sobota, 18 listopada 2023

Skok

 


Białe plamy na fartuchu kurczą się, jakby utrata minut
albo ciepła nie irytowała bardziej niż rany w wyniku tarcia.
Suchość, w tle okularów niewidoczna tajemnica.

Grzecznie popycham niepotrzebne przedmioty, spadają,
z ręki, do ręki obcej osoby. Czy żałuję, że nie mam
niczego, co można by odnaleźć w biografiach, omawiać
synonimy, podobieństwo, rozwiewać kurz?

Przejrzystość rodzi pragnienie, a zło wynika z bezczelności
kodów, czarnych kresek, przedawnienia. Jesteś wyjątkowo wysoka, więc
chłodne akwarele wzbudzają w tobie rozkosz. Zapominasz o sobie
i stoisz w mokrej trawie.

Znudzeni chłopcy kopią piłkę.
Dołki wypełnione żółcią, stamtąd ciągnie się linia
do samej krawędzi. Rytmiczne uderzenia ołówkiem, tytuły książek,
większość o tobie, w wyobraźni obce niebo. Trwa na marginesie
słowa. Scena upadku i podnoszenia.


3 komentarze:

  1. scena upadku i podnoszenia...ćwiczę całe życie. Lubię z Twoich wiersz i prozy wyodrębniać takie fragmenty, które chętnie bym widziała w swoim teatrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też! ja też! Tylko bez teatru :-). Lubię w Twojej poezji i prozie to, że zawsze znajdzie się jakieś zdanie, jakiś zwrot, jakiś słowny pejzaż, który mnie zatrzymuje. I choć często jest o życiu różnym od mojego, do mojego zawsze coś umiem dopasować.

      Usuń