Bawimy się w restaurację. Sophia z powagą rozdaje wszystkim menu, usztywniając kartki, żeby wyglądały jak prawdziwe. Podchodzi do każdego i z wdziękiem pyta:
– Pani, a co ty chcesz Pani?
– Pierogi z malinami i pinacoladę – odpowiadam zgodnie z klimatem.
Sophia kiwa głową, zapisuje coś wyimaginowanym długopisem na niewidzialnym notesie w dłoni. Następnie, z pełną powagą, podchodzi do Paddy'ego, który zdążył już przysnąć w kącie.
– Pan? Co chce zjeść?
Paddy otwiera jedno oko, zerka na nią i z szelmowskim uśmiechem mówi:
– Naleśniki z gołębich jaj i Guinnessa z Sheratona.
Sophia przytakuje, robi poważną minę i zapisuje, aż Paddy nagle przerywa:
– A może Pani powtórzyć nasze zamówienie, by nie było pomyłek?
– Nie mogę, takie rules! – oznajmia z rozbrajającą miną.
Wtedy mąż zagląda w jej skupioną twarz i z przymrużeniem oka pyta:
– A te naleśniki to nie będą przypadkiem na niemieckich jajkach?
Sophia wzrusza ramionami. – Będą, to niemiecka restauracja.
Super mała:)
OdpowiedzUsuńO tak, było u nas dzisiaj więcej scenek :P
UsuńZosia jest bystra i zabawna:-) uwielbiam takie dzieci
OdpowiedzUsuńTak, każdy dzień przynosi nowe scenki :) jesteśmy szczęśliwcami, że możemy w nich uczestniczyć.
UsuńGenialna :))
OdpowiedzUsuń♥
:) ♥
UsuńGreat blog
OdpowiedzUsuń