Kiedy poszedłeś, pozwoliłam sobie nie oszaleć. Wycierałam
plamy ze ścian. Zanim ruch uliczny rozwiał iskry
unoszące się nad palącym papierosem. Przytrzymał mnie mężczyzna
z tak efektownym akcentem, że jego zapach wody kolońskiej
osiadł na moich ramionach. Nie pytaj, skąd przyszedł i dlaczego tak dokładnie
znał rozkład mieszkania.
Byłoby bezpieczniej,
gdybyśmy nie rozłożyli się obok krzykliwej rybitwy,
która odebrała nam sen
w pełnym słońcu.
Zapamiętałam wyschniętą lemoniadę i długie linie
zacienionych słomek. Coraz łatwiej było nam brodzić w piachu
z trąbką przy ustach. Muszle jak kawałki chmur
wpadły w wyciągnięte ku sobie ręce.
TWOJE wiersze sa piękne Margo. Dla mnie laika nie recenzenta...
OdpowiedzUsuńTo najlepsza recenzja Teatru :) dziękuję.
UsuńMuszle jak kawałki chmur
OdpowiedzUsuńwpadły w wyciągnięte ku sobie ręce. - piekne:)
M
Dziękuję :*
Usuń