Najchętniej poszłabym spać. Bez rozmów, zapisywania myśli,
bez pamięci. Z ulubioną wełnianą poduszką. Bez kryptoreklamy.
Trzy razy powtórzona nieobecność. W irlandzkich pubach
wciąż pachnie drukarską farbą. Karmelizowane fiołki i sztuczne uśmiechy,
- gnę kolana, całą siebie. Po fikołkach już tylko rum z colą i Abrahamsen.
Myślę o uldze, którą pamiętam z Borgesa którą ty i ja poczujemy
w chwili poprzedzającej śmierć, kiedy los oderwie nas od smutnego zwyczaju
bycia kimś i od ciężaru wszechświata. Umarł tato Anaki, kot, ktoś jeszcze, dalej
trudno spamiętać wszechświat, więc piję, a ty gnij się, gnij.
z liczb nieparzystych
O tak, wszechświat trudno spamiętać. Na cmentarzach więcej już przyjaciół i znajomych niż wśród żywych i tak krążymy w tym labiryncie osamotnieni.
OdpowiedzUsuńM
Chyba dlatego uciekam coraz częściej w sen.
UsuńOby nie w depresję!
UsuńMam nadzieję, że to chwilowe.
Usuń