Jeśli musi pan zostać, przyjrzyjmy się
podwójnym kokardom w trampkach. Deszcz opada
na wyblakłe nazwy domów, dziury w chodnikach.
Śpieszę się, otwieram drzwi
i zatrzaskuję bajkę.
Brakuje mi bujanych cieni.
Sukienka uciska. Nie ma tu logicznego porozumienia.
Powiedziałeś, wytrzyma jak koperta wypchana listami,
rozlanymi atramentem prośbami. Moja droga, piękna Pani, mogłabyś
przyjść we wtorek, w południe. U mnie jest lepsze światło.
Spływa z ramion. Więc nie wiem czy żałuję rzeki,
czy pijących ramiączek.
Sznurowane buty, usta, gesty. Czarne tasiemki, myśli,
cerowane kolana i związane ręce. Czego chcesz, kiedy się zacinam?
Za plecami ściana. Wbijam w nią głowę, o podłogę ścieram obcasy.
Proszę, zostań. Chociaż hałas od strony wody napiera
i gasną głosy. Opowiadam, dlaczego nie zostały wysłuchane.
z liczb nieparzystych
Smutek opada na wyblakłe nazwy domów i wszystko inne... Grafika cudna. W Twoim stylu.
OdpowiedzUsuńgrafika piękna i tekst też.
OdpowiedzUsuń