Błąkam się wokół cedrów, metalowych skrzynek na listy,
tuż przy wejściu i wyjściu. Coś mnie przyciąga,
przywodzi bliżej ziemi, w jej zakamarki.
Czasami odsłaniam się, drżę,
gdy ludzie wygłaszają przemówienia
o nadajnikach, przekazach.
Przenoszą rany przez dłonie, słuch i szyję.
Strach bazujący na niejasnościach,
słowach rzucanych bez pośpiechu,
źródłach bez korzeni.
Każdy, kto zabiera głos bez zrozumiałego celu,
jest gotów do ataku, jakiegoś linczu, popychania w przepaść.
Dramat współczesnego życia - znajdować się w obrębie nauki,
ale jednocześnie sprzeciwiać się,
chronić tę część wiedzy, która wprowadza w błąd.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz