wtorek, 23 stycznia 2024

Obciążenie

 




Rozmawialiśmy o nieodpowiedniej porze, do siebie
za daleko przemierzając pustynię, ocean. Nie widziałam
nagłówków gazet, ale powtarzałam od niechcenia,
że mamy problem z wodą. Słuchałeś i wbrew rozsądkowi,
listonosz roznosił listy w imieniu tych, którym nieraz
było ciężko. Aż do następnego spotkania latem, gdy zakwitną
kwiaty, wcisną się do naszych rąk, jak płomień dawno temu
wygasłych stosów.

Co w tym złego, że wolę zapach ciemnej zieleni,
echo intensywnej burzy, barwnej rzeczywistości.
Gdybym potrafiła posklejać rozbite drobiny kryształu,
iskrzącej się tandety, szumu, który zakłóca mrok, kobiety
wstałyby, zamiast osuwania się na kolana raz na jakiś czas
zajęłyby beztroskie miejsce, gdzie scenariusz nie przewiduje
w nieskończoność puszczania wianków, kreśląc ślady
rysunków pozostawionych na plaży.

Możesz chodzić po ogrodzie, z wyrwanymi z kontekstu słowami,
chyba że do lata nie nauczysz się ich wymówić. Jeszcze możesz
wzdychać, odszukać radość z tego kim jesteś. Ten sam głos,
kiedy prostujesz ręce, wyciągasz wysoko, nad głową. Ćwiczysz.
Żeby przetrwać gdziekolwiek.


6 komentarzy: