czwartek, 21 listopada 2024

O języku, który drażni

 



Język jest jak ubranie – wyraża naszą osobowość, poczucie estetyki i sposób, w jaki chcemy być postrzegani. Jednak nie każdy styl mowy pasuje do każdego, a niektóre formy wyrażania mogą wywoływać wręcz dyskomfort. Osobiście drażni mnie nadmiar zdrobnień i sztuczna lekkość w komunikacji. Pieniążki, buziaczki, kawunia, rybunia czy chlebek – brzmią infantylnie, jakby odjęto powagę i prostotę rzeczom, które ich nie potrzebują. To, co ma być miłe, często wydaje się wymuszone.

Podobne emocje wywołuje slang. Wyrażenia w stylu żyćko, plose plose czy plakacik odbierają komunikacji klarowność. Czy naprawdę chodzi o prośbę, czy raczej o próbę uproszczenia, która budzi irytację? Taki język nie jest lekki, a raczej niechlujny. Trudno traktować poważnie osoby, które z premedytacją rezygnują z dbałości o słowo.

Unikam takich form i, co za tym idzie, ludzi, którzy je stosują. Komunikacja to dla mnie nie tylko wymiana informacji, ale też przestrzeń szacunku. Kiedy ktoś pisze do mnie w sposób infantylny, odczuwam brak tej podstawowej wartości. A przecież dbanie o to, jak mówimy, to również wyraz troski o relacje.

Jestem zwolenniczką prostoty i precyzji w języku – wolę, gdy słowa wyrażają konkret, a nie tanią formę sympatii. Szukam w słowach prawdy, a ta wymaga odpowiedzialności. Dlatego, jeśli ktoś zwraca się do mnie w sposób, który kłóci się z moim poczuciem estetyki, nie odpowiadam. To nie kwestia złośliwości, ale zasad.

Może warto czasem zastanowić się, czy nasz język nie odbiera więcej, niż daje. I czy nie warto wybrać prostoty, która łączy, zamiast form, które dzielą.

PS

Wczoraj jakaś profesor prosiła  na FB o pieniądze dla chłopaka, bo żyćko, a mnie się odechciało czytać, dlaczego to żyćko takie a nie inne.


16 komentarzy:

  1. Tak, prostota. W piśmie szczególnie. Zdrobnienia stosuję (ale rzadko) z wrodzonego przekąsu ;) Natomiast nie trawię słuchania kogoś, kto kończy wyrazy, wymawiając "om". Mówiom, słyszom. Wiem, to regionalizm (nawet mój). Coś okropnego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak, ostatnio na Onecie sporo takich błędów w artykułach, więc ludzie mówią, tak jak czytaj(om).

      Usuń
  2. "Może warto czasem zastanowić się, czy nasz język nie odbiera więcej, niż daje... o tak, to jest kwintesencja.
    oraz w życiu nie słyszałam słowa żyćko :-) serio. czytałam o nim owszem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odrzuca mnie to słowo, słyszałam już żyćko i uciekałam daleko, daleko. Brrr

      Usuń
  3. Jesteśmy przyzwyczajani i przyzwyczajeni przez szkoły, do formy pisanej języka, do jego poprawnej gramatyki, tymczasem forma mówiona rządzi się swoimi prawami :)
    Swoja drogą, to ciekawe ile konstrukcji słownych może stworzyć ludzki umysł :)
    Mnie najbardziej przeszkadza NADUŻYWANIE wulgaryzmów. Czasem i ja przeklnę sobie siarczyście, ale tylko czasem :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wulgaryzmy, to osobny temat, lubię, ale dbam o proporcje. Jednak 'żyćko' mnie zabiło.

      Usuń
  4. Co oznacza to słowo żyćko? to jakiś slang młodzieżowy !?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie tylko młodzieżowy, a to znaczy życie, tak zwyczajnie.

      Usuń
  5. Kultura językowa przegrywa z niechlujstwem językowym.
    M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a mamy bardzo bogaty język.

      Usuń
    2. Ostatnio słowo „prozinki” wytrąciło mnie z równowagi.

      Usuń
    3. aż sprawdziłam, chodzi o placki, które były nazywane kiedyś prozą, a ewoluowały na proziaki?

      Usuń
    4. Tytuł Poezje i prozinki, że niby lekka proza.

      Usuń
    5. prozinki - brzmi fatalnie, poezyjki i prozinki - niepoważne!

      Usuń
  6. 'Trudno traktować poważnie osoby, które z premedytacją rezygnują z dbałości o słowo.' - znakomicie powiedziane!
    powinnaś ogłaszać to jeszcze bardziej publicznie. Może w programie pana Miodka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam programu pana Miodka, wydaje mi się, że to nic nie zmieni, jeżeli ktoś ogląda program o języku, to raczej dba o język.

      Usuń