sobota, 15 czerwca 2024

Na nowo

 



Wypuszczam powietrze,
musiałam zasmakować kolejnej mgły,
by ustalić, skąd pochodzą głosy
i jaki kolor zdmuchnie lampę,
jeżeli wsadzę palec w kałamarz.

Zdaje się, że plamy na obrazie
uwiązane są jak pies sąsiadów,
trudno jednocześnie poruszyć głową.

Plamy symbolizują żal,
gardło kurczy się jak szalone, poddaję się.
Gumowe worki wypełnione wodą,
a język suchy, szorstki jak bibuła,
którą dzieci wyklejają obrazki
na lekcjach plastyki. Srebrnymi bąbelkami
ciągną się ścieżki powietrza,
za nimi sznurki pędów. No cóż,
poszukiwanie prawdy jest jak związek chemiczny,
artyści mogą popsuć wszystko lub spowodować,
że narodzi się nowy kierunek
– kontakt ze światem zewnętrznym
kończy się albo zaczyna. Wciąż tyle rozwiązań,

podejrzliwie wstrzymuję oddech, rozkładam parasol,
chociaż silny wiatr gwałtownie podrywa
i za chwilę opada. Irlandio, och proszę.

Siadam na progu i przyglądam przechodniom,
malowanym ptakom. Bilet w jedną stronę
ma swoją wartość. W rzeczywistości
każdy tutaj śpiewa po swojemu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz