poniedziałek, 13 stycznia 2025

MaB zapytała: Twórczość jakiego poety lub poetki miała na Ciebie największy wpływ?

 



Kto miał na mnie największy wpływ? To pytanie rodzi we mnie lawinę myśli i wspomnień – każde miejsce, w którym przebywam, każde doświadczenie czy potrzeba, kształtuje inną odpowiedź. Mieszkając w Irlandii, chłonę jej krajobrazy, tradycje i literackie dziedzictwo. Nie sposób pominąć Seamusa Heaneya – jego poezja, przesycona ziemią, mrokiem i torfem, a także sięgająca do korzeni mitologii i historii, jest jak zwierciadło tej przestrzeni. To z niej czerpię odniesienia, gdy szukam głębszych zrozumień dla miejsca, które mnie otacza.

Nie mniej istotna jest dla mnie twórczość Eiléan Ní Chuilleanáin – poetki, której wiersze pełne są warstw symboliki, mitologii i subtelności, jakby zaklęte w jej słowach miejsca i historie wciąż żyły, pulsując gdzieś tuż pod powierzchnią. Jej wiersze pozwalają mi na nowo spojrzeć na irlandzkie krajobrazy i kulturę – z jednej strony zakorzenione w tradycji, z drugiej otwarte na nowe interpretacje.

A jednak wpływy te nie ograniczają się do Irlandii. Moim literackim punktem odniesienia pozostaje wciąż Ingeborg Bachmann. Jej poezja, proza i listy są dla mnie nieskończonym źródłem inspiracji, wyzwań i  dialogu. Bachmann potrafiła w swoich tekstach łączyć filozoficzną głębię z emocjonalną intensywnością, co sprawia, że jej słowa rezonują ze mną, niezależnie od upływu czasu.

I podkreślę tu jeszcze, że amerykańscy poeci również odcisnęli piętno na mojej wrażliwości. Frank O’Hara i jego wiersz Dlaczego nie jestem malarzem towarzyszy mi od lat. Jest jak poetyckie lustro, w którym przeglądam się, odnajdując własne artystyczne tęsknoty, pytania i wątpliwości. To właśnie z miłości do tego utworu zatytułowałam cykl tekstów w kwartalniku eleWator – Dlaczego nie jestem malarzem. Poetyka O’Hary, pełna codzienności splecionej z niezwykłością, przypomina mi, że sztuka jest w każdym geście i momencie, jeśli tylko potrafimy ją dostrzec.

Elizabeth Bishop fascynuje mnie swoją precyzją, zdolnością wydobycia piękna z detali. Sylvia Plath inspiruje odwagą i emocjonalną szczerością, a John Ashbery – intelektualną złożonością. Charles Simic, łączący surrealizm z codziennością, nauczył mnie, jak uchwycić niesamowitość w pozornie zwykłych rzeczach.

Literatura to dla mnie ciągły dialog, który wciąż ewoluuje. Coś, co przeczytałam wiele lat temu, wraca czasem nieoczekiwanie w nowym kontekście i rzuca światło na rzeczywistość. Trudno więc wskazać jedną osobę czy jedno nazwisko – inspiruje mnie cała różnorodność głosów, które do mnie docierają, splatając się w wielowymiarową opowieść.


Dlaczego nie jestem malarzem
O´Hara Frank


Nie jestem malarzem, jestem poetą.
Dlaczego? Chyba wolałbym być
malarzem, ale nie jestem. 

Na przykład Mike'a Goldberga:
zaczyna obraz. Wpadam do niego.
"Siadaj i napij się"  mówi.
Piję. Pijemy obaj. Patrzę,
"Masz na tym SARDYNKI".
"Tak. Brakowało mi tu czegoś".
"Aha". Idę. Mijają dni,
wpadam do niego znowu. Malowanie
się posuwa i ja się posuwam, i dni
także. Wpadam do niego, Obraz
jest skończony. "Gdzie są SARDYNKI?"
Zostały tylko litery. 
"Było tego za dużo" mówi Mike.

A ja? Pewnego dnia pomyślałem o
pewnym kolorze. Pomarańczowym. I zaraz
cała strona słow, nie linijek.
Potem następna strona. Powino być
o wiele więcej, nie koloru, ale słów, 
o tym jak straszny jest kolor pomarańczowy
i życie. Dni biegną. Nawet w prozie
jestem prawdziwym poetą. Mój wiersz
jest skończony, a nie wspomniałem dotąd
koloru pomarańczowego. Mam dwanaście wierszy.
nazwałem je POMARAŃCZE. I pewnego dnia w galerii
widzę obraz Mike'a, nazywa się SARDYNKI.


[1956]
przełożya Julia Hartwig

i oryginał 


5 komentarzy:

  1. Nie jestem malarzem i nie jestem poetą.
    Myślę, że jestem osobą, która ogląda i stara się zobaczyć te nieistniejące sardynki, myślę, że czasem je widzę. Nie jestem też poetą, ale myślę, że czasem jestem bliska odnalezienia w poezji koloru pomarańczowego. Tak myślę, ale myślę też, że mogę się mylić.
    M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga M, a widzisz, Twój komentarz to czysta poezja – chociaż piszesz, że poetką nie jesteś, zdaje się, że w Twoich słowach tkwi niezwykła wrażliwość i subtelność, które mogą równać się z talentem wielu poetek. To piękne, że potrafisz dostrzec „nieistniejące sardynki” i szukać w poezji pomarańczowego koloru – bo właśnie w takich chwilach, w tej delikatnej grze wyobraźni, rodzi się sztuka. I nawet jeśli czasem wydaje nam się, że możemy się mylić, to poszukiwania są warte wszystkiego. Ostatecznie, czyż nie w nich kryje się sens tworzenia?

      Usuń
  2. Zauważyć coś czego inni nie widzą. - To jest dopiero coś...
    Dziękuję, za ciekawą odpowiedź. Bardzo mi miło.

    OdpowiedzUsuń
  3. a mi się wydaje, że akurat malarzem, to Ty jesteś. choć przede wszystkim poetką.

    OdpowiedzUsuń