niedziela, 22 grudnia 2024

Głód

 



Nie nadchodzi noc, tylko odkleja się od skóry,
przesącza w naczyniach niechciane światło.
Czuję, jak ziemia oddycha pod spodem,
niewidoczna, a jednak dłonie chciałyby coś trzymać:
pióro, korę drzewa, pustkę.

Czy istnieje mapa tak dokładna, że mogłaby przejąć ciepło ciała,
poruszać się pod słowami, które są teraz jak wiatr?
Ale wiatr niczego nie mówi,
tylko obraca stronę, której nie zdążyłam przeczytać.

Pragnę być zakorzeniona – jak cień – zawsze wie, gdzie jest słońce.
Nieuchronność przyciąga czułość: gładka linia między słowami,
między brzegiem rzeki a moimi stopami, gdzie każde kamienne ziarenko
może być początkiem pamięci.

Czasami zapominam, że ruch to nie tylko ucieczka.
Że otwieram dłoń nie po to, by oddać, ale by nauczyć się trzymać inaczej.

Jeśli coś ocaleje, to może ten kawałek powietrza,
co zakleszczył się w kropli rosy, pomiędzy palcami,
tam, gdzie kończy się język, a zaczyna terytorium.

Mam w sobie zimne pióro ptaka. Trzymam je, bo boję się,
że zapomnę, jak zapisać wiatr.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz