niedziela, 12 stycznia 2025

Styczeń sryczeń

 




W Irlandii pogoda zmienna – mróz i śnieg odpuściły, choć poranki wciąż toną w ciemności. Jednak coś w powietrzu już zapowiada dłuższe dni, a popołudniowe światło, rozproszone przez irlandzkie mgły, przypomina mi opisy Seamusa Heaneya – ten moment, kiedy światło łagodnie przełamuje zimowy ciężar. W takiej scenerii życie biegnie swoim tempem, choć bardziej w stronę centrów handlowych niż kulturalnych przestrzeni.

W moim mieście zamknęli kolejną kawiarnię. Brakuje miejsca, które skupiłoby kulturalne życie, gdzie ludzie mogliby się spotkać, wymieniać myśli i słowa. Wszyscy zdają się żyć dla siebie. Księgarnia – jedna, w sieciówce – raczej przypomina przystanek niż cel. A jednak wczoraj przeszliśmy tamten dzień w poszukiwaniu książek, ciesząc się choćby namiastką dawnej atmosfery, jakby słowa drukowane wciąż miały moc jednoczenia.

Styczeń przyniósł ze sobą rozdrażnienie – jakby czas utkwił w zawieszeniu. Czekam na luty, bo wtedy planuję podróż do Polski. Online kupiłam Mleczarza Anny Burns w tłumaczeniu Agi Zano (uwielbiam ją i jej sposób wchodzenia w obrazy, w myślenie autorek i autorów, których tłumaczy) – koleżanka z Trójmiasta dała mi cynk, że na stronie wydawnictwa jest spora obniżka. W międzyczasie Anna z Convivo podarowała mi kilka książek, które czekają na odbiór u mamy – będzie co czytać po powrocie z Polski, bo sterta rośnie. W literaturze, jak zawsze, szukam schronienia i inspiracji.

Może w lutym dłuższe dni przyniosą coś więcej niż światło?





2 komentarze:

  1. obu tych miesięcy nie lubię, czyli ani stycznia ani lutego głównie z powodu pogody... ale też obowiązków w pracy nasilonych. w tym roku ferie i wyjazd w lutym więc będzie lepszy od stycznia :-)
    ładny tekst, że światło łagodnie przełamuje zimowy ciężar.
    moja sterta nadal nie maleje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo luty też sruty. Pocieszam się jedynie, a już czas ucieka, nawet nie próbuje nadążyć.

      Usuń