopad. znakomite pytanie, od razu swędzi mnie pod kopułą.
UsuńBo prozaicy chyba już tak mają :P to teraz napisz o tym listopadzie :P
Usuńno, nie wiem. uwielbiam napoczynać, a z rozwijaniem wątków słabiej mi idzie. dlatego gustuję w opowiadaniach, najczęściej jednowątkowych, żeby w końcu dobrnąć do jakiegokolwiek brzegu.
Usuń