A kiedy obudziłam się tego ranka, David już nie żył.
Patrzyłam na świat, który jeszcze wczoraj
był blady, jak podkład pod surrealistyczny pejzaż,
dzisiaj stężały kontury, migoczą. Taśma filmowa
przeciągnięta przez brudny projektor w ostatniej sekundzie.
Na ulicach wciąż szumią stare sny –
te, które zapisał na celuloidzie, i o nich zapomniał,
potem znowu przypomniał sobie w innym kadrze,
jak te dzieciaki w Twin Peaks, co nigdy nie dorosły,
chociaż udawały, że potrafią się bać naprawdę.
Nie ma go. Więc kto nam wyjaśni
ten zbyt długi korytarz, pętlę czasu,
czarnego kota przebiegającego przez każdy dialog,
nagle urwany przez dźwięk telefonu. Dzwoni
w nieskończoność, tak jak teraz dzwoni nic.
Wiesz, powiedziałby, to wina telefonu –
chujowego urządzenia, przez które patrzysz
na świat w rozdzielczości niższej niż twoje sny.
I co teraz? Będziemy próbować wyjaśniać filmy
językiem, którym nie umiem nawet zapytać o to,
co najważniejsze?
David mówił, że filmy są jak sny,
więc pozwól mi śnić jeszcze trochę:
o dymie papierosowym, który rysuje portrety,
o pęknięciach w betonie, przez nie wyrasta
trawa nienazwanych miejsc,
o krzesłach w rogu pokoi, wciąż są puste
i pełne jednocześnie, jak nasze milczenie.
Niech taśma filmowa znów się zapętli,
a światło projektora przebije mrok,
ale tylko na moment.
Nie na tyle, by zrozumieć.
Na tyle, by czuć.
Mnóstwo pożegnań, ale Twoje jest moje. Dziękuję🤍
OdpowiedzUsuńTak, wzdycham.
Usuńna ulicach wciąż szumią stare sny - niby czytam resztę, ale ten wers mam w głowie i reszty już nie widzę, nie rozumiem, bo na ulicach...
OdpowiedzUsuńpotrafisz zniewolić zmysły.
wyśniłam ten wiersz, właśnie ulica mnie wiodła tymi wersami. Lynch mocno mi wszedł muzycznie do głowy przez Olę Kaczkowską, a teraz, teraz już nic.
Usuń